Szkoły w Polsce zamknięte od poniedziałku. Rodzice, oto dlaczego nie warto czekać tak długo!

Ewa Bukowiecka-Janik
Dziś rodzice w Polsce mają jeden zasadniczy dylemat: czy ich dzieci powinny chodzić do szkoły i przedszkola w kontekście zagrożenia koronawirusem. Czy są tam bezpieczne? Czy czekać na oficjalne postanowienia? Ta wątpliwość połączona z narastającym lękiem stała się nie do zniesienia. Dlatego rząd podjął decyzję, którą ogłosił premier: szkoły, uczelnie i przedszkola zostają zamknięte od najbliższego poniedziałku (16 marca). Rodzice, również rodzice przedszkolaków, nie czekajcie tak długo!
Szkoły w Polsce zamknięte przez koronawirusa. Rodzice, zostawcie dzieci w domach już teraz! fot. Unsplash
W całym kraju odwoływane są wszelkie imprezy masowe, a nawet spotkania w szerszym gronie. Poznań jako pierwszy zdecydował o zamknięciu szkół, za nim szły poszczególne placówki w innym miastach, a teraz decyzję podjął rząd.

To mądra decyzja, bo czym, jak nie imprezą masową, jest przerwa między lekcjami? To tylko jeden z powodów. Przemek Staroń, Nauczyciel Roku 2018 wypunktował w poście na Facebooku powody, dla których nie warto puszczać dzieci do szkoły już teraz. "bo dzieciaki & nauczyciele niemający widocznych symptomów choroby idą, a raczej jadą komunikacją publiczną z brakiem symptomów w świat i zarażają dalej. Bo apele pt. 'kto się źle czuje, niech zostanie w domu' są niewiele warte — mnóstwo młodych odpowiada 'jesteśmy chorzy, ale pani od historii robi duży sprawdzian i potem będziemy mieli problemy'. Bo nauczyciele pracują w różnych szkołach i nawet jeśli jedna placówka zostanie zamknięta, inna będzie czynna” - wymienia Staroń.


Dodaje, że Włochy żałują, że nie podjęły stosownych kroków wcześniej, a jak wiadomo, cały kraj to "czerwona strefa". "Mimo że nie zatrzyma się epidemii, można w ten sposób zmniejszyć znacząco jej skutki (...) jasne, odgórne i mądre decyzje w sytuacjach zarządzania ryzykiem są kluczowe i nie mają nic wspólnego z paniką" - wyjaśnia Staroń.

Nie ma na co czekać i nie ma czego żałować. "Żyjemy w XXI wieku i można nawet w telewizji robić lekcje dla wszystkich, nie mówiąc już o milionie narzędzi cyfrowych (...) nie wierzę, że to muszę pisać — życie i zdrowie są w przybliżeniu miliard razy ważniejsze niż realizacja podstawy programowej, która jest do dupy i ma tyle wspólnego z życiem, co ja z paleniem Harry'ego Pottera" - puentuje nauczyciel.

O potrzebę decyzji MEN apelował też Kosiniak-Kamysz. "Rodzice muszą mieć czas, żeby zapewnić swoim dzieciom opiekę, poukładać wszystko w pracy. Nie można dłużej trzymać ich w niepewności. Najgorsze co można zrobić, to odwlekać decyzje i spychać odpowiedzialność na samorządowców. To potęguje tylko strach, a nas może uratować jedynie spokój" - zauważa przytomnie polityk. A zatem: zostawcie dzieci w domu już teraz, nie żałujcie odpuszczonych lekcji, ignorujcie uwagi nauczycieli, zadbajcie o swoje dzieci. Staroń już ma dla nich zajęcie: