"Delfiny wyczuwają płód, przekonałam się o tym". Polka o wychowaniu dzieci w Turcji i delfinoterapii

Iza Orlicz
"Delfiny to jedne najbardziej empatycznych i inteligentnych zwierząt na świecie. Gdy byłam w ciąży podpływały do mojego brzucha i wydawały ledwo słyszalne dźwięki, a wtedy mój synek reagował podskokami i fikołkami w brzuchu" - opowiada nam Polka, która mieszka w Turcji i zajmuje się tam delfinoterapią.
Agnieszka wprowadza synka w tajniki pływania z delfinami Archiwum prywatne
Agnieszka Bobran z wykształcenia jest pedagogiem, delfinoterapeutką w Centrum Trampolina. W tureckim Bodrum prowadzi zajęcia z delfinoterapii, prywatnie żona Omera i mama 3,5-letniegio Yunusa.

Skąd pomysł, by zawodowo zająć się delfinoterapią?

Od dzieciństwa, tak naprawdę od kiedy obejrzałam bajkę "Biały delfin Um” fascynują mnie te niezwykłe zwierzęta. Kilkanaście lat temu zrobiłam sobie prezent na urodziny i pojechałam na Krym, by w tamtejszym delfinarium popływać z delfinami.


To było niesamowite przeżycie. Zaczęłam się tym interesować, zdobyłam niezbędne uprawnienia i tak 12 lat temu zostałam delfinoterapeutką. Najpierw wyjeżdżałam 2-3 razy w roku na turnusy, potem chętnych na terapię było coraz więcej, więc założyłam własną firmę i w Turcji, konkretnie w Bodrum zaczęłam spędzać znaczną część roku.

Prowadzisz terapię w warunkach naturalnych.

Tak, delfinarium, w którym prowadzimy zajęcia nie znajduje się w zamkniętym pomieszczeniu, ale na morzu. Chodzi o dobrostan delfinów i skuteczność terapii, w naturalnych warunkach zjawisko echolokacji nie jest zakłócone przez ograniczoną przestrzeń.

W praktyce wygląda to tak, że dziecko wchodzi do wody z terapeutą, czyli ze mną oraz trenerem, który sprawuje pieczę nad zachowaniem delfina. Jedna sesja trwa ok. 25 minut, podczas której podążamy za dzieckiem, gdy nawiązuje kontakt z delfinem. I wykonujemy ćwiczenia terapeutyczne, ale wszystkie są w formie zabawy, np. rzucanie piłek delfinom lub karmienie ich rybami.

W czym tkwi siła delfinoterapii?

Ma ona kilka kluczowych elementów. Pierwszy to kontakt z jednymi z najbardziej empatycznych i inteligentnych zwierząt na świecie. Deliny chętnie współpracują i świetnie reagują na niepełnosprawne dzieci, bo akceptują je takimi, jakie one są. Drugi element to walor wody, bo zajęcia przyjmują formę zabawy, dzieci nie czują się naciskane do ćwiczeń.

Kolejny to fakt, że delfiny posługują się echolokacją i wysyłają ultradźwięki, których my nie słyszymy, ale które działają na nasze ciało i dają efekt mikromasażu. Zajęcia z delfinami są terapią wspomagającą, bo odprężają i odblokowują, dlatego często polecane są, gdy rehabilitacja danego dziecka utknęła w miejscu. Zdarzają się nam małe cuda, np. że podczas delfinoterapii dziecko wypowie swoje pierwsze słowo lub zwiększy zakres ruchu, o który terapeuci walczyli od miesięcy.
Agnieszka z mężem prowadzą zajęciaArchiwum prywatne
Wszystkie dzieci z niepełnosprawnościami mogą w niej uczestniczyć?

Tak, i te, które mają spektrum autyzmu, wady genetyczne, zespół Downa, ale i opóźnienia psychoruchowe. Dla dorosłych też organizujemy zajęcia, bo kontakt z delfinami to ogromna dawka endorfin. Zajęcia pomagają, gdy zmagamy się z wahaniami nastroju, stanami depresyjnymi, redukują stres, również ten pourazowy.

