Trwa walka o porody rodzinne w dobie koronawirusa. "To niedopuszczalne, wręcz nieetyczne"

Iza Orlicz
Trwa spór o porody rodzinne. Prezes NFZ wyraził zgodę na ich wznowienie. Stanowczo nie zgadza się z tym prof. Mariusz Zimmer, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. "Narodowy Fundusz Zdrowia jako płatnik świadczeń zdrowotnych nie jest uprawniony i nie ma kompetencji, by ingerować w postępowanie medyczne. (…) Interpretacja wydanego Zarządzenia Prezesa NFZ jest, w mojej ocenie, niedopuszczalna i wręcz nieetyczna”. Co na to Fundacja Rodzić po Ludzku?
Czy porody rodzinne mogą być zagrożeniem dla ciężarnych? 123rf.com
Interpretacja ukazała się na oficjalnej rządowej stronie NFZ. Odnosi się do porodów rodzinnych, jednocześnie nawołując do zgłaszania Rzecznikowi Praw Pacjenta i/lub oddziałom wojewódzkim NFZ przypadków odmowy przez szpitale możliwości porodu rodzinnego.

Trwa stan zagrożenia epidemicznego

Stanowisko w tej sprawie w specjalnym piśmie zajął prof. Zimmer, który wyraził swój sprzeciw.

"Narodowy Fundusz Zdrowia jako płatnik świadczeń zdrowotnych, nie jest uprawniony i nie ma kompetencji, by ingerować w postępowanie medyczne, w tym w sposób prowadzenia porodu, szczególnie w okresie trwającego stanu zagrożenia epidemicznego” – czytamy w oświadczeniu prof. Zimmera.


Jak przypomina, stan zagrożenia epidemicznego na terenie Polski został wprowadzony 12 marca tego roku i w dalszym ciągu nie został odwołany, co równoznaczne jest z dalszą koniecznością prewencji szerzenia zakażeń i ochroną grup pacjentów o zwiększonym ryzyku zachorowalności. Do tej grupy należą między innymi pacjentki w ciążach powikłanych, noworodki urodzone przedwcześnie, noworodki urodzone z wadami.

"Pragnę podkreślić, że my - położnicy i ginekolodzy jesteśmy gorącymi orędownikami szybkiego i sprawnego przywrócenia wszystkich procedur położniczych sprzed okresu epidemii (w tym między innymi porodów rodzinnych, odwiedzin osób bliskich w oddziałach położniczych), ale wówczas, gdy będą one mogły odbywać się w sposób bezpieczny, czyli w momencie wyeliminowania i jednoznacznego stwierdzenia braku zagrożenia epidemią Covid-19" - pisze w dalszej części oświadczenia prof. Zimmer.

Podkreśla przy tym, że powstanie ogniska epidemicznego w szpitalu położniczym, poza poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi dla pacjentek i personelu, wiąże się z wyłączeniem funkcjonowania takiego szpitala czy oddziału położniczego z sieci opieki położniczej rejonu.

"Sytuacja taka, przy permanentnym braku miejsc położniczych w polskich szpitalach, może stanowić zagrożenie opieki okołoporodowej na skalę kraju” – dodaje prof. Zimmer.

Stres dla rodzącej

O przywrócenie porodów rodzinnych apelowały same ciężarne (wspierane m.in. przez Fundację Rodzić po Ludzku), dla których rodzenie bez wsparcia bliskiej osoby wiązało się z ogromnym stresem. Badania pokazały, że kobiety w ciąży z powodu Covid-19 i związanych z nim ograniczeń, częściej cierpiały z powodu stanów lękowych i depresyjnych.

Na stanowisko prof. Zimmera zareagowała Fundacja Rodzić po Ludzku. "Sformułowane przez prof. Zimmera żądanie zrewidowania i usunięcia ze strony rządowej Narodowego Funduszu Zdrowia interpretacji Zarządzenia Prezesa NFZ Nr 104/2020/DSOZ odnoszącej się do porodów rodzinnych uważamy za nieetyczne i krótkowzroczne" - czytamy w komentarzu opublikowanym na Facebooku. Jak twierdzą ekspertki z Fundacji, "prof. Mariusz Zimmer nie bierze pod uwagę, że prawo do obecności osoby bliskiej w porodzie jest jednym z powszechnie przysługujących kobietom praw, które gwarantują ustawa o prawach pacjenta i powołaniu Rzecznika Praw Pacjenta oraz Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej w Polsce.

Praw powszechnie obowiązujących nie wolno ograniczać w sposób ogólny i arbitralny, a zastosowanie art. 5 ustawy o prawach pacjenta i powołaniu Rzecznika Praw Pacjenta (mówiącego o możliwości ograniczenia praw pacjenta na czas epidemii) powinno być przemyślane i uzasadnione szczególnymi okolicznościami, a nie tylko ogólnym określeniem 'ze względów bezpieczeństwa'".

Swoje stanowisko fundacja argumentuje kilkoma faktami. Pierwszy to badania naukowe, które potwierdzają, że noworodki nie są grupie ryzyka. “Są już dostępne badania, z których wynika, że to nie najmłodsi najbardziej narażeni są na zakażenie, bo noworodki wyposażone są w immunoglobulinę jeszcze z czasu płodowego, która w dużym stopniu zabezpiecza je przed zakażeniem” - czytamy.

Ponadto, fundacja podkreśla, że "personel medyczny wyposażony został w środki ochrony indywidualnej, które skutecznie chronią go przed zakażeniem, a obecność ojca w porodzie może prowadzić do zmniejszenia ryzyka zakażenia personelu medycznego - kiedy wspomaga rodzącą w radzeniu sobie z porodem, ogranicza interakcję personelu z kobietą do niezbędnego minimum".

Z drugiej strony, jak podkreśla prof. Zimmer umożliwienie bezkrytycznego wchodzenia osób potencjalnie zakażonych czy bezobjawowych nosicieli na sale porodowe i do oddziałów położniczych, może doprowadzić do rozwoju nowych ognisk epidemicznych.

"Konsekwencje takiej sytuacji mogłyby mieć katastrofalny wpływ zarówno na zdrowie ciężarnych, rodzących, personelu medycznego jak i na sprawność działania całego systemu opieki okołoporodowej. Jeden poród rodzinny w obecności osoby zakażonej, pomimo stosowania wszystkich środków ochrony osobistej, może doprowadzić do zagrożenia innych rodzących i ich rodzin przebywających w tym czasie na danym oddziale. Jest to początek znanego łańcucha epidemicznego, trudnego do opanowania, któremu zapobieganie jest naszym obowiązkiem" – wyjaśnia prof. Zimmer.

Uważa on, że decyzję o możliwości odbywania porodów rodzinnych powinien podejmować indywidualnie każdy świadczeniodawca (szpital), który najlepiej zna swoje możliwości organizacyjne i możliwości zabezpieczenia epidemicznego.
Źródło: ptgin.pl