Jesper Juul się w grobie przewraca! 4 powody, dla których ta książka nie powinna powstać

Ewa Bukowiecka-Janik
W jednym w komentarzy (a w tej chwili można liczyć je w tysiącach) w dyskusji o najnowszej książce znanej terapeutki Katarzyny Miller i Suzan Giżyńskiej pada stwierdzenie, że wszystko ma swój termin przydatności. Psychologia również. Poglądy tych pań zostały w ubiegłej epoce, która minęła wraz z nadejściem rodzicielstwa bliskości. Całkiem niedawno, ale jednak minęła. Pani Katarzyno, Juul się w grobie przewraca...
"Instrukcja obsługi dzieci" to książka Katarzyny Miller i Suzan Giżyńskiej, która wzbudziła sporo kontrowersji fot. Facebook
"Instrukcja obsługi dzieci" autorstwa Katarzyny Miller i Suzan Giżyńskiej ujrzała światło dzienne 19 lutego. Książka wydana została przez Zwierciadło, jako kolejna z serii "instrukcji". Były już kobiety, faceci, toksyczni ludzie, to przyszła pora na dzieci. Również te "trudne" i "rozpuszczone"... Nie dało się wymyślić tytułu bardziej uprzedmiotawiającego i spłycającego temat. Choć nie da się ukryć – z takim podejściem do człowieka i wychowania, tytuł pasuje jak ulał. Bo wnętrze tego "poradnika" jest o wiele bardziej toksyczne.


Zdjęcia poszczególnych stron książki i cytaty obiegły już internet i wkurzyły setki rodziców, w tym autorytety. Napisali o nich Dorota Zawadzka, Blog Ojciec czy psycholożka dziecięca Agnieszka Misiak. Wszyscy są solidarnie oburzeni i nie ma w tym nic dziwnego – w tych poglądach naprawdę trudno nie dostrzec ich szkodliwości.

Płacze, błaga, przeprasza? Nieważne! Kara musi być


Po pierwsze, wielki powrót systemu kar i nagród. Serio, nie trzeba być pedagogiem, żeby zauważyć, że dziecko, które dostaje nagrody będzie w swoich działaniach motywowane... nagrodą! (WOW!) Będzie posłuszne, dla nagrody. Będzie interesowne.

A dziecko karane? Będzie motywowane lękiem przed karą. Nie zrozumieniem, nie refleksją, nie WYCHOWANIEM, tylko lękiem. Co na to Miller i Giżyńska?

"Dziecko powinno czuć strach przed karą (…) Niezależnie od tego czy dziecko płacze, przeprasza, błaga".

"Ostatnio komuś powiedziałam, że moim zdaniem pierwszym uczuciem, którego dziecko powinno doznawać wobec rodziców jest respekt. Pewnie cię to oburzy, ale mówię oczywiście o lekkim strachu wobec matki i ojca.” (Suzan Giżyńska) "W ogóle mnie to nie oburza (…) Dziecko musi wiedzieć, że matka wie lepiej".

Panie, choć popularne i wykształcone, uchodzą za autorytety, mylą definicje. Autorytetu nie zdobywa się poprzez strach, lęk. Tak się zdobywa władzę, która – jak wiadomo – stoi niebezpiecznie blisko przemocy.

Rozpuszczony bachor


Po drugie, retoryka. Katarzyna Miller znana jest z ciętego języka, walenia między oczy, z psychologii przekazanej słowem powszednim. I fajnie, to działa na wyobraźnię, trafia do ludzi. Jednak tym razem to przesada.

O ile pisanie o dziecku per "bachorek" da się jeszcze wyjaśnić jako konwencję stylistyczną, celowo przerysowaną, o tyle nie da się ukryć, że to konwencja podszyta pogardą i agresją. Niestety to podskórnie przekazane podejście do dzieci spotykamy w innych cytatach z książki. Autorki całkiem na serio piszą o "rozpuszczonych" i "trudnych dzieciach".

Nie ma trudnych dzieci. Są trudni rodzice. Trudne dzieci to te, które mają ognisty temperament, własne zdanie, są uparte i nieprzejednane. Są nieposłuszne. A rozpuszczone dzieci? No cóż. Same się nie "rozpuściły", więc może odpuśćmy szkodliwe etykietowanie dzieci, hm?

