Królowa lumpeksów zdradza sekret. Skąd tak naprawdę biorą się ubrania w second-handach?

Agnieszka Miastowska
Zastanawialiście się kiedyś, skąd pochodzą ubrania w lumpeksach? Jaką drogę przebyły, zanim trafiły na wieszak? Oraz gdzie przekazać ciuchy, których sami nie nosimy? Na te i inne pytania dotyczące świadomego dbania o odzież odpowiada nam Zosia Zochniak z instagramowego profilu "Ubrania do oddania" i wyjaśnia, dlaczego tanie ubrania są dla bogatych ludzi.
Archiwum Prywatne
Profil "Ubrania do oddania" na Instagramie obserwuje ponad 35 tysięcy osób, a jego popularność ciągle rośnie. Zosia Zochniak wie o ubraniach wszystko, co powinniśmy wiedzieć jako świadomi konsumenci, i chętnie się tym dzieli.


Dlatego postanowiłam porozmawiać z nią i zapytać, co zrobić, by kupować i dbać o ubrania rozsądnie.
Czym dokładnie się zajmujesz poza prowadzaniem wspomnianego już Instagrama "Ubrania do oddania"?

Jestem pomysłodawczynią i współzałożycielką "Ubrań do oddania". Założyliśmy to razem z moim partnerem Tomkiem na przełomie 2017 i 2018 roku, bo bardzo chcieliśmy zmienić swoje życie.

Do tamtej pory żyliśmy bardzo konsumpcyjnie i egoistycznie, a za sprawą kilku zbiegów okoliczności zaczęliśmy się trochę więcej dowiadywać o drugim obiegu i rynku odzieży używanej. Najpierw w Wielkiej Brytanii, potem też w Polsce. Ponad pół roku zajął nam research rynku w Polsce, żeby dowiedzieć się, ile warty jest ten rynek, jak jest skonstruowany, jak działa szara strefa, jak wygląda handel z krajami afrykańskimi.

Widzieliśmy w tym ogromny potencjał biznesowy, ale też pasję. Postanowiliśmy zrobić rewolucję w branży odzieży używanej w Polsce.

Co dokładnie robicie na co dzień poza tym, że edukujesz na swoim Instagramie na temat ubrań z drugiego obiegu?

Instagramem zajmuję się zupełnie po godzinach, a na co dzień zajmuję się odzieżą używaną. Gdy dowiedzieliśmy się, jak funkcjonują zbiórki odzieży używanych w Polsce, to pomyśleliśmy sobie, że wprowadzimy do tego archaicznego świata fundraising, czyli taką najprostszą i najpopularniejszą formę pomocy w Polsce i na świecie. Chcieliśmy przenieść zbiórki odzieży używanej do Internetu i udało nam się to zrobić.

Stworzyliśmy portal, który nazywa się UbraniaDoOddania.pl, w którym każdy użytkownik może w wartościowy, transparentny i darmowy sposób pozbyć się swoich niepotrzebnych ubrań.

Wystarczy, że spakuje je w karton, wybierze fundację, którą chce wesprzeć swoją darowizną i zamówi bezpłatnego kuriera, który w wyznaczonym dniu odbierze spakowane kartony.
Archiwum Prywatne
Każdy kilogram tych rzeczy zamieniany jest na darowiznę finansową na rzecz wybranej przez użytkownika fundacji. Do wyboru jest ich aktualnie około 250 – od takich dużych, jak WOŚP, UNICEF, SOS Wioski Dziecięce, po mniejsze, działające lokalnie inicjatywy.

Bardzo nam zależało na tym, żeby taki model zbiórek uczynić transparentnym i dzięki temu dobijamy do 400 000 złotych przekazanych na rzecz współpracujących z nami fundacji. Rzeczy, które do nas trafiają, po przesortowaniu trafiają do ponownego obiegu, zatem w 100 proc. realizujemy założenia gospodarki cyrkularnej.

Gdzie trafiają te rzeczy?

Najpierw do naszego magazynu, gdzie są ważone, abyśmy mogli automatycznie przekazać darowiznę do wybranej fundacji, następnie są sortowane i w pierwszej kolejności trafiają do sieci partnerskich sklepów second hand, które z nami współpracują.

