"Tak wygląda rzeczywistość, gdy wygrywa miłość". Tę książkę powinien przeczytać każdy rodzic
"Żyjemy w najbardziej homofobicznym kraju w Europie" - mówiła Sylwia Chutnik zaraz po swoim głośnym coming oucie. Jako społeczeństwo nadal mamy do odrobienia ważną lekcję z empatii, akceptacji i zrozumienia. Ebook dziennikarza Piotra Grabarczyka "Mamo, jestem gejem. Tato, jestem lesbijką" to zbiór rozmów z rodzicami dzieci nieheteronormatywnych. — Życzyłbym sobie, żeby przeczytał ją każdy rodzic, bo niesie ze sobą uniwersalną lekcję na temat rodzicielstwa — mówi w rozmowie z MamaDu Grabarczyk.
Jesteś dziennikarzem, poruszasz także tematy nieheteronormatywności, więc jasne jest, że ten temat jest dla ciebie bardzo ważny. Ale skąd pomysł, żeby wywiady przeprowadzić akurat z rodzicami dzieci LGBT?
Na swoim kanale na YouTube w ramach cyklu #zorientowani, gdzie poruszam tematy związane ze społecznością LGBT+, przeprowadziłem rok temu rozmowę z Ewą, mamą geja. Wywiad ukazał się z okazji Dnia Matki.
Do tej pory rozmawiałem głównie z osobami takimi jak ja, z podobnej pozycji – młodymi, wyoutowanymi, nieheteroseksualnymi ludźmi bądź hetero sojusznikami. Rozmowa z rodzicem osoby LGBT była nowym doświadczeniem. Głos rodzica jest bowiem głosem jednocześnie z zewnątrz i z wewnątrz społeczności LGBT, którego wszyscy powinniśmy posłuchać.
Pozwoliła mi również spojrzeć na relacje z moimi rodzicami z zupełnie innej perspektywy. Po moim coming-oucie nie poruszaliśmy raczej tego tematu, wszyscy przeszli z nim do porządku dziennego, niczego nie analizowaliśmy.
Kiedy więc pojawiła się propozycja napisania ebooka, wiedziałem, że chcę temat dogłębniej zbadać i oddać głos właśnie rodzicom. Jest on często pomijany, a niezwykle ważny, szczególnie w kontrze do narracji, która nas — osoby LGBT+ — dehumanizuje i przedstawia jako zagrożenie dla rodziny.
A my przecież te rodziny mamy i dyskryminacja dotyka nie tylko nas, ale i naszych najbliższych. Powstało już kilka publikacji na ten temat, ale czułem, że nowa rzeczywistość, w której żyjemy od czasu rządów PiS-u, wymaga nowego spojrzenia na sprawę.
Historie rodziców i dzieci, które przywołujesz, są jednak bardzo pozytywnym wycinkiem rzeczywistości. Rodzice, nawet jeśli początkowo mają problem z akceptacją, że ich dziecko jest homoseksualne, transpłciowe, niebinarne, to chcą pracować z nim, ze sobą, szukają odpowiedzi. A chyba jednak takie pozytywne reakcje należą w Polsce do mniejszości?
Niestety, te przypadki są wciąż w mniejszości, natomiast ukazanie tych pozytywnych historii jest z mojej strony przemyślaną decyzją. Przekazy medialne wokół społeczności LGBT w Polsce są zbudowane w mocny sposób – opierają się na ludzkich dramatach, smutku, żalu i odrzuceniu.
Oczywiście, one mają miejsce i dzieją się każdego dnia, ale jako dziennikarz wiem też, że media przede wszystkim interesuje "mięso", więc ja chciałem dla przeciwwagi zaproponować coś pozytywnego, dającego nadzieję. Nie lukruję rzeczywistości, ale moi bohaterowie pokazują, jak ona może wyglądać, gdy wygrywa miłość.
Rodzice z kolei mogą potraktować te rozmowy jako drogowskaz, w którą stronę można iść. Bo właściwie te dzieci oczekują najbardziej podstawowych emocji: miłości, troski, wsparcia i akceptacji. Orientacja nieheteroseksualna czy inna niż cis tożsamość płciowa, szczególnie gdy rodzice nie mają wiedzy na ten temat, może być wyzwaniem. I dla wielu moich bohaterów była, ale miłość ostatecznie wygrała.
