"Chcemy pomóc Panu Ministrowi w podjęciu decyzji". Takie listy rodzice wysyłają do MEN

Sandra Skorupa
Już połowa wakacji za nami, a rok szkolny 2020/2021 zbliża się wielkimi krokami. Rodzice nadal obawiają się, że nie wszystkie szkoły od 1 września zostaną otwarte lub, że stanie się to jedynie na chwilę — do wykrycia pierwszego zakażenia koronawirusem. Dlatego piszą listy do MEN, chcąc pomóc ministrowi Dariuszowi Piontkowskiemu podjąć decyzję.
Powrót do szkół od września w Polsce - list rodziców do MEN 7dni.pl

List rodziców do MEN ws. stałego powrotu do szkoły od września

Dnia 22 sierpnia zaplanowano organizację Ogólnopolskiego Strajku "Dzieci do szkół". Rodzice i nauczyciele w niego zaangażowani sprzeciwiają się zamknięciu placówek po 1 września i nie zgadzają się na edukację zdalną. Na publicznej grupie strajku na Facebooku pojawił się list, który rodzice wysyłają do ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego.

– Wspieramy wszystkie działania, wszystkich grup, które sprzeciwiają się dalszej edukacji zdalnej. Sami sporządziliśmy specjalne pisma dla rodziców, a ja osobiście składałem takie do Prezydenta RP czy Rzecznika Praw Dziecka – mówi w rozmowie z Mamadu Adam Mazurek przewodniczący strajku. W liście rodzice piszą m.in., że chcą pomóc szefowi MEN podjąć decyzję. Co więcej, argumentują: "Nie śmiem nawet udawać, że jestem w stanie podczas 'edukacji zdalnej' zastąpić mojemu dziecku jego wykwalifikowanych nauczycieli, którzy sami, przez wiele lat, uczyli się, jak uczyć".


Zaznaczają również, że: "Nieumiejętnie ucząc, można dziecko skrzywdzić, chociażby nieświadomie zaniżając jego samoocenę, lub wpędzając w poczucie winy".

Z kolei sami inicjatorzy strajku "Dzieci do szkół" już wcześniej sporządzili pisma do dyrektorów oraz organów prowadzących placówki, które rodzice mogą wysyłać. Piszą w nich m.in.: "Zwracam się z prośbą o niezwłoczne zakończenie edukacji zdalnej oraz powrót mojego dziecka do szkoły. W opinii wielu lekarzy i ekspertów epidemia koronawirusa okazała się znacznie mniej groźna, niż zakładano".

– Ponieważ nie zgadzaliśmy się z wcześniejszymi wytycznymi sanitarnymi dla szkół oraz nie zgadzamy się z tym, by to dyrektorzy podejmowali decyzję o zamykaniu placówki pracujemy nad petycją do MEN w tej sprawie. To nasz sprzeciw, by uniknąć szkoły kilku prędkości – dodaje Adam Mazurek. Pełna treść listu rodziców do MEN ws. stałego powrotu do szkoły od września:

"Szanowny Panie Ministrze,
Z rosnącym niepokojem obserwuję płynące z rządu, coraz mniej zdecydowane, a wręcz coraz bardziej nacechowane niepewnością i bezradnością informacje na temat — o ile rozumiem — coraz bardziej wątpliwego powrotu dzieci do szkół w roku szkolnym 2020/21.

Moje dziecko od września rozpocznie naukę w klasie …

Chcąc pomóc Panu Ministrowi w podjęciu decyzji, niniejszym uprzejmie informuję, że w przypadku, gdyby od września szkoły nadal pozostawały zamknięte z powodu "stanu epidemii", moje dziecko niestety nie będzie miało możliwości realizowania obowiązku szkolnego, ponieważ nie mam najmniejszych kwalifikacji do pełnienia roli nauczyciela i nie śmiem nawet udawać, że jestem w stanie podczas "edukacji zdalnej" zastąpić mojemu dziecku jego wykwalifikowanych nauczycieli, którzy sami, przez wiele lat, uczyli się, jak uczyć, aby było to efektywne i aby przede wszystkim było dla dziecka bezpieczne.

Bo nieumiejętnie ucząc, można dziecko skrzywdzić, chociażby nieświadomie zaniżając jego samoocenę, lub wpędzając w poczucie winy, że jest "za głupie", żeby się nauczyć, bo przecież dla mamy, czy dla taty, to jest takie łatwe...

Gdyby każdy mógł być nauczycielem, to studia pedagogiczne byłyby zbędne, a szkoły mogłyby z powodzeniem zatrudniać jako "nauczycieli" dosłownie wszystkich chętnych, wyłącznie na podstawie świadectwa ukończenia szkoły podstawowej.

Z doświadczenia drugiego semestru roku szkolnego 2019/20 wiem, że "nauka zdalna" jest całkowitą fikcją, ponieważ cały ciężar przekazania wiedzy i NAUCZENIA spoczywa wtedy na rodzicach. W czasie "nauki zdalnej" całkowitemu odwróceniu ulega równowaga między nauczaniem a wsparciem rodziców w tym nauczaniu.

