"Wysłałam tylko nagie zdjęcia. To zdrada?". Psycholożka wskazuje, gdzie zaczyna się niewierność

Agnieszka Miastowska
Zdrada jest chyba pojęciem tak starym, jak związki monogamiczne. Jednak w XXI wieku, dobie Internetu i wszechobecnych erotycznych pokus zdrada przyjmuje inne formy, niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Czy rozmowy o seksie z koleżanką z pracy można nazwać zdradą? A może dopiero wysłanie znajomemu nagiego zdjęcia nią jest?
Czy seksting to zdrada? Czym jest zdrada emocjonalna a czym fizyczna? fot. Unsplash
Czy aby doszło do zdrady fizycznej, konieczny jest seks i czy w pojęciu zdrady zawiera się oglądanie porno? Na te pytania w rozmowie z Mama:Du odpowiada psycholożka i mediatorka rodzinna Monika Dreger.

Eksperci często podkreślają, że zdrada zależy od tego, na co partnerzy w danym związku się umówią, ale to chyba zbytnie uproszczenie tematu. Przecież zaczynając rozmowę o zdradzie, od razu pojawia się podział na zdradę fizyczną i emocjonalną. Czym różnią się te rodzaje zdrady?

Zdrada fizyczna to kontakt fizyczny z drugą osobą: pocałunek, seks Zdrada emocjonalna to zainteresowanie, flirtowanie. Bez kontaktu fizycznego. Chociaż z cyberseksem jest tak, że ludzie zastanawiają się, gdzie go pozycjonować...


Pozostańmy na chwilę przy fizyczności i emocjonalności. Czy jeśli pójdę z kolegą z pracy na spotkanie (o którym mój chłopak się nie dowie) i będziemy tam świetnie się bawić, rozmawiać o tym, jak bardzo się lubimy, zacieśniać więzi, to może być to zdrada emocjonalna? A zdrada fizyczna byłaby dopiero, gdyby doszło do pocałunku?

Nie do końca. To pytanie o definicję zdrady. Wyjście z kolegą to nie musi być zdrada, to zależy od tego, co się tam wydarzy i od pani definicji zdrady. Cała rzecz polega na tym, że każdy z nas ma jakąś własną, odmienną, definicję zdrady emocjonalnej, bo zdradę fizyczną jest łatwiej zdefiniować.

Ja nie mogę powiedzieć, jaką ktoś ma mieć definicję zdrady. Jeśli para przychodzi do gabinetu i jedna strona uznaje flirt towarzyski, na przykład wyjście na kawę z osobą przeciwnej płci, za zdradę, to rozpatrujemy to w kategoriach zdrady.

Co, jeśli dla jednego z partnerów zdradą jest już flirt, a dla drugiego dopiero pocałunek? Czy te różnice mówią coś konkretnego o partnerach?

Każdy indywidualnie rozpatruje pojęcie zdrady. Nie da się ocenić, która osoba ma rację. Jeśli pani ma przekonanie, że pani partner pójdzie z koleżanką na kawę i będzie jej tam prawił komplementy i łapał za kolano i uważa pani, że jest to zdrada, to jest to zdrada i nie można pani wmawiać, że jest inaczej.

Bo to jest pani uczucie. Jeśli jedna strona nabywa wiedzę, że takim zachowaniem rani swojego partnera, to stoi przed wyborem, co jest dla niej ważniejsze. Dobro związku czy jej własne potrzeby.

Oczywiście słyszę też w gabinecie historie pacjentów, dla których zdradą jest na przykład obejrzenie się za kimś na ulicy. I nie mi decydować o tym, czym dla kogoś jest zdrada. Wówczas pochylamy się nad tym, czy to zachowanie płynie z definicji zdrady, która ma ta "zaborcza" osoba, a może z jakichś wcześniejszych doświadczeń i wrobienia sobie nadmiarowej definicji zdrady.

A może to, czy coś jest zdradą, nie zależy wcale od tego, na co się w związku umówimy, a od tego, co czujemy i kiedy pojawiają się w nas wyrzuty sumienia? Znam sytuację, w której dziewczyna w związku całowała się z innym mężczyzną. Ale nie poczuła do niego nic szczególnego i nie miała wyrzutów sumienia.

Inna, flirtując na żywo z kolegą, czuła takie emocje i pożądanie, że nie dało się ukryć, że ta relacja jest podszyta "chemią". Potem miała wyrzuty sumienia z powodu tej rozmowy. Czy tylko jedna z nich zdradziła, a może jedna z nich przekroczyła własną granicę zdrady?


To jest trudne pytanie. To na pewno wiąże się z definicją zdrady, bo jeśli uznam, że pocałunek z kolegą nie jest zdradą, to nie będę miała wyrzutów sumienia. Moja definicja mówi: nie zdrada, więc luz. A jeżeli w mojej definicji oglądanie pornografii jest zdradą, to będę czuć wyrzuty sumienia nawet z takiego powodu.

Wszystko sprowadza się do tego, jakie są moje granice i czym właściwie jest zdrada. Jeśli mówimy o tym przykładzie dziewczyny, która tylko flirtowała, a jednak poczuła silne emocje, to możemy wrzucić to w kategorię zdrady emocjonalnej.

W moim rozumieniu zdrada emocjonalna jest zbliżaniem się do kogoś o intymnym charakterze. To nie jest sympatia dla kolegi/koleżanki. To jest przejście przez pewną magiczną granicę bliskości intymnej.

Można rozgraniczyć, jaki rodzaj zdrady jest bardziej niebezpieczny dla związku? Zdrada fizyczna czy emocjonalna? Da się to jakoś zhierarchizować?

Patrząc na moje doświadczenie w pracy z parami po zdradzie, da się zauważyć, że to zdrada emocjonalna jest rodzajem zdrady, która najbardziej odciąga partnerów od siebie. Według mnie jest bardziej niebezpieczna.

Zdrada fizyczna bez zdrady emocjonalnej (bo taka też się zdarza, na przykład pocałunek czy seks, który zdarza się pod wpływem chwili zapomnienia, alkoholu, imprezy) odciska na partnerach mniejsze piętno. Pary, które do mnie przychodzą to zazwyczaj osoby, w których związku pojawiła się zdrada emocjonalna, lub emocjonalna w połączeniu z fizyczną.

Czy kobiety i mężczyźni rozumieją zdradę tak samo?

Mężczyźni utożsamiają zdradę z jakimś aktem fizycznym, ewentualnie połączonym z zaangażowaniem emocjonalnym. Kobiety zdecydowanie mówią o zdradzie emocjonalnej. Podkreślają, że już zdrada emocjonalna jest bardzo niebezpieczna dla związku.

Mężczyźni często tłumaczą, że przecież tylko flirtowali, nie przespali się z nikim, więc nic się nie stało. Kobiety wtedy odpowiadają: "wystarczy, że opowiadałeś jej o problemach w naszym związku i w tym sensie mnie zdradziłeś. Wpuściłeś trzecią osobę na moje terytorium związkowe".

Czyli przychodzą do pani pary, w których jeden z partnerów miał "romans", w którym nie doszło do seksu ani pocałunku, by przepracować, w ich rozumieniu, zdradę emocjonalną?

Tak właśnie jest. Wiele z tych osób doświadczyło po prostu wejścia osoby trzeciej do intymności w związku. Tu nie chodzi nawet o flirt, czat, pornografię, ale sytuacje, w których partner poświęca czas innej osobie i opowiada jej o swoich problemach.

I jeśli spojrzeć na tę sytuację od drugiej strony to właśnie brak emocjonalnego zaangażowania, wsparcia ze strony partnera w związku jest tym czynnikiem, który najczęściej powoduje, że zdrada się pojawia. Zaczyna się od braku czasu, bliskości emocjonalnej, a nie braku fizyczności.

Według internetowych źródeł sexting to: forma komunikacji elektronicznej, w której przekazem jest seksualnie sugestywny obraz lub treść. Pewnie, jeśli zapytam, czy wysłanie komuś swojego nagiego zdjęcia to zdrada, to powie Pani, że dla większości osób tak?

Nie wiem, czy dla większości, ale jeśli patrzeć na to, co słyszę w moim gabinecie to tak. Nawet ostatnio miałam sytuację w gabinecie, w której wysłanie komuś innemu zdjęcia w bieliźnie było postrzegane przez partnerkę jako zdrada.

Nagie zdjęcie jest jednak czymś bardzo intymnym. Jednak jeśli będę pisała z kolegą i on poprosi mnie o zdjęcie w sukience, która mu się podoba? Z trochę większym dekoltem i z rozpuszczonymi włosami, bo on tak lubi... Czy to już nie pachnie czymś erotycznym, mimo że brak tam nagości?

To po prostu pachnie flirtem, od którego niedaleko do kolejnych kroków. To taka przygrywka, taki wstęp do czegoś więcej. Łatwo od takiej rozmowy przejść do sekstingu.

W gabinecie słyszałam nawet taką historię, w której partner wysyłał koleżance zdjęcia pierścionków zaręczynowych z pytaniem, czy chciałaby taki dostać. Dla jego dziewczyny/narzeczonej to było postrzegane w kategorii zdrady. Ale cały czas rozmawiamy o zdradzie emocjonalnej.

Seksting to też erotyczne treści, nie tylko obrazy. Jednak o seksualności można rozmawiać na różne sposoby. Mogę być osobą otwartą, która rozmowy o seksie traktuje jako coś wzbogacającego. Jeśli mam znajomego, który również myśli w ten sposób, to czy taka teoretyczna rozmowa jest czymś złym? Czy sam temat seksu zakłada nieczyste intencje?

