Nigdy nie pokażę wam zdjęć mojego dziecka. Koleżanki się dziwią, a ja mam ważny powód
Zdjęcia dzieci zamieszczane przez rodziców w mediach społecznościowych już nikogo nie dziwią. Twarze swoich pociech pokazują celebryci, więc dlaczego nie mieliby tego robić "zwykli Kowalscy”? "Nigdy nie opublikuję zdjęć mojego dziecka w internecie” – twierdzi stanowczo moja znajoma i ma naprawdę mocne argumenty na poparcie swojego zdania.
- Rodzice chętnie zamieszczają zdjęcia swoich dzieci w internecie, nie zastanawiając się często, że naruszają ich prywatność.
- Jak może zostać wykorzystane zwykłe zdjęcie dziecka, wykonane np. na plaży?
- Wielu rodziców nadal nie zdaje sobie sprawy z tego, że zdjęcia dziecka mogą być użyte bez ich zgody.
Czy dziecko wyraziło zgodę?
– Dopiero gdy urodziłam córkę, zwróciłam na to uwagę. Moje koleżanki i znajome wstawiały na Facebooka mnóstwo zdjęć swoich dzieci. Niektóre zwyczajne, np. dziecko w bujaczku lub jedzące chrupka. Ale zdarzały się wśród nich też takie, które dla mnie były kompletnie nie do zaakceptowania – maluszek biegający w pieluszce, uśmiechnięty na nocniku, nagi w kąpieli. Przecież to naruszanie prywatności dziecka. Czy ono wyraziło na to zgodę? – mówi moja znajoma Dorota.
Dyskusja o tym, czy powinniśmy zamieszczać zdjęcia dzieci w internecie toczy się od lat. Z jednej strony przywykliśmy do tego, by publikować różne treści w mediach społecznościowych i nie wydaje nam się w tym nic dziwnego, gdy chcemy się pochwalić naszym dzieckiem. Jego osiągnięciami, śmieszną miną, nową fryzurą.
Argument "za” jest taki, że przecież na Facebooku mamy samych znajomych, osoby, z którymi może nie utrzymujemy kontaktu na co dzień, ale poznaliśmy ich na różnych etapach naszego życia. Czy jednak znamy tych ludzi i co o nich tak naprawdę wiemy?
- W wakacje Facebook zalała fala zdjęć dzieci moich znajomych znad morza. Niektóre w kąpielówkach, inne zupełnie na golasa, bo przecież to roczniak i może biegać sobie z gołą pupą po plaży.
- Byłam przerażona. Przecież te zdjęcia zostaną już w internecie na zawsze, zawsze też ktoś może je skopiować i użyć bez naszej zgody. Powiem wprost – pedofilia to nie jakaś pieśń przeszłości, a my tymczasem wystawiamy dziecko "na tacy”. Jego zdjęcie ktoś może sobie pobrać i w ohydny sposób przerobić. Nawet nie chcę o tym myśleć – opowiada Dorota.
Podobno jestem przewrażliwiona
Przyznaje jednocześnie, że często jej argumenty trafiają w próżnię. Jej koleżanki uważają, że przesadza ("przecież nie podaję swojego domowego adresu”), jest przewrażliwiona ("to tylko niewinne, śmieszne zdjęcie, przecież nie robię dziecku krzywdy”), nie rozumie jak działa internet ("zawsze mogę zdjęcie usunąć”).
– Nie chcę wyjść na jakąś nawiedzoną, ale gdy chcę czasem wrzucić jakieś zdjęcie córki na Facebooka, to zawsze fotografuję ją tyłem lub bokiem, tak żeby nie było widać twarzy. Wtedy mam poczucie, że szanuję jej prywatność, a za kilka lat nie powie mi, że skompromitowałam ją na "cały internet” – dodaje Dorota.
Może cię zainteresować także: Rodzicu, chwalisz się zdjęciami dziecka w internecie? Ostrzeżenie UODO jest skierowane do ciebie