RPD napisał list do MEN. Wbija szpilę nauczycielom i udowadnia, że nie wie, czego brakuje uczniom
Po tygodniu od oficjalnego powrotu do realizowania podstawy programowej i burzy związanej z nierównością, jakiej doświadczają polscy uczniowie w dobie nauki zdalnej, głos w sprawie zabrał Rzecznik Praw Dziecka. Jak się można domyślić, został zbombardowany listami od rodziców, a były one tak liczne, że nie dało się ich zignorować. Mikołaj Pawlak postanowił napisać do ministra Piontkowskiego list. Szkoda, że jasno wynika z niego, że Rzecznik nie wie, na czym naprawdę polega dramat w edukacji i kto jest temu winien...
Pawlak skrytykował postawę nauczycieli, którzy wcale nie angażują się w kontakt z uczniami, jedynie zlecają zadania i wyznaczają termin ich realizacji. Niby jest w tym zrozumienie i empatia wobec uczniów, ale Rzecznik w dwóch miejscach daje znać, że nie ma pojęcia o tym, co naprawdę było błędem MEN.
"Większości szkół i nauczycieli, mimo obiektywnych trudności, braku doświadczenia w e-learningu, wystarczającej ilości sprzętu, odpowiednich łącz internetowych czy oprogramowania, udało się sprostać wyzwaniu i z powodzeniem przeszli na zdalne nauczanie. Należą się im słowa uznania, a ministerstwu podziękowania, że podjęto próbę uratowania roku szkolnego i jak się wydaje, próba ta ma duże szanse zakończyć się powodzeniem" - czytamy w liście.
Zdaniem Rzecznika Praw Dziecka ministerstwu należą się podziękowania za to, że mimo pandemii i trudnej sytuacji uczniów oraz ich rodziców, mimo nieprzygotowania nauczycieli i szkół, o czym sam Rzecznik wspomniał i na co się skarży, zmusza szkoły i dzieci do realizowania podstawy programowej, by moc odnotować zwycięstwo i "uratować rok szkolny".
Święty rok szkolny. Wszystko, żeby można było wypisać święte świadectwa, a może i nawet podejść do świętych egzaminów. Czy Mikołaj Pawlak nie widzi prostej zależności, że gdyby nie nacisk z góry na nauczycieli, by realizowali podstawę programową i działali "po staremu", sytuacja byłaby łatwiejsza?
Jasne, wykluczenie cyfrowe byłoby nadal, ale czasu na odnalezienie się w nowych okolicznościach byłoby więcej, a stres z tym związany o niebo mniejszy.
Gdyby ministerstwo większą (lub jakąkolwiek) wagę przywiązywało do dobra dzieci, a mniejszą do "ratowania roku szkolnego", wszystko byłoby w porządk. I nie musiałby pan, panie Rzeczniku, czytać skarg rodziców i pisać tego przydługiego listu.
Mikołaj Pawlak nie przegapił też okazji, by wbić szpilę nauczycielom. "W mojej ocenie szybka reakcja Ministerstwa Edukacji Narodowej po wybuchu epidemii koronawirusa – uruchamiająca powszechne nauczanie zdalne – może zapobiec stratom w kształceniu, które niestety wystąpiły w zeszłym roku na skutek strajku nauczycieli, kiedy uczniowie zostali pozostawieni bez żadnego wsparcia". Tak jakby "straty" i "strajk" był odpowiedzialnością strajkujących, a nie ministerstwa...
Słusznym apelem Rzecznika jest prośba o jak najszybsze ustosunkowanie się do pytań o terminy egzaminów oraz matur. "Chodzi o opracowanie i upublicznienie projektów reorganizacji kalendarium zajęć szkolnych, o decyzje odnośnie egzaminów ósmoklasistów i maturalnych, terminu zakończenia roku szkolnego i zasad naboru do szkół wyższego szczebla, a w przypadku szkół średnich - opracowanego w porozumieniu z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego projektu zmian zasad naboru do szkół wyższych” - pisze Rzecznik.
Cóż. Czekamy na reakcję z wielką niecierpliwością... Dzieci też. Cały list RPD przeczytać można tutaj.
Może cię zainteresować: Rząd robi z uczniów zakładników polityki? Wkurzeni maturzyści napisali list do premiera