Część tych towarów jest przez nas magazynowana i trafi do naszej sieci cyrkularnych butików, bo my kochamy polski vintage, a takiego brakuje często w typowych lumpeksach. Ubrania letnie, które są zgodne z zamówieniami naszych kontrahentów afrykańskich, sprzedawane są do nich.

Jako darowizna?

Nie ma czegoś takiego jak darowizna. To największy mit handlu odzieżą używaną z Afryką. Kupcy afrykańscy to bardzo wymagający klient. Zatem nie ma tutaj przestrzeni na darowywanie czegokolwiek komukolwiek – jest to w 100 proc. intratny biznes.

Na początku warto uświadomić sobie, że Polska jest największym odbiorcą odzieży używanej z Wielkiej Brytanii. Rynek odzieży używanej w Polsce jest wart ponad 10 miliardów złotych.

I tutaj mam na myśli zarówno import, jak i eksport. Po nas wśród kontrahentów Wielkiej Brytanii na drugim miejscu jest Ghana. Ich rynek wart jest dwa razy więcej. Wynika to z tego, że odzież używana jest jednym z głównych obszarów działalności biznesowej w krajach afrykańskich.

Prowadzą to przedsiębiorcy, którzy mają bardzo wysokie oczekiwania. Przylatują do polskich sprzedawców, najpierw na wizję sortowni. Zanim dokonają zamówienia, to muszą obejrzeć specyfikację twoich rzeczy, poznać ich źródło, sprawdzić jakość i twoją wiarygodność
Archiwum Prywatne
Jeśli przejdziesz taką wizytację, to wysyłają ci packing list. To zazwyczaj lista, która składa się z minimum 60 precyzyjnie określonych kategorii tego, co oni chcą u ciebie kupić, np. koszulki dziecięce bawełniane 0-4 lat.

Robiąc taki interes z kupcami z Afryki, musisz sprzedać im kontener na 25 ton ubrań. Gdy dostajesz takie zamówienie od kontrahenta, musisz powiedzieć mu, jakim asortymentem dysponujesz i na tej podstawie on decyduje o tym, czy jesteś dla niego atrakcyjnym dostawcą. A to nie zawsze jest oczywiste, ponieważ uzależnione jest od szczegółowego asortymentu.

Później kontrahenci wysyłają do ciebie supervisora, który uczy twoich pracowników przygotowywania zamówień pracując z tobą przez kilka miesięcy. Dopiero gdy on to zaakceptuje, możesz sprzedać kupcom kontener odzieży używanej. To bardzo skomplikowane.

A do Polski najwięcej odzieży trafia z Wielkiej Brytanii?

Mamy takie powiedzenie i uważam, że nie jest w żaden sposób przesadzone, że Polska jest tekstylnym wysypiskiem śmieci dla krajów europejskich.

W Polsce mamy 30 tysięcy lumpeksów, 85 proc. ubrań w tych sklepach pochodzi z Wielkiej Brytanii. Przedsiębiorcy zajmujący się sprowadzaniem odzieży używanej, czyli głównie właściciele lumpeksów, dzielą ją na dwie kategorie.

Albo uda się to sprzedać w Polsce, albo jest to odpad. W pierwszym rzucie starasz się to sprzedać w swoim second-handzie. Jeśli się nie uda, możesz tę odzież po-sklepową spróbować sprzedać w Afryce czy Pakistanie. Ale nadal zostaje ci duża ilość odpadów, których musisz się jakoś pozbyć.
Archiwum Prywatne
I na terenie naszego kraju zostaje mnóstwo odpadów tekstylnych. Są tylko dwie firmy, które mają możliwość wartościowego gospodarowania odpadem tekstylnym, w tym posiadają technologię do utylizacji odpadów tekstylnych np. jako kompozyt bądź granulat stosowany jak składnik paliwa alternatywnego sprzedawanego do cementowni.

A wszystkie mniejsze firmy, przydomowe, kogoś, kto ma kilka sklepów z odzieżą używaną, nie dysponują taką technologią, więc często pozbywają się tylko odpadów poza wszelką kontrolą i ewidencją – dogadują się z pracownikami komunalnych odpadów tekstylnych i spalają je przydomowo.

