Jak przetrwać te 12 miesięcy? Antyporadnik dla rodziców, którzy czasem mają ochotę powiedzieć "dość"

Dawid Wojtowicz
Dzieci to dla rodziców największy skarb na świecie, ale zdarzają się takie chwile, że chętnie podzielilibyśmy się nimi z innymi, byleby mieć trochę świętego spokoju. W końcu znane polskie porzekadło głosi, że nie wszystko złoto, co się świeci. Z rodzicielstwem wiążą się bowiem nie tylko uroki, ale i trudy.
Bachor to pełen czarnego humoru antyporadnik. Nie tylko dla rodziców. Rozbawi i pouczy pragnących potomstwa, ale też nawet najbardziej wytrwałe matki i cierpliwych ojców 123rf.com
Żartobliwie, w konwencji czarnego humoru, opowiada o nich dostępny już w księgarniach (anty)poradnik "Bachor. Bezradnik dla nieudacznych rodziców" napisany przez kwartet dziennikarzy (Dominika Węcławek, Katarzyna Nowakowska, Anna Rączkowska, Wojciech Grajkowski), którzy dobrze poznali już smak ojcostwa/macierzyństwa. Zachęcamy do zapoznania się z jego rozdziałem, który podpowiada rodzicom, jak przetrwać pierwszych 12 miesięcy życia malucha.

Pierwszych dwanaście miesięcy w piekle

Mówią, że to niezwykłe pięćdziesiąt dwa tygodnie. Owszem, nie kłamią. W tym czasie bowiem przekonacie się, jak wiele potrafi znieść psychika rodzica i jak dobrze działa świadomość, że śmierć nie zawsze jest rozwiązaniem problemu.

Pierwszy miesiąc

O cholibka, a więc to siedziało wewnątrz tego brzucha. Trochę straszne. No ale trudno, pokochamy jak własne. Teoretycznie obsługa jest prosta. Jeśli płacze – sprawdzić, czy najedzone, jeśli nie – nakarmić, jeśli tak – sprawdzić pieluchę, jeśli sucha, no to trudno, trzeba szukać innych powodów. Może chce na ręce, bo siedziało dziewięć miesięcy w brzuchu i przywykło? Może ubranko za luźne, a może za ciasne, a może, tak jak mówiła ta pani, trzeba mu czapeczkę założyć?

Jak nie płacze, należy zostawić, nie ruszać, nie zagadywać, nie dotykać, nie zbliżać się. Wziąć książkę, herbatę i się relaksować. Albo spać. Każde piętnaście minut snu to bezcenna zdobycz dla całej komórki rodzinnej!

Drugi miesiąc

Jesteście już troszkę zmęczeni i niewyspani. Nie szkodzi. To ten moment, kiedy ciepło, zrozumienie, wasza bliskość są najważniejsze, dlatego, kuźwa, nie próbujcie pytać, dlaczego płacze. Zaakceptujcie to. Cieszcie się, gdy ono się cieszy, śpijcie, gdy ono nic nie robi i – NA PRZEDWIECZNEGO! – nie sprawdzajcie co trzy sekundy, czy aby na pewno jeszcze śpi. Co możecie zrobić w drugim miesiącu? Przekonać się, że wasz bąbelek potrafi przez trzy godziny jeść tylko po to, by za chwilę znów poczuć głodek. Zorientować się, że dla wielu ludzi jednym z najważniejszych tematów jest kupa. Doświadczyć syndromu „a gdzie czapeczka?”. Nie trafić do Tworek mimo usilnych prób, starań i sugestii, że zaraz was tam odwiozą.

Trzeci miesiąc

Teraz to dopiero jest jazda bez trzymanki. Wasz kaszojad dochodzi do wniosku, że znudziło mu się bycie dwustuletnią whisky i już nie chce leżakować. Jeśli popełniliście ten błąd i zaczęliście się do niego odzywać, to teraz musicie już gadać cały czas. Jeśli jesteście na tyle nieudolni, że braliście go na ręce, to nagle się okazuje, że teraz to trzeba w kółko tylko nosić i nosić. Jeśli wpadliście na genialny pomysł, by wychodzić z waszej nory na spacery, no to super: od teraz całe te spacery to już nie jest czas drzemki fasolinki i czas dla was na sączenie sojowej latte bez GMO lub jasnego lagera premium export, tylko czas nieustannego: „Eeee! Eeeee! Ueeee!” – uwaga, tłumaczymy z bąbelkowego na nieudolne: „Halo, nudzi mi się, chcę zobaczyć coś innego niż wnętrze tego wózka i twój ryj!”.

Czwarty miesiąc

Wasz model kaszojada na tym etapie osiąga sporą interaktywność. Co prawda nie jest tak sprawny jak dron i – niestety – nie wyczerpują mu się tak szybko baterie. Niemniej położony na brzuch, czyli tę część ciała, która jest z przodu, pod głową, po tej stronie co twarz, potrafi podnieść ten swój łebek. Zauważ, jak bardzo przypomina wówczas żółwia wychylającego swój pomarszczony łeb ze skorupy. To jedyna zabawna sprawa. Generalnie bowiem nie ma się co cieszyć. To ledwie wstęp do chodzenia, a chodzenie, wiadomo, wiąże się z „samo spadło”, „mamo, kup mi”, „bo jest taka sprawa, zostaniecie dziadkami, a o maturę się nie martwcie”.

Piąty miesiąc

Genialna sprawa, bo na przykład kiedy wy zaczynaliście pracę (chyba że jesteście szlachta, co nie pracuje, a wasz zawód to matka na pełen etat), to mieliście maksymalnie trzy miesiące, żeby udowodnić szefowi, że ogarniacie tę kuwetę. A wasz bąbelek? Mija dwadzieścia tygodni, a kluczowym osiągnięciem okazuje się trzymanie grzechotki oraz gryzienie się w duży palec od stopy. Wow. No super. Brawo. Co jeszcze? Dzięki temu, że ktoś wam podsunął szatański pomysł na podanie marchewki, banana albo – o zgrozo! – mięsa, wasz bobek potrafi teraz robić śmierdzące kupy. Na szczęście wiecie już (patrz trzeci miesiąc), że otacza was liczne grono amatorów tematyki ekskrementalnej, z którymi możecie dyskutować na temat aromatu i konsystencji.

Szósty miesiąc

Pół roku i wciąż żyjecie? Wszyscy?! No to brawo! Nie jesteście aż tak beznadziejni, jak wam się wydawało. Na tym poziomie czeka was wiele nowych wyzwań. Po starciach z przeciwnikami pytającymi o czapeczkę czas na walkę z obcymi, którzy na widok waszego pierworodnego, syna, płci męskiej, będą mówili: „Jaka ładna dziewczynka!”, na widok zaś waszej córki zakrzykną: „Jaki śliczny chłopiec!”. Życzymy udanej zabawy. Poza tym półroczny kaszojad oferuje doznania w postaci gęgolenia i bleblania oraz turlania. Od teraz wystarczy chwila nieuwagi, by rzeczy pozostawione w innej części mieszkania stały się wymemłane lub zeżarte w całości przez tego nieokrzesanego demogorgona. Tak, buty też.

Siódmy miesiąc

Niesamowite. Niektóre związki damsko-męskie nie trwają tak długo jak wasza relacja z bąbelkiem. Po siedmiu miesiącach powinniście mieć już całkiem sporą sumkę odłożoną z datków rządowych dla dzieciorobów, chociaż znając wasze beznadziejne podejście, to albo wszystko przehulaliście już na frytki, pizzę i homologację LPG, albo nawet nie potrafiliście złożyć wniosku. Tymczasem bachor świetnie zrzuca już przedmioty, czyli osiąga poziom wrednego kota.

