Tak w pandemii "leczy się" niemowlęta. Relacja mamy oburzyła tysiące rodziców

Magdalena Konczal
Każdy rodzic słyszał już, że od września dzieci powrócą do stacjonarnej nauki. Przykład Izraela pokazuje, że otwarcie placówek edukacyjnych może skończyć się tragicznie. Tymczasem pojedyncza wizyta u lekarza wciąż stanowi problem. Funkcjonują jedynie teleporady, które przecież nie zastąpią realnego badania. Starsze dzieci będą więc chodziły do szkół, przynosiły zarazki i zarażały swoje młodsze rodzeństwo, które nie powie rodzicowi, co mu dolega, bo… zwyczajnie jeszcze nie mówi!
Jak wygląda opieka medyczna nad małym dzieckiem w dobie koronawirusa? Pixabay

Teleporada to nie panaceum


Mnóstwo rodziców jest zestresowanych i sfrustrowanych obecną sytuacją. Najbardziej rozgoryczeni są ci, którzy mają małe dzieci. Kiedy maluszek zachoruje, nie mają możliwości umówić się na stacjonarną wizytę, ponieważ ze względu na wciąż szalejącą epidemię koronawirusa lekarze i placówki medyczne nie decydują się badanie dzieci w przychodniach.

Rodzice w trakcie roku szkolnego musieli stać się nauczycielami, teraz z kolei przyszło im wcielić się w rolę lekarzy, niestety kosztem zdrowia dziecka. Kilkumiesięczny maluch nie powie rodzicowi, co mu dolega, a samo przedstawienie objawów lekarzowi, może nie wystarczyć. Po raz kolejny widać problemy systemu, który nie troszczy się o tych, o których troszczyć powinien się najbardziej.


Rozgoryczeni rodzice


Swoją frustrację w związku z utrudnionym dostępem do opieki medycznej we wpisie na Facebooku wyraziła także Redaktorka Naczelna Mama:Du, a prywatnie mama 6-miesięcznego Leona. – Drogi Ministrze, to jest chore dziecko. Dziecko, któremu odmówiono wizyty w państwowej przychodni i skierowano na teleporadę. Może to Pana i inne osoby rządzące zdziwi, ale 6-miesięczne dziecko nie mówi. Nie jest więc w stanie powiedzieć pediatrze przez telefon, że boli je gardło lub ma zapalenie ucha! Ja również tego nie wiem, dlatego chciałam umówić je do pediatry. Czyżby lekarze wraz z pojawieniem się koronawirusa zyskali umiejętność osłuchiwania dziecka przez telefon? — napisała Marta Kabulska.

Pod jej wpisem pojawiło się mnóstwo komentarzy matek, które znalazły się w podobnej sytuacji.

"Mam w domu 3-miesięczne niemowlę. Przeżywałam katorgę, ponieważ nikt nie chciał nam udzielić pomocy", "Mnie na SOR z dzieckiem nie przyjęli, lekarz kazał jechać do rodzinnego, a rodzinny na SOR…", "Mi również odmówiono wizyty, same teleporady. A prywatne wizyty to jeden wielki cud" — to tylko niektóre ze zrozpaczonych głosów rodziców, które pojawiły się pod facebookowym postem.

Jedna osoba zwróciła także uwagę, że w obecnych czasach większość ludzi wyjeżdża już na wczasy, spotyka się na imprezach okolicznościowych, aktywnie uczestniczy w życiu społecznym, ale kiedy lekarz ma stacjonarnie zbadać dziecko, pojawia się problem.

Sytuacja na razie pozostaje nierozwiązana, ale jedno jest pewne: powinniśmy apelować o rozsądek, by móc realnie zatroszczyć się o dobro maluchów.