Wyrzucają te odpady do lasu, tworzą własne dzikie wysypiska. Wynika to z tego, że zgodnie z ustawą o odpadach – odpad tekstylny należy zutylizować.

Aby było to możliwe, najpierw należy uzyskać pozwolenie na import odpadów, następnie zaraportować statystyki z sortowania, a kolejno zapłacić komuś, kto posiada technologię umożliwiającą utylizację, a w Polsce są sposoby na to, aby to obejść. Właśnie w mało ekologiczny i transparentny sposób.

To te wszystkie historie, w których dowiadujemy się, że gdzieś powstało wysypisko używanych ubrań. To taka osadzona w polskiej mentalności utylizacja...

Mówiłaś, że najwięcej ubrań trafia do nas z Wielkiej Brytanii. Od kogo dokładnie dostaję bluzkę, którą kupuję w second-handzie z ubraniami z UK?

Najbardziej popularnym sposobem zbiórki odzieży w Wielkiej Brytanii są tak zwane zbiórki "door to door".

Firma, która obsługuje dany obszar, roznosi po domach reklamówki, na których napisane jest "przekaż swoje niepotrzebne rzeczy i wspomóż fundację x".

Brytyjczycy wrzucają swoje rzeczy do tych reklamówek, a następnie polscy przedsiębiorcy wchodzą na OLX, wpisują "niesort UK" i zamawiają sobie tira towaru od takiej firmy. Następnie przesortowują te worki i wywieszają w sklepie, w którym kupujesz tę bluzkę.

Są to firmy z Polski, z Wielkiej Brytanii, albo zakładane przez imigrantów. Przyjmuje się, że Brytyjczycy produkują rocznie 1 700 000 ton niepotrzebnych ubrań, butów i akcesoriów. Na jedną rzecz, którą Brytyjczyk kupuje, jedną wyrzuca. Brytyjczycy w ten sposób pozbywają się śmieci.

Czy lumpeks faktycznie jest najbardziej ekologicznym wyborem? Wiele mówi się o tym, że najgorszym źródłem ubrań jest sieciówka, wyżej są polscy producenci, ale najlepiej wybierać second-handy.

Kiedyś byłam taka zero-jedynkowa, ale z upływem czasu uważam, że żadna z tych opcji nie jest tylko zła albo tylko dobra. Ja mam rodziców, którzy w małej miejscowości prowadzą sklep z ubraniami. Moja mama jeździ do Łodzi, kupuje ubrania damskie i sprzedaje je w swoim sklepie.

Te ubrania są ładne, sklepik malutki i pachnący, ale ja dokładnie wiem, skąd biorą się te ubrania w Łodzi. Rzadko kiedy są to ubrania polskich producentów.

Prawo w Polsce funkcjonuje w ten sposób, że wystarczy przyszyć guzik w Polsce, by na metce napisać "wyprodukowane w Polsce", nawet jeśli cała konstrukcja pochodzi np. z Bangladeszu. Nie jest to więc zero-jedynkowe. Nie mogę także powiedzieć, że sieciówki są najniżej w hierarchii ekologicznego kupowania ubrań dlatego, że mają największą możliwość wprowadzenia licznych zmian. Często w dyskusjach na temat lumpeksów wiele osób mówi mi, że nie są w stanie kupować używanych rzeczy, więc korzystają tylko z sieciówek.

W sieciówce też możemy robić przemyślane i rozsądne zakupy. Możemy kupić bawełniany t-shirt za 19 złotych albo t-shirt z bawełny organicznej za 29 złotych. My jako konsumenci musimy rozumieć, dlaczego większe korzyści dla naszego zdrowia i środowiska ma to wydanie 10 złotych więcej niż oszczędzanie na wszystkim.

Lubię powtarzać, że kupowanie tanich rzeczy jest dla bogatych ludzi. Jeśli kupujesz tanią rzecz, to musi cię być stać, żeby po 2-3 założeniach taki ciuch wyrzucić, i to jest błędne koło.

Second-hand ideowo jest faktycznie najlepszym rozwiązaniem, ale nie możemy wychodzić z założenia, że skoro kupuję coś w drugim obiegu, to mogę robić to na wariata – bez ograniczeń, nie zwracając uwagi na materiał, z którego te rzeczy zostały wykonane i uważać, że nadal będzie to ekologiczne.

