Mój syn nakrzyczał na mamę kolegi. Jestem z niego dumna

Marta Lewandowska
Jeszcze zanim zostałam matką, wiedziałam, że nie będę stosować przemocy wobec moich dzieci. Mając blisko jedenastoletni staż rodzicielski, nigdy nie podniosłam ręki na żadne z dzieci. Nie uważam, żeby to był jakiś niesamowity wyczyn. W moim domu rodzinnym też nie było przemocy. Wydawało mi się to oczywistą drogą. Wydawało mi się też, że jest to droga, którą podążają wszyscy...
Syn nakrzyczał na mamę kolegi. Jestem z niego dumna unsplash.com

Zaskakujące wspomnienie

Mój syn wszedł do pokoju i powiedział „Mamo, dziękuję, że mnie nie bijesz". Zmroziło mnie, rozejrzałam się wokół, młodsze dzieci siedziały zajęte swoimi sprawami i żadnemu zdecydowanie nie działa się krzywda. Przytuliłam syna i zapytałam, skąd przyszedł mu pomysł, żeby dziękować za coś tak oczywistego?

Moje dziecko przypomniało mi historię, która wydarzyła się kilka lat wcześniej. Nie doceniłam wtedy, jak wielki wpływ miały na niego wydarzenia z poczekalni w gabinecie psychologicznym[/url]. Przez kilka lat byliśmy tam stałymi bywalcami. Syn chodził na trening umiejętności społecznych, to zajęcia, na których miał nauczyć się współpracować w grupie.


Na zajęcia uczęszczało kilkoro dzieci, jedna z mam, podobnie jak ja, czekała zawsze na syna w poczekalni. Dzieci wyszły po skończonych zajęciach i podeszły do nas. Mój syn minął mnie z miną, której nigdy wcześniej u niego nie widziałam. Był czerwony na twarzy i wyraźnie zdenerwowany. Podszedł do mamy swojego kolegi, wziął się pod boki i zaczął na nią krzyczeć.

Reprymenda od sześciolatka


- Pani uderzyła F.! Nie wie Pani, że nie wolno bić dzieci?! Jak Pani mogła to zrobić, jego to bolało, a do tego było mu strasznie przykro. Wszystko mi opowiedział. Powinna go Pani przeprosić i to bardzo ładnie — wykrzyczał na jednym wdechu. W drzwiach stała pani psycholog, trzymała za rękę zapłakanego F. Wszyscy staliśmy i patrzyliśmy na ten teatr, który był totalnie abstrakcyjny, a jednocześnie tak ważny.

Nie wiedziałam, jak zareagować, spojrzałam na psycholożkę, kiwnęła głową, to było takie ciche ,,pozwól mu". Współczułam tej kobiecie, jej twarz była purpurowa ze wstydu, w oczach miała łzy. Wiedziałam, że żałuje, wiedziałam, że nie wie, jak zareagować. Patrząc w oczy mojego dziecka, powiedziała cicho — Dobrze, przeproszę.

Bezradność nie jest wytłumaczeniem


Jestem pewna, że ta kobieta postąpiła tak, bo nie umiała inaczej. Jednak czy to jest usprawiedliwienie? Gdzieś w głębi serca wiedziałam, że nikt jej nie dał narzędzi jak poradzić sobie w sytuacji, kiedy jest pod ścianą, kiedy już wszystko, co znała, zawiodło, ale z drugiej strony...

Czy gdyby to z szefem wpadła w spór, nie wiedziała, jak przekonać go do swojej racji, to czy jemu dałaby klapsa? Dlaczego w kontaktach z dorosłymi potrafimy poradzić sobie z agresją, a do własnych dzieci to już bywa różnie? Dziecko to człowiek, który się kształtuje, ufa nam, jako opiekunom, u nas szuka pomocy, kiedy sobie nie radzi. Jeśli my też sobie nie poradzimy i puszczą nam nerwy to, czego nauczymy dziecko?

Z syna byłam dumna


Pewnie wielu dorosłych powie, że powinnam była uspokoić dziecko, nie pozwolić mu się zachowywać w ten sposób w stosunku do dorosłej osoby. Ale dlaczego? Bo dziecko nie może zwrócić uwagi dorosłemu, jeśli postępuje źle? Tylko dlatego, że jest dorosły?

Cała sytuacja wydarzyła się kilka lat temu, mój syn i F. nie byli szczególnie zżyci, a jednak pamięta tę sytuację do dziś. Na dziecku, które nigdy tego nie doświadczyło, akt przemocy zrobił tak duże wrażenie, że ta sytuacja nadal skrywa się w zakamarkach jego pamięci. A jaki wpływ miało na F., który bądź co bądź był ofiarą przemocy? Czy on będzie umiał zapomnieć? Czy pomyśli, o tym wydarzeniu z przeszłości, nim sam podniesie rękę na własne dziecko?

Przemoc jest zła, bicie dzieci jest złe


Nikt z nas nie jest święty, mi też zdarza się podnieść głos na moje dzieci. Ale kiedy tracę panowanie, wychodzę, biorę głęboki oddech, jeśli trzeba, to pięć, dopiero kiedy się uspokoję, wracam i rozmawiam z nimi. Przemoc nie jest wyjściem. Klaps to też bicie, a to jest przestępstwo.

Przemoc zostawia blizny na ciele i na psychice, dziecko czuje się upokorzone, niepotrzebne, zdradzone i zranione. A nie takich emocji chcemy dostarczać własnemu potomstwu. Wiele razy słyszymy, że przemoc rodzi przemoc. te „niewinne klapsy" dają rodzice, których tak wychowywano. Ale trzeba przerwać tę spiralę, bo przecież chcemy być coraz lepsi.