"Ja bym tego nie zjadła, a dziecku dajesz?!". Gdy babcia doprawia obiadki, doprowadza mnie do szału
Mówi się, że nauczenie malucha miłości do warzyw i jedzenia to przede wszystkim dobre nastawienie rodziców. Co z tego, skoro jak tylko odkręcasz słoiczek z obiadkiem, twoja mama lub mąż skręcają się z obrzydzenia?
- Moi rodzice dosalają i dosładzają potrawy mojego dziecka.
- Wiele sklepowych słoików z jedzeniem dla niemowląt zawiera już dodatkową sól i cukier.
- Co możesz zrobić, gdy rodzina doprawia obiad dziecka bez twojej zgody?
Niektórzy stawiają na BLW i dawanie produktów dziecku do ręki, inni kupują lub przygotowują "słoiczki" z gotowanych i zmiksowanych warzyw.
Czytaj także: "Nie karm mnie mamo!". Tak zareaguje twoje dziecko, gdy przestaniesz mu wtykać łyżeczkę do ust
Obie metody są dobre, bo uczą dziecko nowych smaków i przygotowują układ trawienny do porządnej pracy na stałych pokarmach. Ci, którzy chcą podać niemowlęciu słoik z gotowym obiadkiem często spotykają się z opinią, że to jedzenie jest bez smaku.
Do tego wiele sklepowych słoiczków zawiera już sól albo cukier z soków owocowych, które zostały dodane do produktu. A według zaleceń dzieci do 12 miesiąca życia nie mogą spożywać więcej niż 1 g soli dziennie. To 1/6 małej łyżeczki.
Do tego producenci są tak sprytni, że sól dosypują do słoiczków z oznaczeniem 7 miesięcy plus, czyli okresu, kiedy większość rodziców decyduje się na rozszerzenie diety niemowlakom.
Oznacza to jedynie, że od maleńkości przyzwyczajamy dzieci do słonego smaku.
Argumentem moich rodziców i teściów jest to, że "oni spróbowali i im nie smakowało". Jasne, tylko że każdy z nas różni się smakiem i preferencjami, a tym bardziej różni się dziecko od dorosłego. My jemy wszystko od dawna, a ten młody człowiek dopiero poznaje sól i cukier.
Starsi zapominają, że dzieci są jak czysta kartka. Poznają smaki po swojemu, uczą się ich. Nie można burzyć im sposobu, w jaki to robią, dosypując sól i inne wzmacniacze smaku.
Zacznijmy od naturalnego smaku poszczególnych produktów i pozwólmy dziecku odkrywać.
Poza tym istnieje wiele zamienników soli. Możemy dorzucać do kotlecików przyprawy albo świeże zioła.
Zupełnie podobnie jest z cukrem. Niemowlęta piją słodkie mleko, małe dzieci jedzą owoce, nie potrzebują więcej.
Tymczasem nie raz, nie dwa, musiałam przekonywać moją mamę, że nie trzeba posypywać placków, ryżu czy chlebka cukrem. Podobno ja "jadłam w niemowlęctwie aż mi się uszy trzęsły".
Co wynika z mojej aktualnej wiedzy i rozmów z rodziną, skoro inni nie dają się przekonać? Mam zmieniać jadłospis także dalszej rodzinie?
Póki co staram się zawsze uczestniczyć w posiłkach mojego dziecka u dziadków. A czasem sama przygotowuję "słoiczki" i potrawy w pudełkach. Surowo zabraniam im podawać coś innego, ale wiem, że cosik i tak zostanie przemycone.
Jednak uważam, że kwestia żywienia i diety mojego dziecka jest na tyle ważna, że jestem gotowa stoczyć wojnę ze starszym pokoleniem na ten temat. I wygrać.
Może cię zainteresować: Mama na zakupach. Jak rozpoznać wartościową kaszkę i wspierać odporność malucha poprzez żywienie