Tajemnicze objawy "obcowania z Duchem Świętym". Co wydarzyło się na rekolekcjach w Koszarawie?

Sandra Skorupa
W połowie lutego w domu rekolekcyjnym w Koszarawie odbyły się rekolekcje dla młodzieży. Wzięło w nich udział blisko 40 osób z Hażlacha i Dębowca. Rodzice części z nich zgłosili, że po powrocie dzieci były roztrzęsione. Według relacji opiekunów, jakie przytacza Głos Ziemi Cieszyńskiej, kandydaci do bierzmowania mieli mdleć i mieć związywane ręce. Inni rodzice wskazują, że ich dzieci są zadowolone, a jeszcze inni, że sytuacja jest nakręcana. Kuria już kolejny raz wystosowała oświadczenie. Co się wydarzyło w domu rekolekcyjnym w Koszarawie?
Zdjęcie ilustracyjne Agencja Gazeta / Fot. Marcin Wojciechowski

"Rekolekcje jak z horroru?"

Tak brzmi tytuł artykułu w gazecie Głos Ziemi Cieszyńskiej, dotyczącego rekolekcji, w których uczestniczyli m.in. uczniowie Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Hażlachu. Dzieci wraz z tamtejszą katechetką w dniach 14-16 lutego brali udział w wyjeździe, który miał przygotować młodzież do sakramentu bierzmowania. Według regionalnego tygodnika na rekolekcjach w Koszarawie miało dochodzić do wiązania rąk, omdleń i utraty świadomości.

O komentarz w tej sprawie redakcja MamaDu poprosiła Kurię Diecezji Bielsko-Żywieckiej. Dyrektor Centrum Informacyjno-Medialnego ks. Mateusz Kierczak odniósł się do wiązania rąk w następujący sposób:


– Nie można mówić, że "dzieci były związywane". W czasie rekolekcji w ramach konferencji na temat tego, czym jest grzech i jaka jest rola Jezusa, jako Zbawiciela, wykonuje się zabieg dydaktyczny pt. "grzech zniewala". W jej trakcie zachęca się do przejścia z sali do kościoła. W trakcie tej drogi symbolicznie obwija się ręce sznurkiem — w delikatny sposób, by nie krępować ruchów i by bez żadnych problemów, każdy mógł sam go rozwiązać, nie ma to nic wspólnego z faktycznym skrępowaniem ruchów.

Prowadzący tę część spotkania zachęca, by zastanowić się nad tym, co prawdziwie wiąże nas w życiu. Po wejściu do kościoła kapłan błogosławi Najświętszym Sakramentem i w tym czasie sznurek zostaje przecięty. Nad dziećmi nikt w żaden sposób się nie znęcał ani psychicznie, ani fizycznie.

Innym się podobało

W oświadczeniu Kurii można przeczytać, że według opiekunów młodzież opuszczała dom rekolekcyjny w pozytywnych nastrojach. Co więcej, w anonimowych ankietach nikt nie zgłosił problemów i jedynie dwie oceny były obojętne, a reszta uczestników wyraziła się przychylnie. Z kolei Gazeta Wyborcza przytacza wypowiedzieć jednej z matek, która nie ma zastrzeżeń.

– Nasza córka po przyjeździe z rekolekcji w Koszarawie była pod ich wrażeniem, oczywiście pozytywnym i tak jest do dzisiaj. Nie przejawiała żadnych stanów lękowych czy depresyjnych. Rozmawiała z nami zaraz po przyjeździe, jeszcze w samochodzie i z tego, co mówiła, nie wynikało nic, co mogłoby nas zaniepokoić.

Kobieta zaznacza również, że "młodzież wyjeżdżała na rekolekcje, a nie na obóz sportowy i byliśmy świadomi, że przez te trzy dni spędzą dużo czasu na modlitwie. Jest mi bardzo przykro, że przez niektórych rodziców te rekolekcje tak zostały odebrane, to jakieś jedno wielkie nieporozumienie".

"Zalecono nie rozpowszechniać co się działo"

Zdania są podzielone, gdyż w rozmowie z MamaDu mama z Dębowiec zaznacza:

– Moja córka uważa, że nic się nie stało. To jest zdanie 14-latki, która uważa, że cała afera jest nakręcana. Jednak zapytałam córki, co by się stało, gdyby któreś z nich upadło i uderzyło głową i zrobiło sobie krzywdę. Ona mi odpowiedziała "mamusiu to jest natchnienie Ducha Świętego, nam się nie miało prawa nic stać". Co oni tym dzieciom tam wmówili?

– Przy tym zdarzeniu dowiedziałam się również od mojego drugiego dziecka, że rekolekcje, na których było w zeszłym roku, przebiegały podobnie. Nie powiedziało mi o tym, bo zalecono im nie rozpowiadać, jak było. Takich dzieci jest pewnie więcej. Jako matka mam wyrzuty sumienia, że zapłaciłam i posłałam dziecko na rekolekcje, na których odbywały się takie praktyki.

Zaklęcia i rytuały podczas rekolekcji?

Opiekunowie w rozmowie z Głosem Ziemi Cieszyńskiej zaznaczają, że sami kiedyś uczestniczyli w zamkniętych rekolekcjach i mieli nadzieję, że w przypadku ich dzieci będą one wyglądały podobnie i będą opierały się na modlitwie, śpiewaniu, integracji czy czytaniu Pisma Świętego. Jednak według relacji ich dzieci nie do końca tak było.