Jak wychować dziecko na homoseksualistę? Poradnik w 3 krokach


Po trzecie, uważaj, bo ci gej wyrośnie, czyli festiwal niekompetencji w dziedzinie biologii. Otóż Suzan Giżyńska i Katarzyna Miller twierdzą, że widziały w życiu bardzo wiele mam, którym udało się wpłynąć na orientację seksualną swoich dzieci!

Otóż podobno, jeśli mama "robi ze swojego syna partnera" oraz "z przesytu energii kobiecej", wówczas chłopiec "zostanie homoseksualistą". "Obrzydzasz mu kobiety, jesteś z nim nadmiernie związana, że mówisz o jego ojcu, przez co dzieciak marzy o męskości. Pragnie jej" - grzmi Miller.

Tak, "robienie z syna partnera" nie jest dobrym pomysłem. Z pewnością toksycznym. Jednak to nie ma nic wspólnego z orientacją seksualną. Orientacja to kwestia biologii, nie wyboru, stylu życia czy choroby – bo w ustach Katarzyny Miller widmo homoseksualizmu niestety brzmi jak groźba.

Ignoruj depresję, nie rób z siebie ofiary


Po czwarte, porzuć postawę ofiary. Na ten wątek zwróciła uwagę psycholożka dziecięca Agnieszka Misiak. W książce autorki przytaczają historię kobiety, która zamiast trwać w pustce, chaosie, marazmie i żalu, porzuciła pesymizm i postawę ofiary, by w pełni cieszyć się życiem.

Po prostu, wzięła i porzuciła, kumacie? Zaprzyjaźniła się z ludźmi i już, jak ręką odjął. Zasługuje na wielkie brawa, bo "podarowała dzieciom różnorodność", zamiast użalać się nad sobą.

To już niebezpieczny przekaz – osoby, które doświadczają stanów depresyjnych mogą starać się je wyprzeć, przykryć, lub obwiniają się o nie, a to pogłębia ich zły stan.

"LUDZIE. Trzymajcie mnie. Bo wyjdę z siebie. To pisze psycholog. Czyli ty, matko i ty i ty, jak masz depresję, nie zaprzyjaźniłaś się z wieloma rodzinami, jesteś w kryzysie, to dlatego, że zamiast wybrać NIE BYĆ W KRYZYSIE i w depresji, samolubnie wybierasz pesymizm i marazm i bycie ofiarą. Ja rozumiem, że nie każdy musi się uczyć, jak skomplikowany jest mechanizm trwania w roli ofiary i że to nie jest kwestia wyboru. Ale psycholog uczył się w szkole psychologii chyba?" - komentuje w punkt Misiak. Eksperci, rodzice, psychologowie – znakomita większość odbiorców książki – przestrzegają przed nią. Alarmują, że bez wątpienia taka treść nie powinna zostać wydana. To zaskakujące, bo przecież książkę przed wydaniem czyta i poprawia kilka osób.

Czy nikt nie zorientował się, że coś jest nie tak? Czy tak właśnie działa potęga autorytetu? "Zwykły" redaktor czy korektor nie śmiał się odezwać? A może zgadzał się z autorkami?

Możliwe, bo w dyskusji o książce pojawiają się głosy, że Giżyńska i Miller mają w tych spornych kwestiach rację. Nietrudno sobie wyobrazić, że tak uproszczone "treści psychologiczne" rodzice kupią bez mrugnięcia okiem. Bo tak jest prościej: wzbudzać lęk i dać karę. To kosztuje mniej wysiłku niż jakieś tam bycie "przyjaznym przewodnikiem", o którym pisał Jesper Juul. Co to w ogóle znaczy?!

No właśnie... I potem znów będziemy słyszeć o fali lęku wśród dzieci, ich problemach z samooceną... o trudnych i rozpieszczonych bachorach.

Aktualizacja
Wydawnictwo Zwierciadło 2 marca o godz. 15.50 wydało oficjalne oświadczenie, że sprzedaż książki została wstrzymana.