"Mam wzywać policję na wesele? To absurd!". Do czego zakaz tańca zmusza restauratorów i nowożeńców

Iza Orlicz
Wprowadzone przez rząd obostrzenia, dotyczące organizacji wesel wprowadziły ogromny zamęt w branży ślubnej. Najwięcej kontrowersji wzbudza zapis, który prawnicy interpretują jako zakaz tańczenia. "W tym tygodniu dostaliśmy informację o odwołaniu trzech wesel, które miały się odbyć do końca tego roku. Oddałam zaliczki młodym, rozumiem ich, co to za wesele z takimi ograniczeniami” – mówi nam właścicielka warszawskiej restauracji.
Z rozporządzenia wynika, że na weselach obowiązuje zakaz tańczenia unsplash.com
Zgodnie z przepisami nowego rozporządzenia Rady Ministrów wesela w dobie pandemii koronawirusa odbywają się (od 10 października) na nowych zasadach. Liczba gości jest ograniczona: w strefie żółtej do 75 osób, w strefie czerwonej do 50 osób.
Co więcej, podczas przyjęcia obowiązuje noszenie maseczek. Można je ściągnąć dopiero wtedy, gdy weselnicy zajmą miejsce, w którym będą spożywać jedzenie.

Odwołują wesela


Najwięcej kontrowersji wzbudza zapis o zakazie prowadzenia działalności, która "polega na udostępnianiu miejsca do tańczenia organizowanego w pomieszczeniach lub w innych miejscach o zamkniętej przestrzeni". Prawnicy, którzy interpretowali ten zapis są zdania, że w rzeczywistości zakazuje on tańczenia na weselach.


– Odwołaliśmy nasze wesele. Najpierw przełożyliśmy je z marca na koniec października, licząc na to, że sytuacja związana z pandemią ustabilizuje się. Teraz jest jeszcze gorzej, niż było pół rok temu, dlatego podjęliśmy decyzję o odwołaniu imprezy – mówi nam 31-letnia Dagmara.

– Czuję złość, ale jak miałoby wyglądać nasze wesele? Bez tańczenia? Z połową gości, bo wiele osób, które zaprosiliśmy, poinformowało nas, że jednak nie przyjdą – dodaje niedoszła panna młoda.

Restauratorzy przyznają, że liczą kolejne straty. Jeszcze zanim rząd wprowadził październikowe ograniczenia, część wesel została odwołana, teraz boją się, że zostaną odwołane te zaplanowane na ten i początek następnego roku.

– W tym tygodniu dostaliśmy informację o odwołaniu trzech ostatnich wesel, które miały się odbyć do końca tego roku. Oddałam zaliczki młodym, rozumiem ich, co to za wesele z takimi ograniczeniami. Te restrykcje zabijają branżę weselną – mówi nam właścicielka warszawskiej restauracji.

Przyznaje, że w tej sytuacji liczy przede wszystkim na chrzciny i inne przyjęcia okolicznościowe, które odbywają się bez tańczenia, zwykle w mniejszym gronie.
– Licząc optymistycznie, dopiero w połowie przyszłego roku odbijemy sobie te straty – dodaje bez przekonania.

To jakiś absurd!


Co z restauracjami, hotelami czy salami, które mają nadal rezerwacje na wesela? Do zapisu o braku możliwości tańczenia podchodzą bardzo różnie.

– Organizujemy ostatnie wesele w tym roku. Miało być 80 osób, ale z powodu pandemii będzie tylko 24 gości. Mamy miejsce do tańczenia i po konsultacji z naszym prawnikiem ten parkiet będzie weselnikom udostępniony. Jest duży, więc można zachować odpowiedni odstęp – opowiada menadżerka w jednej z krakowskich restauracji, która udostępnia sale na wesela.

– Oczywiście przestrzegamy też reżimu sanitarnego: obowiązują maseczki, stoły będą 2-3-osobowe, goście weselni nie będą mieli styczności z gośćmi z naszej restauracji, która działa na bieżąco – dodaje.

Z kolei właściciel innej krakowskiej sali bankietowej przyznaje, że słyszał o zapisie dotyczącym zakazu tańczenia na weselach, dlatego tak przeorganizował miejsce w lokalu, by nie było takiej możliwości.

– Mamy jeszcze dwa nieduże wesela w tym roku. Zastosowałem się do rozporządzenia, ale z drugiej strony, jeśli w którymś momencie weselnicy rozsuną stoły i zaczną tańczyć, to co mam zrobić? Przecież nie będę wzywał policji, to jakiś absurd – mówi wprost.

Nasza redakcyjna koleżanka była na weselu w dniu wejścia rozporządzenia w życie.
– To było wesele mojej przyjaciółki, impreza odbywała się w knajpie. Tańczyliśmy normalnie, ani nowożeńcy, ani właściciele lokalu nie protestowali. Być może jeszcze niewiele osób wiedziało o tym zakazie – mówi.

Nie jest to jednak chyba tylko kwestia wiedzy, a podejścia do tego ograniczenia. Wielu osobom wydaje się ono bezsensowne i godzące w sens organizacji wesela.

– Mamy wesele w grudniu, na niewiele ponad 30 osób. Nawet jeśli nadal będą obowiązywać te ograniczenia, ja i tak z moim świeżo poślubionym mężem zatańczę. Przecież to jest tradycja, pierwszy taniec po prostu musi być – mówi nam Magdalena.