Ósmy miesiąc

Jeśli rozważaliście zapisanie progenitury na wykłady z fizyki kwantowej albo z języka mandaryńskiego, to jest dobry moment. Bąbelek potrafi już skupiać uwagę przez kilka minut, czyli dłużej niż niejeden nastolatek i zdecydowanie dłużej niż wielu dorosłych. Poza tym, niezależnie od wieku, zarówno fizyka kwantowa, jak i język mandaryński będą dla waszego bachora, jak i dla was tak samo niezrozumiałe, zatem po co czekać. Z rzeczy smutnych – wasz pomiot zaczyna podążać ścieżką eksperta w stronę profesjonalnego obijacza o meble oraz inne przedmioty, no i potrafiłby już zjeść większość rzeczy, które i wy macie na talerzu, gdyby tylko chciał. Ale nie chce. On chce chipsa, bo widział, jak potajemnie żrecie chipsa.

Dziewiąty miesiąc

Ojejku, jejku, czy wiecie, że wasz maluszek okruszek jest już poza brzuszkiem mamuni tak samo długo, jak długo w nim wiedział? Oczywiście o ile to nie był wcześniak albo słoń. Tak że tego. Fajnie? No. Siedzi już? A robi już sam kupkę do nocniczka? A potrafi już powiedzieć mama, tata, dupa? A umie już chodzić? A liczy od jednego do stu po niemiecku? Nie? To znaczy, że jesteście faktycznie beznadziejni, bo inne dzieci to nie tylko przesypiają całą noc, ale potrafią już wykupić tatusiowi abonament na Pornhubie. No i potrafią też wyczuć, kiedy mamusia wreszcie sobie usiądzie na chwileczkę, żeby dojeść swoją zimną zupę z obiadu albo coś w tym stylu. Wtedy kaszojadki kochane zażądają czegoś. Krzykiem, płaczem, myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem.

Dziesiąty miesiąc

Po dziesięciu miesiącach od zakupu przeciętny użytkownik passata TDI, pierwszy właściciel Niemiec, niepalone, niebite, zaczyna zauważać drobne defekty swego pojazdu, po czym przekuwa je w zalety. A wy? Zauważyliście już, czego wasz bachor nie ogarnia? Z czym sobie nie radzi? Czemu jest brzydszy od bachorów z Instagrama? A teraz czy umiecie o tym powiedzieć językiem korzyści? Czy kupiliście mu już pierwszy tablet i smartwatcha?

Jeśli nie, to może chociaż nauczyliście go kilku fajnych trików, które potrafią opanować nawet foki: pa, pa, brawo, te klimaty… Najwyższy czas, by zaczęło na siebie zarabiać występami w cyrku.

Jedenasty miesiąc

Od teraz każde przekleństwo może być użyte przeciwko wam, bo przecież nadal nie umie powiedzieć „auto”, „babcia” czy „fenoloftaleina”, ale soczysta „kurwa”? Czemu nie. Pełza za wami wszędzie, domaga się wszystkiego, wszystko zrzuca. Zaczyna rozkminiać funkcjonowanie wyrobów piśmienniczych, jeśli więc nie jesteście aż takimi patusami, by przepuścić cały hajs na biomarchew i ekogroszek, to polecamy zakup kredek i papieru. Od teraz zacznie się w waszym życiu nowy etap: straszna i mroczna era gromadzenia radosnych wytworów bazgraniny waszego bąbelka.

Dwunasty miesiąc

Zatem rok. Podsumujmy: czy umie chodzić? Czy umie mówić? Czy potrafi już samodzielnie konsumować pokarmy stałe? A może posiada dodatkowo zdolność układania różnych przedmiotów obok siebie lub na sobie? Świetnie. Nie ma zatem na co czekać, czas znaleźć mu stancję i wysłać jego CV do jakiegoś zakładu pracy, niech gówniak na siebie wreszcie zarobi, byście mogli udać się na zasłużoną emeryturę, na której będziecie leżeć i czekać, aż bachor poda wam szklankę wody.

Oczywiście jeśli mieszkacie w Polsce, nie wszystko pójdzie tak gładko. Po dwunastu miesiącach zmęczenia i niewyspania, ogłupienia (ahoj, pa, pa, koci, koci łapci, a ku ku!) i natrętnych pytań należy się naszykować na siedemnaście razy tyle miesięcy wspólnej egzystencji z glutem. Trzeba było kupić tabletki antykoncepcyjne i prezerwatywy. A w ogóle po co ten seks? Uprawianie pomidorów też jest fajne.

Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Krytyki Politycznej