Jak więc kupować w lumpeksie, rozsądnie i z myślą o środowisku?

My bardzo byśmy chcieli, żeby rynek odzieży używanej w Polsce funkcjonował zgodnie z założeniami gospodarki cyrkularnej, czyli żebyśmy zamykali ten obieg odzieży używanej w naszym kraju.

W naszych "Ubraniach do oddania" pracujemy teraz na to, aby jeszcze w 2021 roku domknąć nasz obieg własną siecią pierwszych w Polsce cyrkularnych second-handów.

Zamknięty obieg i cyrkularność to scenariusz, w którym nową rzecz kupujemy w sklepie w Polsce, tu przekazujemy ją do ponownego zagospodarowania, w Polsce trafia do ponownego obiegu – dostając drugie życie.

Wtedy moglibyśmy powiedzieć, że jesteśmy zrównoważeni. W tym momencie ściągamy setki ton odpadów tekstylnych z Wielkiej Brytanii i tworzymy pozory, że jest to rozsądna gospodarka.
Archiwum Prywatne
Wyliczyłam kiedyś z moim partnerem, że na jedną rzecz, która wisi na wieszaku w second-handzie, pięć innych zostało spalonych albo zutylizowanych w nieekologiczny sposób. Czy kupowanie takiej rzeczy w second-handzie jest ekologiczne? Można by dyskutować.

Więc jeśli chcesz kupować w lumpeksie ekonomicznie i ekologicznie, to zwracaj uwagę na dobre, naturalne materiały. Unikajmy poliestru, wełnianych marynarek na poliestrowych poszewkach, spodni dżinsowych z elastanem.

Szukajmy wełny, jedwabiu, kaszmiru, bawełny organicznej, czystego dżinsu, wyrobów z naturalnej skóry. Wszystkich materiałów, które nie są obładowane plastikiem. Musimy mieć świadomość, że akrylowy sweter to dokładnie sweter, który posiada 100 proc. plastiku. Bawełna z akrylem to także bawełna plus plastik, który sprawia, że nasze ciało nie może oddychać.

Jeżeli sięgasz po dobrej jakości materiały, to w kolejnym kroku musisz wiedzieć, jak o nie dbać. Jeśli kupisz sobie wełniany sweter, to możliwe, że on nie będzie w kotki jedzące pizzę i z logo popularnego serialu. Ale to, co zyskujesz, kupując go, to jego ponadczasowość.

Naturalne materiały wyglądają szlachetnie i porządnie. Jeśli nauczymy się o nie dbać, prać, prasować i suszyć, to będą nam służyć latami.

Kaszmirowy sweter z lumpeksu to 40 złotych, a możemy go nosić i dwa lata. Są takie statystyki, że jedną nową rzecz zakładamy niecałe siedem razy. To fałszywa oszczędność i kupowanie ubrań obarczonych plastikiem.

Dbanie o ubrania też bywa problematyczne. Co z odwiecznym dylematem, czy prasowanie jest eko?

Nie ma na to jasnej odpowiedzi. Niektórzy w ogóle nie prasują ubrań albo nie piorą dżinsów, tylko rozwieszają je w łazience, biorąc gorący prysznic, żeby odświeżyć je parą.

Ja nie używam żelazka, tylko parownicy. Czasem zamiast wyprać dane ubranie mogę po prostu użyć parownicy, bo ona skutecznie je odświeży. Czy jest to w pełni ekologiczne? Trudno powiedzieć, ja robię to intuicyjnie, dobieram metodę do danej rzeczy.

Ja oduczyłam się już hejtowania w stylu "nie możesz prasować", ale po dyskusjach na moim Instagramie widzę, że mamy tendencję do przesadzania z prasowaniem i praniem.

Temperaturę na żelazku i w pralce zawsze ustawiamy na możliwie najwyższe, nie żałujemy proszku do prania ani płynu do płukania, a to często przynosi odwrotny skutek.

