Robicie z matury koronaparty, a za brak maseczki w pustym parku wlepiacie mandaty. Mam was dość!
"Robicie z matury koronaparty, a za brak maseczki w pustym parku wlepiacie mandaty. Mam was dość!" – grzmi w liście do redakcji mama jednej z tegorocznych maturzystek. Terminy matur zaproponowane przez MEN oburzyły wielu uczniów, rodziców i nauczycieli. Oto dlaczego nie chcą, by ich dzieci podchodziły teraz do egzaminów.
"Robicie z matury koronaparty"
Poniżej zamieszczamy treść listu, który przesłała do nas jedna z mam tegorocznych maturzystek. Jej głos nie jest wyjątkiem. W debacie publicznej nie brakuje oburzenia, które można podsumować w sposób, jaki zrobiła to pani Aniela."Może to trochę głupie, ale pamiętam, jak sama podchodziłam kiedyś do matury i na ławce miałam szczęśliwego słonika od mamy, a przed egzaminem wertowałam notatki. W tym roku na test chciałam dać podobny amulet szczęścia mojej córce.
Wiem ile, taki symbol i wsparcie dla mnie, jako nastolatki, wtedy znaczyło. Teraz moje dziecko zostało zmuszone przez rządzących nie tylko do zdania egzaminu bez szczęśliwego słonika, ale do udziału w maturalnym koronaparty. Bo, czy ktokolwiek będzie robił uczniom i nauczycielom testy na COVID-19? Nie, jak ktoś jest chory, to na egzamin nie wejdzie (i co wtedy?), a jak o chorobie dowie się po maturze, to do izolatki z nim...
Rząd zmusza nasze dzieci do pisania egzaminu w zwiększonym stresie. Na jednej sali zbierze się mnóstwo uczniów — nie ma limitów. Co z tego, że Pan Piontkowski powiedział, że maturzyści nie muszą mieć maseczek, gdy siądą w ławce? Czy nauczyciele zdołają upilnować uczniów po wyjściu z sali?
Oczywiście, to młodzi dorośli, którzy mają świadomość sytuacji, ale wszyscy widzimy, co się dzieje. Dorośli ludzie się gromadzą mimo pandemii, a po egzaminie na pewno będzie potrzeba wymienić spostrzeżenia. Czy to nie zagraża zdrowiu dzieci?
Matury to stres i zamieszanie, mimo że są ważne młodzi i tak zapominają przyborów. To oczywiste, że ktoś od kogoś będzie musiał pożyczyć linijkę, gumkę, czy cyrkiel, bo zostawi w szatni, bo zgubi, bo mu się popsuje. Takich sytuacji się nie uniknie i to my dorośli powinniśmy przed nimi chronić młodych.
Czy naprawdę coś złego stałoby się, gdyby egzaminy maturalne zostały odroczone? Na pewno na jaw wyszłaby nieudolność 'góry' i systemu edukacji, w którym dzieci pozapominałyby bezsensowne regułki i definicje, które do niczego im się nie przydadzą i wyniki matur byłyby słabe, jak nigdy wcześniej.
To w końcu pokazałoby, jaki mamy system i jak uczniowie ucierpieli w ostatnich tygodniach zdalnych lekcji, podczas których nauczyli się niewiele.
Zawsze ostatni miesiąc przed maturą to walka o zapamiętanie każdej daty, formułki, każdego słynnego nazwiska czy skomplikowanego wzoru. To nie jest dobre, ale pozwalało uzyskać te kilka procent więcej i wstrzelić się w klucz, by dostać się na studia.
Teraz dzieci zostały tego pozbawione. Powiedzmy sobie szczerze, że nauka do matury nie jest ich pasją, więc gros z nich podczas izolacji robiło w domach różne inne ciekawsze rzeczy, a nauczyciele, którzy tylko wysyłali zadnia do odrobienia, w żaden sposób im nie pomogli. Sama też tak mogę, ściągnąć próbny arkusz i powiedzieć zrób pierwsze i drugie zadanie.
Teraz tysiące nastolatków ma podejść do matury, biorąc udział w absurdalnej politycznej grze. Byle utrzymać stanowiska i doprowadzić do wyborów.
Całą odpowiedzialność za życie i zdrowie dzieci ponoszą ich rodzice, nie ma w tym nic dziwnego. I my rodzice maturzystów, chcemy się z tego rodzicielskiego obowiązku wywiązać, lecz nie możemy, bo wymyśliliście sobie egzaminy w środku pandemii.
Politycy, robicie z matury koronaparty, a za brak maseczki w pustym parku wlepiacie mandaty. Nie widzicie tego absurdu? To ciekawe, bo nawet dzieci widzą! Mam was dość!"