I chciałem, żeby to był jasny komunikat: rodzicom może być ciężko, orientacja czy tożsamość płciowa ich dzieci może być kwestią trudną do zrozumienia, ale ostatecznie to są ich dzieci.
A rodzic dla swojego dziecka chce jak najlepiej, więc jeśli warunkiem szczęścia tego dziecka jest pokonanie swoich uprzedzeń i przekonań, to oni powinni być gotowi na takie poświęcenie.
A czy jest jakaś rozmowa, którą szczególnie zapamiętałeś?
Myślę, że osoby, które nie mogą się pogodzić z faktem, że ich dziecko jest LGBT+, najwięcej wyniosą z rozmowy z rodzicami transpłciowej dziewczynki z Białegostoku. Ojciec Carol początkowo w ogóle tego nie akceptował, liczył, że jego dziecku się po prostu odmieni i "będzie chłopcem".
To inteligentny, fantastyczny mężczyzna, który kocha swoje dziecko, ale przez pewien czas nie mógł pogodzić się z transpłciowością dziecka. Ale jest ojcem, bardzo ją kocha i chce, by była szczęśliwa.
Więc gdy widzi, że wychodząc do tego dziecka z najmniejszym akceptującym gestem, dostaje w zamian uśmiech i szczęście — w opozycji do smutku i zamknięcia się w sobie, gdy tej akceptacji nie dostawało — to ten ojciec już wie, co ma robić.
Sam chce zdobywać narzędzia i wiedzę, by swoją córkę rozumieć i wspierać. Ilekroć przypominam sobie tę rozmowę, niebywale się wzruszam.
To też kwestia tego, że w Polsce nie mamy edukacji seksualnej. Nawet rodzice, którzy czują, że w sytuacji, gdy ich dziecko okazuje się nieheteronormatywne, powinni je wspierać, nie wiedzą, jak to zrobić. Jak to prawidłowe zachowanie ma wyglądać. Czy ta książka może być poradnikiem dla rodziców dzieci LGBT?
Życzyłbym sobie, żeby jak najwięcej rodziców te rozmowy przeczytało i to nie tylko rodziców dzieci LGBT+. Wypływa z nich bardzo uniwersalna lekcja rodzicielstwa. Każdy rodzic ma jakieś wyobrażenie na temat tego, jakie jego dziecko będzie i jak będzie wyglądało jego życie.
W relacji dziecko-rodzic szczęście obu stron jest "towarem" przekazywanym sobie wzajemnie. Jeśli rodzic zaakceptuje swoje dziecko, uczyni je szczęśliwym i sam też to szczęście odnajdzie.
Moim największym marzeniem jest jednak to, żeby te rozmowy zmieniły nastawienie rodziców, którzy już mają dzieci LGBT+ i nie do końca potrafią się w tym odnaleźć. Że to być może zadziała na nich motywująco.
Jedna z moich rozmówczyń wspomina, że zgłosiła się do grupy wsparcia dla rodziców osób LGBT+ i bardzo ją stresowało to, że duża część tych rodziców była już uświadomiona, wyedukowana i miała wszystko narzędzia, żeby wspierać swoje dzieci.
I to w pewnym sensie ją zmotywowało, by samemu stać się taką mamą. Zobaczyła po prostu, kim chce być.
Chciałbym, żeby rodzice, którzy sięgną po moją publikację, uświadomili sobie, że ich rodzina i relacje z dzieckiem też tak mogą wyglądać. Ci rodzice, którzy zaakceptowali orientację swoich dzieci, mówią wprost, że otworzyło im to oczy na świat i zmieniło ich życie.
Ba, wręcz uczyniło ich lepszymi! Kolorowymi, akceptującymi, otwartymi na różnorodność. Stali się bardziej empatyczni i świadomi na to, co dzieje się wokół nich.
Czego rodzice uczą się od swoich dzieci, gdy już je zaakceptują?
Uczą się przede wszystkim empatii i reagowania na nierówność, dyskryminację, a nawet przemoc. Wspominany już tutaj tata transpłciowej dziewczynki przywołał w naszej rozmowie Marsz Równości z Białegostoku.
