"Widać, że pani nie jest z Warszawy". Scena ze sklepu to dowód, że kompleksy to nasza mentalność

Magdalena Konczal
Jeszcze przed pandemią, w jednym ze sklepów spotkała mnie szokująca sytuacja. Pamiętam to wydarzenie do dziś, bo zmusiło mnie do refleksji nad dziwną kondycją człowieka, w którą wpisana jest niechęć do akceptowania tego, co nie jest nasze. A teraz - w kontekście sporów dotyczących osób LGBT - ta sytuacja znów do mnie wróciła.
Niechęć do innych /Agencja Gazeta
Stałam sobie spokojnie w kolejce, kiedy nagle usłyszałam dwie kłócące się kobiety. Spierały się o to, która z nich stała w tej kolejce pierwsza. Najgorsze było to, co powiedziała jedna z nich. "Od razu widać, że Pani nie jest z Warszawy".

To zdanie mnie zmroziło. Nie tylko dlatego, że pokazało głupotę i wywyższanie się nad drugim człowiekiem. Zrozumiałam wtedy, że w każdym z nas jest coś, co ktoś uzna za inne i obce. I że w Polsce, "inne i obce" znaczy to samo co "gorsze".

Inny znaczy gorszy?


– A więc to tak – powiedziałam sobie wówczas w myślach. – Teraz "nie nasz" nie jest jedynie ten, który ma skośne oczy albo inny kolor skóry. Nie chodzi tylko o to, że ktoś jest Niemcem, a nie Polakiem, ale też o to, że ktoś jest z Radomia, a nie z Warszawy.


Co będzie za chwilę? Uznamy, że ktoś jest mniej inteligentny czy mniej kulturalny, bo mieszka na innej ulicy albo w innym domu?

Za moment powiemy sobie, że ktoś jest gorszy, bo ma kręcone włosy, a nie proste. Albo, że jest nauczycielem, a nie lekarzem. Zawsze znajdziemy powód, żeby kogoś skrytykować i poniżyć, często nawet za rzeczy, które nie są od niego zależne.

Taka chęć do niedosłownego powiedzenia sobie: "On jest inny, więc jest gorszy" siedzi w każdym z nas. Ale to od nas zależy, co będziemy z nią robić.

Pamiętajmy też, że mechanizm działa w dwie strony. Nie trzeba być nieheteroseksualną, czarnoskórą kobietą, żeby być narażonym na krytykę. Ludziom wokół zawsze coś będzie przeszkadzało: czy to będą nieogolone nogi, czy sposób ubierania się.

Zaakceptujmy to i żyjmy w zgodzie ze swoimi przekonaniami, ale z drugiej strony protestujmy, kiedy ktoś uwłacza drugiej osobie, bo się od nas różni. Nie bierzmy przykładu z polityków, którzy, rozgrywając swoje wyborcze wojenki, tworzą podziały między ludźmi, wykluczają.

Inność jest w oku patrzącego


Kiedyś przeczytałam, że inność jest w oku patrzącego. Zapamiętałam sobie to zdanie. To nie ktoś jest gorszy, tylko ja go tak widzę. To mi przeszkadza, że nie jest, taki, jaki ja bym chciała, żeby był.

To mi przeszkadza, że jego myślenie, pochodzenie czy światopogląd nie są takie, jakie ja bym chciała, żeby były. A może wystarczyłoby spojrzeć na inność pozytywnie?

Dostrzec w drugim człowieku osobę, od której możemy się wiele nauczyć. Nie zamykać się w naszych bańkach informacyjnych, w naszym jednolitym myśleniu. Posłuchać co druga osoba ma do powiedzenia, nawet jeśli się z nią nie zgadzamy.

I przede wszystkim: nie oceniać. A już zwłaszcza rzeczy, na które człowiek nie ma wpływu.

Ja – gdybym była na miejscu kobiety, która usłyszała „Od razu widać, że nie jest pani z Warszawy”, pewnie bym odpowiedziała: „Nie, jestem z Golubia-Dobrzynia. Bardzo piękne miasto, warto je zwiedzić. Była tam pani?”.