To rodzice, w miarę swoich możliwości, powinni ewentualnie uzupełniać proces kształcenia dziecka przez nauczycieli, a nie odwrotnie.

Zmuszanie przez Rząd rodziców do przeistoczenia się nagle w nauczycieli swoich dzieci można by było porównać chyba tylko do zupełnie szalonego pomysłu, aby rodzice ze względu na "epidemię" stali się teraz jednocześnie pielęgniarkami i lekarzami, realizując samodzielnie "szczepienia domowe" (po wykupieniu szczepionek w aptece) zamiast szczepień ochronnych wykonywanych w przychodni.

Nawet zakładając, że nauczyciele będą "online" prowadzić z dziećmi "nauczanie zdalne" w takim samym wymiarze godzin, jak w ramach nauczania w szkole (w co nie wierzę, bo wydaje mi się, że jest to niewykonalne), to trzeba przecież pamiętać, że dzieci do prawidłowego rozwoju potrzebują także bezpośredniego kontaktu (i zabawy) z rówieśnikami, co umożliwia im właśnie szkoła.

Jeśli więc chciałby Pan, Panie Ministrze, zamknąć dzieci w domach, przed komputerami, to konsekwentnie należałoby nałożyć na te dzieci zakaz opuszczania domów, a wszystkie place zabaw powinny być w takim razie zaspawane i niedostępne.

Należałoby "zamknąć" całą Polskę, bo jeśli dzieci ponownie nie będą mogły się przez długie miesiące spotykać w szkole, to w takim razie wszyscy Polacy również nie powinni się spotykać — ani w sklepie, ani w kinie, ani w kościele, ani w teatrze lub muzeum, ani tym bardziej w pracy...

Separowanie od siebie tylko dzieci nie ma żadnego sensu, jeśli nie odseparujemy od siebie także osób dorosłych.
Więc albo zamykamy w domach wszystkich, albo nikogo, Panie Ministrze.

Od jakiego wieku i przez ile tygodni, a może miesięcy, według Pana Ministra, dziecko może bez szkody dla swojego zdrowia przez cały dzień pozostawać samo w domu w celu pobierania "nauki zdalnej"? Czy pierwszoklasista może być przez cały dzień sam w domu, ucząc się "zdalnie"? A trzecioklasista może? Czy jako rodzic pozostawiałby Pan samo w domu rodzeństwo np. w wieku 8 i 10 lat, aby się "uczyło zdalnie"?

Oczywiście do tego wszystkiego dochodzi jeszcze "aspekt techniczny", czyli fizyczny brak możliwości przebywania cały czas w domu z dzieckiem, ponieważ, jak wiadomo, aby żyć, trzeba pracować.

Rodzice nie będą się zwalniać z pracy, aby zapewniać swoim dzieciom edukację domową, ponieważ Rząd obawia się rzekomej "epidemii", która polega na tym, że 97% "chorych" choruje "bezobjawowo", a umierają jedynie osoby starsze, które prawdopodobnie i tak by w najbliższych dniach zmarły — z powodu grypy lub dowolnego innego czynnika zakaźnego, który dla zdrowych, silnych, młodych organizmów nie stanowi żadnego zagrożenia. W szczególnych warunkach zwykły "katar" także może zabić.


Ile w latach 2017-2019 odnotowano by w Polsce zgonów "na grypę", gdyby codziennie wykonywano wtedy o 20 tysięcy testów "na grypę"?

Jakie badania, Panie Ministrze, świadczą o tym, że zamknięcie dzieci (i tylko dzieci) w domach, zapobiegnie rozprzestrzenianiu się wirusa SARS-CoV-2? Czy Pana kolega z rządu, Minister Zdrowia, w celu oceny stopnia rzeczywistego zagrożenia sprawdził, chociaż, ile wszystkich zgonów odnotowano łącznie we Włoszech lub w Hiszpanii w pierwszej połowie roku 2020, oraz — dla porównania — w pierwszej połowie roku, w latach np. 2015-2019?

Czy ta "epidemia" jest naprawdę aż tak potwornie groźna, że trzeba niemal całkowicie zlikwidować pobieranie nauki przez nasze dzieci oraz zniszczyć gospodarkę, ponieważ osoby starsze mogą umrzeć po kontakcie z wirusem? Generalnie osoby starsze mogą umrzeć — a nawet powiem więcej, niestety na pewno umrą. Takie jest życie, Panie Ministrze — nie wiedział Pan o tym?

Z uwagi na powyższe informuję, że w przypadku zamknięcia szkół od września 2020 moje dziecko -z przyczyn ode mnie niezależnych — będzie pozbawione możliwości pobierania nauki i realizowania programu nauczania, ponieważ nie dysponuję siłami, środkami i umiejętnościami, aby mojemu dziecku zapewnić godną, bezpieczną i skuteczną "edukację zdalną", nawet gdyby Pan Minister wyposażył naszą rodzinę w komputer, duży i wygodny monitor, zestaw słuchawkowy z mikrofonem oraz światłowód z szybkim internetem."