Zobaczył tam bardzo przemocowe sceny i zaczął zupełnie inaczej myśleć, nie tylko o swojej córce, ale także w ogóle o osobach LGBT+. Uświadomił sobie przez tę skalę okrucieństwa, że ona może dotknąć też jego córkę i to tylko za to, kim jest.
Zaczął myśleć o dobru innych ludzi i dzieci już w takim bardziej uniwersalnym sensie. Ten instynkt macierzyński i tacierzyński u wielu rodziców wychodzi poza dom i oni chcą walczyć o lepszą przyszłość nie tylko dla swoich dzieci.
Znam rodziców ze stowarzyszenia "My rodzice", rozmowy z niektórymi z nich zresztą pojawiają się w ebooku, którzy na marszach równości oferują darmowe przytulańce dzieciom, które nie dostają takiej akceptacji w swoich domach.
To są wzruszające sceny, które pokazują, że miłość rodzicielska jest absolutnie nieskończona i nie jest tylko uwarunkowana więzami krwi. Takie obrazki i rozmowy utwierdziły mnie w przekonaniu, że serce rodzica nie ma dna.
Gdy przeprowadzałeś wywiad z Pauliną Młynarską, ona przekonywała, że wierzy, że równość małżeńska, związki partnerskie, adopcja dzieci dla par LGBT w Polsce wreszcie nastąpią. To bardzo optymistyczne, ale także trochę naiwne. Z jednej strony osoby LGBT są coraz bardziej widoczne, pojawiają się kolejne marsze równości.
Z drugiej mamy kontrmanifestację pełne przemocy, jak ta w Białymstoku, homofobiczny rząd, "strefy wolne od LGBT" i "ideologię nie-ludzi". Jak widzisz przyszłość osób LGBT w Polsce?
Sytuacja w Polsce jest absurdalnie niezrozumiała. Z jednej strony mamy otwarcie homofobiczne działania rządu, zaczerpnięte z najgorszych reżimów totalitarnych. Wypowiedzi polityków sprawiające, że osoby, które są homofobami, czują przyzwolenie na tę homofobię.
Przykład z góry prowadzi do eskalacji przemocy i samobójstw osób LGBT+, które nie mogą sobie poradzić z prześladowaniem.
Z drugiej strony jesteśmy coraz bardziej widoczni i widoczne. Rekordowa Parada w Warszawie, marsze w całej Polsce, medialne coming outy. Już się nie ukrywamy, "nie chowamy" po domach, jak chciałyby prawicowe środowiska.[https://www.instagram.com/p/B6c5IFXJbYo//embed]Mają nas cały przed oczami i to ich frustruje, więc zniżają się do coraz niższych i bardziej brutalnych metod, żeby na powrót zapędzić nas do szafy.
Ale my już do niej wrócimy. Ta widoczność zbiera też swoje pozytywne owoce, bo badania pokazują, że jeśli ktoś zna przynajmniej jedną osobę LGBT+, jest bardziej otwarty na różnorodność, opowiada się za postulatami naszej społeczności i chce dla nas równych praw.
Jeszcze kilka miesięcy temu, przed wyborczą nagonką, postulat związków partnerskich cieszył się blisko 60-procentowym poparciem, a małżeństwa płciowe 40-procentowym.
To są naprawdę dobre liczby, które w każdym szanującym się państwie demokratycznym, oznaczałyby merytoryczną dyskusję i odpowiednie działania na szczeblu legislacyjnym. Dlatego mimo że rząd mówi nam, że możemy zapomnieć o swoich prawach, aktywiści, organizacje pozarządowe ruchy oddolne, każda osoba LGBT, cały czas niestrudzenie wykonują swoją pracę, a ona przynosi efekty właśnie w postaci tego poparcia.
Czemu to się nie przekłada na wynik wyborów? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, widocznie demonizowanie nas i otwarty atak partii rządzącej, mającej do dyspozycji choćby telewizję publiczną, jest na ten moment skuteczniejszy. Być może musimy jeszcze bardziej walczyć, musi nas być jeszcze bardziej widać.
Twoim przesłaniem jest to, żeby mieć nadzieję i walczyć, ale jednocześnie postanowiłeś wyjechać z Polski.
Zdaję sobie sprawę, że decyzja o przeprowadzce może wysyłać sprzeczny komunikat. W ostatnich miesiącach zrobiło się tu strasznie duszno. Wiele z osób LGBT+ w czasie pandemii było zamkniętych z homofobicznymi rodzinami.