Dobre pytanie. Z mojego punktu widzenia ta granica między zdradą/wstępem do zdrady a zwykłą rozmową leży w intencjach. Bo jeśli rozmawiamy z kimś na zasadzie wymiany informacji na temat seksualności np. "czytałam ostatnio artykuł o preferencjach seksualnych, trafiłam na portal erotyczny", to po prostu jedna z rozmów.

W końcu ludzie rozmawiają na różne tematy, a tematu seksu nie należy tabuizować.

Zdecydowanie. W takiej rozmowie pojawia się sondowanie, sprawdzanie, czy ktoś jest otwarty w danej kwestii. Na przykład pytanie, czy lubi daną czynność seksualną albo, czy jest otwarty na nowych partnerów w związku. Tutaj zaczęłabym się zastanawiać nad intencją. Jeśli pytam moich znajomych z ciekawości o ich preferencje seksualne, to przecież nie widzę tego w kategoriach zdrady.

Natomiast jeśli zadaję to pytanie o dodatkowych partnerów z myślą, że jeśli druga osoba odpowie twierdząco, to coś ze sobą zrobimy, to już jest zupełnie coś innego.

Szczególnie jeśli wychodzimy od takiej teoretycznej rozmowy, a zaczynamy tworzyć wspólny scenariusz erotyczny. Na przykład mówić, co byśmy ze sobą zrobili, dokładnie opisywać te erotyczne sceny...

Tutaj po raz kolejny mamy pytanie o intencje. To jest też bardzo zdradliwe, bo moja intencja może być źle zrozumiana przez drugą stronę. Bo ja mogę kogoś zapytać, co myśli o dodatkowych partnerach w związku z takiej ciekawości socjologicznej – jak mają inni ludzie, a on może to zrozumieć jako dwuznaczną propozycję. Pomiędzy tymi rozmowami jest bardzo cienka granica.

A jeśli dojdzie już do sytuacji, że ten scenariusz erotyczny jest tworzony przez obydwie osoby, że zawierają w nim swoje pragnienia względem siebie, mówią wprost o pożądaniu to, czy jest to rodzaj zdrady emocjonalnej, czy fizycznej? Teoretycznie do cielesnego kontaktu nie doszło, ale cała rozmowa była oparta na seksie, a nie na czystej intymności.

Myślę, że taka zdrada oparta jest bardziej na fantazjach erotycznych niż na realnych działaniach, więc ja bym ją wrzuciła w kategorię zdrady emocjonalnej. Większy problem z odróżnieniem byłby, gdyby doszło do cyberseksu, to mogłoby być przekroczenie tej bariery fizyczności, mimo że do cielesnego kontaktu nie doszło.

Nawet cyberseks, w którym nie pojawia się rozmowa na kamerce, wysyłanie sobie filmików? Wystarczy erotyczna rozmowa, podczas której partnerzy stymulują się słownie, mówią sobie o tym, że się masturbują?

Tak, bo nawet w tym sensie dochodzi do pewnej fizyczności. Przechodzimy z fantazji w pewne zachowania, które dla naszego ciała są fizyczne. I w końcu powodują jego fizyczne reakcje.

Jeśli dwie osoby przeżyją ze sobą orgazm, nawet zdalnie, jeśli można tak powiedzieć, to trudno tu mówić o braku fizyczności.

Właśnie. Warto dodać, że ważne jest to, jak ze sobą w związkach rozmawiamy. Powinniśmy poruszać temat zdrady, by w ogóle wyrobić sobie jej wspólną definicję. By decydując się już na pewne działania, wiedzieć, jakie możemy ponieść konsekwencje.

Po 12 latach pracy w gabinecie mam jedno szczególnie ważne przemyślenie. Ludzie nie przewidują konsekwencji swoich działań. Wejście w zdradę emocjonalną to równia pochyła.

Ludziom wydaje się, że to jest bezpieczne, szczególnie tym, którzy uważają, że zdrada to tylko fizyczność. Jednak od słowa do słowa, od flirtu do flirtu wszystko toczy się bardzo szybko. Ludzie przekraczają granicę, o których normalnie nigdy nie pomyśleliby, że do nich dojdą.

Zaczynamy od intymnej rozmowy i tracimy rachubę, w jakim momencie jesteśmy?

Trudno nam się zatrzymać, bo żeby się zatrzymać, trzeba włączyć racjonalność. Obszar poznawczy, racjonalny, a nie emocjonalny. Zdrada zaczyna się od emocjonalności. A
seksting i cyberseks dały nam więcej możliwości do zdrady i jednocześnie skomplikowały rozgraniczanie tego, gdzie zaczyna się niewierność.