Jak budować silną więź z dzieckiem? 5 rytuałów, które sprawiają, że mimo zmęczenia jesteśmy bliżej

Ewa Bukowiecka-Janik
Głęboko wierzę, i pewnie nie ja jedna, że jeśli zbuduję silną więź ze swoim dzieckiem, kiedy wpadnie ono w życiowe kłopoty, będę o tym wiedziała. Od niego. Chcę, by moje dziecko nie ukrywało przede mną swoich słabości i problemów, lecz by prosiło o pomoc. Od początku swojej przygody z rodzicielstwem widzę też, że im głębsze porozumienie, tym mniej kłopotów wychowawczych. Jak buduję silną więź z synem? Mamy kilka swoich rytuałów.
Jak budować silną więź z dzieckiem? 5 codziennych rytuałów fot. Unsplash
Nigdy nie chciałam być mamą, która dba, dyscyplinuje i... jest z innego świata. Świata dorosłych, który jest nudnawy, zamknięty i obcy. Chcę być mamą, która ma ze swoim dzieckiem mnóstwo wspólnych spraw, rytuałów i własny język, dzięki któremu porozumienie jest głębsze.

Każdy rodzic ma tę możliwość. Gdy dziecko się rodzi, poznajemy je, obserwujemy i możemy od początku budować więź. Nie według instrukcji z podręcznika, najlepszą "instrukcję" piszemy sobie sami. Podam wam swoją.

To oczywiście wycinek rzeczywistości. Wybrałam 5 codziennych rytuałów i sytuacji, które każdego dnia sprawiają, że mimo zmęczenia, czy braku czasu, jesteśmy bliżej.


Wspólne pobudki

Nie chodzi o to, by spać z dzieckiem i budzić się obok siebie. Chodzi o to, by zanim zaczniecie dzień porządnie się wyprzytulać i pogadać, co się śniło i na co dziś mamy ochotę.

Nasz syn ma 5 lat i jeśli budzi się pierwszy, po prostu do nas przychodzi. Jeśli śpi dłużej, a musi wstać, np. do przedszkola, budzę go włączeniem radia z jego ulubionymi piosenkami i też przychodzę go pozaczepiać.

Taki kwadrans czułości od rana to idealny początek dnia. Ładuje baterie, poprawia humor i sprawia, że jesteśmy do siebie pozytywnie nastawieni. Szansa na awanturę tego dnia jest znacznie mniejsza.

Wieczorne czytanie

To dość oczywiste i może wydawać się banalne, jednak warte podkreślenia. Czytanie dziecku warto zamienić w rytuał. Czytać codziennie przed snem, choćby kilka stron. Wiadomo, że zdarzają się wyjątki, jednak one tylko potwierdzają regułę.

Czytanie z dzieckiem codziennie przez lata sprawiło, że mój syn to uwielbia, zawsze chce słuchać i potrafi się skupić. Poza tym mamy swoje ulubione historie, do których lubimy wracać. Pojawiają się w żartach, rozmowach i na rysunkach.

Wspólne czytanie to też dokładanie cegiełki to tworzenia własnego języka, który rozumiesz tylko ty i dziecko. Takie porozumienie jest bezcenne.

Wspólne oglądanie

Nie omieszkałam się również przyłączyć do bajki. Patrzenie w ekran ma zupełnie inny charakter, gdy ogląda się razem bajkę wybraną wspólnie. A nawet jeśli w tym wyborze rodzic nie ma prawa głosu, fajnie jest, jak zainteresuje się tym, co podoba się dziecku i zda się na jego wybór.

To wielka frajda tłumaczyć mamie, kto jest kim w ulubionej bajce. Czasem też odwracamy role i ja pokazuję synowi bajki z dzieciństwa. To dzielenie się sprawia, że nasza więź jest silniejsza.

Wiadomo, że powinniśmy kontrolować, czy bajki, które ogląda nasze dziecko, są dla niego odpowiednie, ale to nie wszystko. Ukochane postaci z bajek są ukochane z jakichś powodów. Sprawdź, dlaczego twoje dziecko kocha takie, a nie inne. To na pewno was zbliży.

Codzienność razem

To oczywiste, że nie zawsze masz ochotę na towarzystwo dziecka i nie zawsze ono chce się do ciebie przyłączyć. Każdy potrzebuje samotności. Jednak są chwile, kiedy czasu potencjalnie wspólnego jest niewiele. Co wtedy?

Lubię formę spędzania czasu obok siebie, czyli niby osobno, a jednak razem. Ja zmywam, Witek siedzi na blacie i rozmawiamy. Albo lepi z plasteliny. On się kąpie, ja siedzę na podłodze. I znów rozmawiamy.

W tym triku na bliskość ważne jest też wspólne planowanie. Umawiamy się, co po kolei będziemy robić. W czym ja pomogę jemu, a w czym on mi. Pozwalam dziecku wybrać. I tyle. Nie robimy nic, czym potem można się pochwalić w mediach społecznościowych. Nie ma wymiernych efektów wspólnej zabawy. Jest za to relacja.

Masażyki i liczenie krążków

To moje ulubione, więc zostawiłam na deser. Z dzieciństwa pamiętam, że nic mnie bardziej nie wyciszało, jak liczenie krążków, które robiła mi babcia.

Chodzi o to, że dorosły liczy kręgi w małym kręgosłupie dziecka, dotykając każdego po kolei i szeptem wypowiada cyfry. Uwielbiałam to i mój syn też to uwielbia. Babcia czasem, zamiast liczyć, opowiadała mi jednozdaniową bajkę, którą powtarzała w kółko. Też szeptem.

Pamiętam na przykład taką: "Krasnoludek z siwą bródką po jeziorze płynie łódką". Do dziś pamiętam, jak w mojej wyobraźni wygląda ten krasnoludek w łódce na cichym jeziorze wśród drzew.

Mój syn lubi też klasykę, czyli "pisze pani na maszynie". Takie chwile są absolutnie wyjątkowe. Dotyk i "głaski" są bardzo ważne w rozwoju dziecka, a dla pogłębienia więzi z rodzicem są bezcenne.