Nie mogliśmy nawet zareagować na to, co mówią politycy, bo nie można było wyjść na ulice. A protesty zawsze były naszą największą bronią. Gdy słyszałem homofobiczne słowa polityków, to bolało mnie to, frustrowało, smuciło, ale w zgiełku życia codziennego i ze świadomością, że mogę skrzyknąć się z innymi ludźmi i sprzeciwić, miałem poczucie sprawczości.
W pandemii tego brakowało. Homofobiczni politycy często usprawiedliwiają swoje ataki tym, że społeczność LGBT+ ich "prowokuje" np. marszami czy tęczowymi happeningami. Teraz nic takiego nie miało miejsca, a mimo to doświadczyliśmy jednej z najbardziej brutalnych nagonek w ostatnich latach. Bo ich prowokuje po prostu nasze istnienie, a reszta to po prostu wymówki. [embed]https://www.instagram.com/p/CC-j3oxpGoy/Zdecydowaliśmy z moim partnerem, że chcemy od tego odpocząć. Pożyć. Jak zwykły obywatel. Nie chcę już budzić się do newsów, że nie jestem człowiekiem, że jestem ideologią, że prezydent chce zmienić Konstytucję, żeby umieścić w niej pierwszy otwarcie homofobiczny zapis w polskim prawie.
Wygrana Andrzeja Dudy okazała się dla nas pigułką nie do przełknięcia, bo to pięć kolejnych lat pod rządami obrzydliwego homofoba. Decyzja o wyjeździe łamie mi serce, bo zostawiam tu rodzinę i przyjaciół. Czy wyjeżdżamy na zawsze?
Ciężko powiedzieć, ale jedziemy spróbować układać swoje życie na nowo. Chcę kontynuować swoje działania w temacie LGBT+, zamierzam przyjeżdżać na parady i marsze, dalej działać, choć wiem, że wyjazd może sprawić, że w oczach tych, którzy zostają, mogę być mniej wiarygodny.
Że łatwiej roztaczać wizje o nadziei i pięknej przyszłości, gdy nie stoi się po kolana w szambie. Muszę jednak pomyśleć o sobie, swoim zdrowiu psychicznym, prywatnym, o swoich marzeniach. Dlatego wyjeżdżam.
Nie masz poczucia, że w szerszej perspektywie życie osób LGBT zmieniło się na lepsze?
Zmieniają się może warunki życia, szczególnie w dużych miastach. Nasza społeczność się emancypuje, coraz głośniej domaga o równe prawa, ale wciąż ich nie mamy. Gdy miałem 18 lat, brałem udział w wiecu Platformy Obywatelskiej. To była wycieczka ze szkoły, 2007 rok.
I z publiczności padło wtedy pytanie do Donalda Tuska o związki partnerskie. Odpowiedział wówczas, że "na to jeszcze nie czas". Usłyszałem to po raz pierwszy, ale nie ostatni, bo podobną melodię grał mi przez kolejnych trzynaście lat nie tylko Donald Tusk i Platforma, ale większość naszej sceny politycznej.
Że powoli, małymi krokami, że Polska nie jest gotowa. Znam ją już na pamięć i nie podoba mi się, chciałbym, żeby w końcu ktoś zmienił płytę.
Teraz mam 31 lat i nie wiem, czy mogę nawet liczyć na te małe kroki, bo od 5 lat konsekwentnie się cofamy. Z chłopaka, który z dumą mieszkał w europejskim kraju, stałem się facetem, który boi się w nim zostać.
Czytam czasem artykuły w prasie, że para gejów lub lesbijek w wieku 80 lat wzięła ślub, bo w danym kraju przyjęto wreszcie równość małżeńską. To jest piękne i wzruszające, ale to nie chcę być ja. Nie chcę przeżyć całego swojego życia i być sympatycznym dziadkiem, który dopiero u schyłku może się poczuć równym człowiekiem. Mam jedno życie. Chcę być równym już teraz.
Ebook Piotra Grabarczyka "Mamo, jestem gejem. Tato, jestem lesbijką" można zamawiać tutaj.
Może cię zainteresować także: Podsłuchałam rozmowę 8-latków o "prezydencie i pedałkach". Politycy, jesteście z siebie dumni?!