Do wszystkich matek, które dają dzieciom chrupki jako przekąskę...
Pewnie nie raz i nie dwa spotkałyście na spacerze inną matkę, która krzywo patrzyła się na wasze dziecko, trzymające w rękach chrupki. Czasami zdarzały się nawet komentarze. "Po co pani daje maluchowi takie zapychacze?". Chciałabym wam dzisiaj powiedzieć jedną rzecz. Nie musicie czuć się winne.
- Niektóre matki spotykają się z krytyką, gdy dają dzieciom chrupki, spróbujmy jednak je zrozumieć.
- W obecnych czasach rodzice mają naprawdę dużo obowiązków i wymagań z zewnątrz, nie warto dodatkowo zwracać im uwagi na takie szczegóły, jak jedzenie przez dzieci chrupek.
- Powinniśmy być bardziej wyrozumiali dla decyzji, które mamy podejmują względem swoich dzieci.
Może cię zainteresować także: Człowiek-przekąska. Polskim dzieciom buły i chrupki przyrosły do dłoni
Wymagania wobec mam są ogromne
W taki właśnie sposób same siebie wpędzamy w spiralę niekończących się wymagań. Oczywiście, każda z nas stara się, by dzieci jadły jak najzdrowiej, miały zbilansowaną dietę i dostarczały do organizmu wszystkich produktów potrzebnych do wzrostu. To jasne.
Ale czy naprawdę musimy zwracać sobie nawzajem uwagę na chrupki, czy bułkę w rękach dziecka? Myślę, że inni ludzie – rodzina, znajomi czy nawet obce osoby – mają wobec nas wystarczająco dużo wymagań. Jesteśmy przeciążone codziennymi obowiązkami: praniem, sprzątaniem, nieustannym odpowiadaniem na dziecięce "a dlaczego?".
Czasami resztkami sił kładziemy dzieci spać, potykając się jednocześnie o porozrzucane zabawki. Za moment widzimy, że ubrane już na spacer dziecko się zsikało. Rozbieramy je. Myjemy. Zakładamy mu świeże ubranka. Do pojemnika wrzucamy pokrojone jabłka i banany – niezjedzone drugie śniadanie dziecka.
Jedną ręką pchamy wózek, a drugą udało nam się schwycić jeszcze chrupki. "Gdyby zgłodniało" – przechodzi nam przez myśl i jak widmo wraca wspomnienie spaceru sprzed tygodnia, gdy niefortunnie zapomniałaś wziąć ze sobą przekąsek, a głodne dziecko krzyczało wniebogłosy, przyciągając podejrzliwe spojrzenia przechodniów.
Myślisz o tych wszystkich rzeczach, które udało ci się dzisiaj zrobić (obiad, sprzątnięcie mieszkania podczas drzemki dziecka, powieszenie prania, zdjęcie poprzedniego – to dopiero początek długaśnej listy). Myślisz też o rzeczach, których nie udało ci się zrobić (realizacja zlecenia w twojej dodatkowej pracy, odpoczynek, wypicie ciepłej kawy...).
W końcu ostatecznie żegnasz się z przygnębieniem. Myślisz sobie, że dziś jest piękny słoneczny dzień, dziecko wcale nie marudzi, a przed sobą masz piękny wspólnie spędzony spacer. Cieszysz się z drobiazgów. Że świeci słońce, że synek radośnie wita przechodzącego obok psa. Już jest lepiej.
Małe chrupki i wielka afera
Dziecko zaczyna wołać: "chlupa!", więc wkładasz mu do prawej i lewej rączki chrupki. Jesteś jego mamą, więc dobrze wiesz, że lubi mieć je w jednej i drugiej dłoni. Miłe dobiega końca.
Nagle słyszysz z ust przechodzącej obok kobiety: "Po co pani daje dziecku takie świństwo?! Nie lepiej dać mu marcheweczki?".
To jest właśnie ten moment, w którym wewnętrznie wybuchasz. Zaczynasz myśleć sobie, z jakiej racji obca kobieta mówi ci, czym masz karmić swoje dziecko. Z drugiej strony przychodzi myśl, że może faktycznie jesteś złą matką. Lepiej było kupić tę zdrową wersję buraczkowych chrupek, która kosztuje krocie.
A później jak lawina nadciąga cała seria myśli: a jeśli nie tylko w diecie dziecka zawaliłam? Może tak naprawdę nie chodzi jedynie o te głupie chrupki, ale też o wychowanie, poświęcanie czasu dziecku itd.?
Do takiej mamy mam tylko jeden apel. Odpuść, ignoruj dobre rady. Czasami naprawdę potrzebujemy 10 minut dla siebie, które dziecko spędza na oglądaniu bajek. Czasami musimy zamówić obiad, zamiast go gotować. Czasami powinnyśmy zrezygnować z idealnego, poradnikowego wychowania na rzecz własnego zdrowia psychicznego.
Może cię zainteresować także: Współczesne macierzyństwo jest dużo trudniejsze niż macierzyństwo naszych mam