Tak naprawdę nie ma nic złego w praniu i prasowaniu, gdy dostosujemy warunki do potrzeb tej rzeczy. Powinniśmy patrzeć na metkę i stosować się do jej zaleceń albo do naszej oceny stanu tej rzeczy. Lubię przykład bawełnianych koszulek z bawełny konwencjonalnej – to bawełna najgorszej jakości, cienka o luźnym nietrwałym splocie, wybarwiona, często z nadrukami czy aplikacjami. Wiele osób pisze do mnie, że rzecz ze stuprocentowej bawełny po dwóch praniach jest zniszczona i jak to możliwe, że tak się stało?

Ja zawsze podkreślam, że przede wszystkim to nie jest rzecz ze stuprocentowej bawełny, nawet jeżeli tak jest na metce. Bawełny jest tam około 70 proc., resztę stanowią barwniki, chemia użyta do impregnacji, dodatki, prasowanki, nitki.

Po drugie trzeba uważać, jak robimy pranie – czy nie wrzucamy do bębna koszulki wraz z bluzą, której suwak może zniszczyć materiał, jaką ustawiamy temperaturę. Ja zawsze radzę, by bez względu na to, jaką chcesz ustawić temperaturę prania, obniżyć ją o 10 stopni.

Ludzie piszą do mnie, że po dwóch miesiącach ich ręczniki są twarde i zmechacone, chociaż piorą je tylko, gdy zwilgotnieją i to w temperaturze 90 stopni. Wtedy tłumaczę, że ręczniki można prać w 40 stopniach, użyć mniej detergentu i dodatkowo wlać odrobinę octu dla zmiękczenia materiału.

Takie ręczniki będą miękkie i przyjemne. Jeśli ustawiamy za wysoką temperaturę prania, to zbijamy włókna ręczników, płyn zmiękczający wnika w strukturę włókna i tym bardziej je utwardza. Niska temperatura i ocet są nie tylko bardziej ekologiczne, one po prostu lepiej działają na materiał.

Poza tym ręczników używamy sami do własnego ciała i to zazwyczaj czystego. Dlaczego w takim razie ręczniki pierzemy w 90 stopniach, a całą resztę w 40? Dbając o przydatność tekstyliów powinniśmy przywiązywać większą uwagę do logicznego myślenia i mądrego prania.

Wiemy już, gdzie kupować, co kupować i jak dbać o ubrania, żeby służyły nam długo. Jak jednak zacząć być eko? Mam pełną szafę ubrań słabej jakości – powinnam przejść na minimalizm, iść do lumpeksu?

W żadnym razie. Tu nawet nie chodzi o "bycie eko", bo bycie w pełni ekologicznym w obszarze ubrań to bardzo wymagająca sprawa. Pierwsze, co radzę, to porządki w szafie.

W piątkowy wieczór kup sobie butelkę dobrego wina, puść swoją ulubioną muzykę, ubierz się wygodnie i wywal wszystko z szafy. A potem podziel to na dwie sterty – ubrania, które nosisz chętnie i rzeczy, które masz z jakiegoś bliżej nieznanego powodu.

A potem spójrz na te sterty jeszcze raz i rzeczy, które nosisz chętnie, podziel ponownie na ubrania, które naprawdę często zakładasz i takie, które czekają na jakąś okazję. I zrób tak ze wszystkim: bielizną, skarpetkami, paskami, torebkami itd.

Po takiej selekcji wizualnej przyjrzyj się materiałowi, z którego są wykonane. Jeśli dana bluzka jest niewygodna, pocisz się w niej, bo jest poliestrowa, to nie jest to rzecz, która powinna być w twojej szafie. Intuicyjnie będziesz sięgała po rzeczy i ładne, i komfortowe. W Internecie jest mnóstwo poradników dotyczących tworzenia szafy kapsułowej, czyli dobierania rzeczy w ten sposób, byśmy mogły wyciągnąć z szafy kilka elementów i stworzyć pasującą całość.

Dopiero po selekcji i rozpisaniu sobie, jakich ubrań nam naprawdę potrzeba, możemy zdecydować, czy będziemy szukać rozsądnie w sieciówkach, czy w second-handach, a może czegoś premium od polskich marek?

To mój scenariusz na świadome podejście do ubrań. A jeśli przy przebieraniu szafy okazało się, że paru rzeczy nie potrzebujemy, to wystarczy spakować je w kartony z recyklingu i w UbraniaDoOddania.pl zamówić bezpłatnego kuriera po ich odbiór, a ja z Tomkiem damy im drugie życie.