W tej kwestii ks. Mateusz Kierczak tłumaczy, że "dzieci były przygotowane do wszystkich elementów obecnych podczas rekolekcji ewangelizacyjnych. Księża i animatorzy wszystko dokładnie tłumaczyli. Rekolekcje miały na celu zbudowanie żywej relacji z Bogiem". Dodaje:

– Jednym z elementów tych rekolekcji jest modlitwa wstawiennicza, która cały czas przeniknięta jest modlitwą w ciszy, prowadzącą do przeżycia zaufania do Boga i poczucia bezpieczeństwa. Nie ma to nic wspólnego z magicznymi rytuałami czy zaklęciami.

Omdlenia i roztrzęsienie na rekolekcjach

Gazeta Głos Ziemi Cieszyńskiej podaje kolejne rewelacje rodziców: "Dzieci upadały na posadzkę, inne w ławkach, częściowo lub całkowicie tracąc świadomość, a pozostałe nie wiedziały, co się dzieje. Były roztrzęsione i przerażone, bo myślały nawet, iż ich koledzy czy koleżanki umierają". Po rekolekcjach tłumaczono opiekunom, że miało to związek z tzw. spoczynkiem w Duchu Świętym, co tłumaczy ks. Mateusz Kierczak z Kurii Diecezji Bielsko-Żywieckiej.

– W czasie modlitwy do Ducha Świętego panuje spokój. Ksiądz i animatorzy prowadzący modlitwę reagują na każdy przejaw niepokoju u uczestników, by owocem był pokój serca, przeżycie pojednania, uzdrowienie złych wspomnień i poczucie bezpieczeństwa. Czasem mogą pojawić się emocje jak w każdej modlitwie, wyrażające się uspokojeniem, poczuciem błogości, a nawet tzw. spoczynkiem w Duchu Świętym.

Z kolei mama z Dębowiec w rozmowie z MamaDu zaznacza:

– Wielu rodziców uważa, że nic się nie stało. Moim zdaniem organizatorzy mieli obowiązek poinformować rodziców, o tym, że może dochodzić do takich zdarzeń jak omdlenia. Z punktu widzenia narażenia na utratę zdrowia, wrażliwsze dziecko, z jakimś niezdiagnozowanym schorzeniem mogło np. dostać padaczki. Wówczas trudny byłby tam dojazd pomocy, gdyż zakon w Koszarawie jest na tzw. końcu świata. Tłumaczę córce, że młodzież została nieodpowiedzialnie narażona na utratę zdrowia.

Kontrowersyjny spoczynek w Duchu Świętym

O ile przytoczone przez kurię tłumaczenie spoczynku w Duchu Świętym przywodzi na myśl czynność podobną do medytacji, praktykowanej w wielu religiach świata, jodze, czy szkołach psychoterapeutycznych i przez wielu z nas na co dzień, o tyle to nie pierwszy raz, gdy pojawiający się podczas rekolekcji spoczynek w Duchu Świętym budzi kontrowersje.

O podobnym przypadku w 2016 roku reportaż robiła telewizja TVN. Wówczas chodziło o rekolekcje w Lesznie, na których dzieci również padały na posadzkę, a spoczynek w Duchu Świętym objawiał się u niektórych płaczem. W związku z tym część młodzieży nie chciała przychodzić na spotkania, w obawie przed tym, co ich czeka. Rodzice z kolei alarmowali, że praktyki wyglądają im na te rodem z sekt.

Jednak Jarosław Adamek z Radia “ELKA” tłumaczył w TVN, że te dzieci były formalnie katolikami, jednak zabrakło im w tym wypadku uświadomienia. Co więcej, zjawisko to występuje w wielu miejscach w świętej księdze chrześcijan, w związku z tym powinni być tego świadomi, a nie zdziwieni. Przejaw tego tłumaczy w Deonie ks. Grzegorz Strzelczyk.

– Jest podstawa, by sądzić, że tam, gdzie nie występuje zjawisko indukowane psychologicznie, mamy do czynienia z zachwyceniem, czyli nagle przychodzącym skupieniem na obecności Bożej. Tak intensywnym, że człowiek ogranicza kontrolę nad ciałem, czasem itd. Co ciekawe, w badaniach nad kontemplatykami prowadzonymi metodą obrazowania mózgu potwierdzono, że przy intensywnej kontemplacji obszary mózgu odpowiedzialne za orientację w przestrzeni i czasie wyciszają się.

"Religijność przeznaczona dla wybranych"

W tym samym materiale TVN prof. Andrzej Wójtowicz socjolog religii mówił wówczas, że spoczynek w Duchu Świętym wymaga przygotowania o bardzo wysokim progu odporności na silne bodźce i jest to religijność przeznaczona dla wybranych.

Rodzice uczniów w Hażlach nie zaakceptowali jednak tego, co wydarzyło się w Koszarawie i złożyli do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Rzeczniczka Prokuratury Okregowej w Bielsku-Białej Agnieszka Michulec powiadomiła redakcję MamaDu, że sprawa została zarejestrowana i na 6 marca br. zaplanowane są przesłuchania rodziców pokrzywdzonych dzieci, a także planuje się skontaktowanie się z Dyrekcją Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w celu ustalenia kręgu osób pokrzywdzonych.