Zostawieni sami sobie, przepisów brak. Domy dziecka to tykające bomby

Sandra Skorupa
Do ogólnych zaleceń związanych z epidemią dostosować powinniśmy się wszyscy. Jednak w przypadku różnych placówek wymagane są bardziej szczegółowe instrukcje, a tym bardziej pomoc. Mowa tym razem o zupełnie zapomnianych ośrodkach opiekuńczo-wychowawczych. Brak dla nich przepisów, które regulowałyby kwestie, jak postępować z nowymi dziećmi oraz tymi, które uciekły i wracają. W końcu istnieje spore ryzyko zakażenia. Do tego dochodzą problemy z brakiem sprzętu do nauki, pomocy psychologa czy środków ochrony. A to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Domy dziecka w cieniu epidemii Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Co z nowymi dziećmi w domach dziecka?

Według wytycznych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej placówki opiekuńczo-wychowawcze powinny tak, jak dotychczas przyjmować dzieci, które policja przywozi z interwencji — oczywiście, zachowując wszelkie zasady bezpieczeństwa i ochrony zdrowia. Do końca jednak nie wiadomo, co to dokładnie oznacza.

Bo tak naprawdę nikt nie ma pojęcia, czy dziecko przywiezione z interwencji nie jest zakażone, gdzie ostatnio przebywało i z kim miało kontakt. Ośrodki nie zostały zaopatrzone w żadne testy, które umożliwiałyby wykrycie zagrożenia. Co więcej, nie zostały one zaopatrzone w nawet podstawowe środki ochronne. Dlatego przyjęcie nowego dziecka może się wiązać z zarażeniem wszystkich wychowanków i pracowników takiego ośrodka.


Poza tym wciąż pojawia się wiele przypadków, że podopieczni domów dziecka uciekają z placówek. Po pewnym czasie jednak wracają. Na takie sytuacje również nie ma żadnych regulacji. Opiekunowie pozostają wówczas postawieni przed trudną decyzją, czy przyjąć dziecko i narazić na ewentualne zakażenie cały ośrodek, czy odmówić i ponieść odpowiedzialność.

Brak pomocy psychologicznej w domach dziecka

Dzieci przebywające w domach dziecka mają często trudne wspomnienia i problemy emocjonalne. Potrzebują pomocy psychologicznej i opieki pedagoga. Mimo takiej oczywistości nie wszystkie placówki opiekuńczo-wychowawcze są zaopatrzone w tego typu specjalistów. Poza tym część z nich objęta jest leczeniem psychiatrycznym czy psychologicznym w przychodniach specjalistycznych, a dostęp do wielu z nich jest aktualnie ograniczony.

Nauka zdalna w domach dziecka?

Lekcje zdalne okazały się dla uczniów, rodziców i nauczycieli sporym wyzwaniem. Nieustannie mówi się o stosach zadawanych zadań, przeciążeniach systemowych, czy problemach z internetem. Rodzice zaznaczają, że nie nadążają z nauką dzieci, a im jest ich więcej, tym trudniej. Podobnie jest w ośrodkach, gdzie na jednego opiekuna przypada kilkanaścioro wychowanków.

Dzieci z domów dziecka też muszą brać udział w lekcjach zdalnych. Oczywiście podobnie, jak wielu uczniów z całej Polski mają problem ze sprzętem. W tym wypadku nie chodzi jednak o jeden komputer na troje dzieci, a jeden komputer na kilkanaścioro dzieci.

Według ostatnich danych GUS w Polsce są 1152 placówki opiekuńczo-wychowawczych, w których przebywa ok. 17 tys. dzieci, a ponad 70 tys. pozostaje w pieczy zastępczej. Każdego roku przyjmowane są setki nowych podopiecznych. Rok epidemii w porównaniu z ubiegłymi latami statystycznie nie będzie lepszy. Wręcz przeciwnie z powodu wzrastającej domowej przemocy czy ubóstwa w związku z izolacją i utratą pracy, dzieci do domów dziecka może przybywać. Jak długo opiekunowie i dyrektorzy placówek dadzą sobie radę bez dodatkowego personelu i pieniędzy?
Źródło: Onet