Z Turcją jesteś związana nie tylko zawodowo, ale też prywatnie.

Tak, tam poznałam mojego męża. Jest trenerem delfinów i niewątpliwie praca nas nie tylko połączyła, ale i do siebie zbliżyła. Wspólnie cieszyliśmy się z każdych, nawet najmniejszych sukcesów naszych podopiecznych. Sympatia, która narodziła się w pracy w naturalny sposób przeszła na grunt prywatny… i tak to się potoczyło (śmiech).

Waszego synka urodziłaś w Turcji czy wróciłaś do Polski?

Wróciłam do Augustowa, bo za słabo znam turecki i bałam się, że w trakcie porodu nie zdołam się porozumieć się z lekarzami. Ale prawie całą ciążę spędziłam w Bodrum, pracowałam jeszcze na początku drugiego trymestru.

Zresztą delfiny mogą pełnić rolę "testu ciążowego”, czytałam o tym, że wyczuwają płód, a gdy byłam w ciąży mogłam przekonać się o tym na własne oczy. Podpływały do mojego brzucha i wydawały ledwo słyszalne dźwięki. A wtedy mój synek reagował podskokami i fikołkami w brzuchu.
Yunus już pływa z delfinamiArchiwum prywatne
W Turcji wzięliście też ślub?

Tak i wygląda on nieco inaczej niż w naszym kraju. Najpierw są zaręczyny, podczas których młodzi wymieniają się obrączkami, a po jakimś czasie odbywa się ślub w urzędzie stanu cywilnego. Za to wesele trwa dwa dni, bo najpierw jest uroczystość panny młodej, podczas której obecny jest pan młody, a potem druga impreza w miejscu, gdzie młodzi będą mieszkać.

Twój mąż jest muzułmaninem, a ty protestantką. W jakiej wierze zdecydowaliście wychować syna?

Pozna obie religie, a potem sam zdecyduje. To podobnie jak z dwujęzycznością, ja mówię do niego po polsku, mąż po turecku i w naturalny sposób przyswaja obydwa języki.

Co w podejściu do wychowywania dzieci podoba ci się w Turcji?

Są tam uwielbiane i hołubione. Nawet do obcych dzieci podchodzi się z otwartością i serdecznością. Turcy je chętnie przytulają, całują, nie wstydzą się okazywania uczuć i nikt tu nie ma skojarzeń ze "złym dotykiem”.

Dzieciom też pozwala się na więcej, coś co w Polsce uznalibyśmy za rozpuszczenie, tam jest normą. Dzieci mogą eksplorować świat, badać granice, nikt nie posądzi ich o nadpobudliwość (śmiech). Również dzieci z niepełnosprawnością są w pełni akceptowane i traktowane życzliwie.

Mama jednej z moich podopiecznych, dziewczynki z zespołem Downa, powiedziała mi, że jej córka nigdzie nie czuje się tak samotna jak w Polsce. To u nas nie może nigdy znaleźć dzieci chętnych z nią do zabawy. To oczywiście nie wina tych dzieci, ale dorosłych.

A co cię najbardziej zszokowało w Turcji?

Na pewno brak zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Wielokrotnie widziałam dzieci przewożone bez fotelików, na kolanach dorosłych lub nierzadki jest widok czteroosobowej rodziny, która trasą szybkiego ruchu jedzie na motorze i przewozi dzieci bez kasków. To, co mi się jeszcze bardzo nie podoba, to fakt, że nadal są tam stosowane kary cielesne wobec dzieci. Klaps jest tam zupełną normą, niestety.

Teraz, gdy spędzacie czas w Polsce, tęsknisz za Turcją? Za pracą?

Gdy jestem tam tęsknię za rodziną, gdy jestem tutaj tęsknię za słońcem, plażą, morzem i oczywiście delfinami. Może kiedyś w nasze zawodowe ślady pójdzie nasz synek? W końcu nie przez przypadek daliśmy mu na imię Yunus, co w dosłownym tłumaczeniu po turecku znaczy delfin.

Więcej informacji o delfinoterapii na stronie: delfinoterapia.com.pl