Żałuję, że nikt mi tego nie powiedział. 7 zdań, które chciałabym usłyszeć przed pójściem do szkoły

Magdalena Konczal
Siedzę w pracy, dzień jak co dzień. Po chwili słyszę jednak dobiegający zza okna dzwonek, zwiastujący rozpoczęcie zajęć w szkole. No tak, 3 września. Mimowolnie zaczynam więc przypominać sobie czas, w którym ja pierwszy raz przekroczyłam szkolne mury i dowiedziałam się, że "teraz już nie będzie zabawy, a jedynie siedzenie w ławce". Co bym powiedziała tej małej, przestraszonej dziewczynce, która z plecakiem większym od niej samej, jednocześnie się stresowała i ekscytowała? Jest tego trochę i gdyby ktoś mi to wtedy powiedział, z pewnością byłoby łatwiej.
Te 7 rzeczy chciałabym usłyszeć przed rozpoczęciem szkoły unsplash/ Raka Muhammad

1. "Nie jesteś gorsza"

Na samym początku powiedziałabym jej, że nie musi wiecznie porównywać się z innymi koleżankami, które od zawsze były tymi najzdolniejszymi we wszystkich dziedzinach. I że wcale nie musi czuć w sobie tego okropnego wstydu, kiedy wszyscy podchodzą do nauczycielki z rozwiązanymi zadaniami matematycznymi, a jej zbiera się na płacz, bo naprawdę bardzo się stara, ale nie wie jak je rozwiązać.

Chciałabym, żeby wiedziała, że tabliczka mnożenia nie decyduje o jej wartości, a ten wstyd wcale nie jest słuszny. "Nie musisz być taka jak inni" - powiedziałabym jej dzisiaj.


2. "Nie musisz brać udziału w walce o czerwony pasek"

Dobrze, by było, gdyby wtedy ta mała dziewczynka wiedziała, że czerwony pasek nic nie znaczy. To tylko suma wyżebranych od nauczycieli ocen, które dostawaliśmy za zrobienie dodatkowych prac.

Chciałabym, żeby była świadoma, że on nie jest najważniejszym celem, który trzeba osiągnąć każdego roku. Powiedziałabym jej dzisiaj: "Hej! Za kilkanaście lat, kiedy będziesz już na studiach, nikt o tym nie będzie pamiętał. Liczą się raczej umiejętności i pasja. Nie przejmuj się tym, że wszystkie twoje koleżanki mają czerwony pasek, a ty nie. To nie zmienia tego, jaką jesteś osobą i jakie masz zdolności".

3. "Matematyka i polski nie są najważniejszymi przedmiotami"

Najważniejsze przedmioty to te, które ty uważasz za najważniejsze. Chciałabym powiedzieć tej małej dziewczynce, że liczy się sama frajda, jaką miała z uczenia się kolędy "Bóg się rodzi", a nie piątką, którą dostała, podczas gdy reszta klasy otrzymała same szóstki.

Na pewno byłoby jej łatwiej przyjmować porażki z "najistotniejszych przedmiotów", gdyby wówczas wiedziała, że muzyka i plastyka są tak samo ważne. I że może się tam bawić, eksperymentować i wyżywać twórczo.

Powiedziałabym jej, że ma prawo wymagać od nauczycieli religii rozsądnej dawki wiedzy, której wówczas potrzebowała, w zamian za bezsensowną naukę katechizmu na pamięć. Chciałabym, by wiedziała, że to wszystko jest dużo ważniejsze niż nauka wzoru na deltę, którego i tak za kilka lat (a może nawet za kilka dni...) nie będzie pamiętać.

4. "Zostaw to i zajmij się tym, co naprawdę cię interesuje"

Chciałabym, żeby ktoś uwolnił tę małą dziewczynkę z presji nauki wszystkiego na raz, uciążliwej "pamięciówki". Dziś powiedziałabym jej jasno i wyraźnie: "Już za rok nie będziesz tego pamiętała, a co dopiero za kilka lat!

Zwolnij, zastanów się, czy warto. Zamiast uczyć się do jutrzejszego sprawdzianu z matmy, usiądź i spisz pomysł na opowiadanie, które właśnie przyszło ci do głowy".

Powiedziałabym temu 10-letniemu dziecku, że wcale nie musi się wstydzić napisania na tablicy "dobży ludzie". To wcale nie jest znak czy sygnał z niebios, że jest słaba z języka polskiego.

5. "Masz prawo mieć gorszy czas"

Wydaje mi się, że wielu nauczycieli traktowało z pobłażaniem okres, w którym byliśmy jeszcze niepełnoletni. A ja chciałabym, by ta dorastająca dziewczyna wiedziała, że ma prawo do gorszych dni, spóźnień czy niedawania rady.

Powiedziałabym jej jeszcze przed rozpoczęciem nauki szkolnej, że nie musi się nikomu tłumaczyć, tylko dlatego, że jest starszy i w jakimś sensie ma nad nim władzę. Dziś kazałabym jej posłuchać słów mamy, która, gdy miałam "gorsze dni", mówiła: "Może zostaniesz w domu, skoro nie czujesz się najlepiej?".

6. "To dla dobrej zabawy, nie dla zwycięstwa"

Przez długie lata szkolne uczono nas, że na wszystko trzeba zasłużyć. Dobra ocena była oczywiście tego zwieńczeniem. Dzisiaj powiedziałabym tej małej Madzi, że wcale nie musi czuć się winna, kiedy usłyszała od pani, że "to przez nią jej drużyna przegrała w sztafecie".

Chciałabym, by ktoś jej wtedy powiedział: "Przecież to tylko zabawa! Liczy się sama radość z biegania, a nie sam rezultat". I może jeszcze to, że za ładnych parę lat przebiegnie półmaraton i udowodni, że się da.

7. "Nie musisz być we wszystkim najlepsza"

Powiedziałabym tej małej dziewczynce, że nie musi być najlepsza z każdego przedmiotu. Chciałabym, żeby wiedziała, że może odpuszczać, nie starać się, walczyć z wewnętrzną i zewnętrzną presją, dotyczącą wszechobecnej ocenozy.

Nienaturalne jest bycie we wszystkim najlepszą. Właśnie dlatego czasami ta dziewczynka, zamiast zalewać się łzami, powinna powiedzieć: "Trója z matmy? Całkiem dobra ocena!". Chciałabym, żeby miała w sobie taką świadomość, że ani oceny, ani jej stan wiedzy w żaden sposób nie definiują jej jako osoby.

Pewnie to nie są rady, które można dać każdemu dziecku, ale może właśnie twój siedmiolatek, który wczoraj pierwszy raz przekroczył próg szkoły, ich dzisiaj potrzebuje?

Przyjrzyj się jego potrzebom, talentom, pragnieniom i nie pozwól, by szkoła zabiła w nim poczucie wolności, swobody, twórczej pracy czy radości, płynącej z uczenia się świata. Niech za kilkanaście lat nie drży na dźwięk szkolnego dzwonka, jak ja dzisiaj.