"Miałam zawieźć dzieci do szkoły". Film z wpadki tej mamy rozbawił miliony osób

Ewa Bukowiecka-Janik
Poranna gonitwa to chleb powszedni wielu rodziców. Nierzadko zdarza się, że wychodzimy bez torebki, torby z drugim śniadaniem, czy kluczyków do auta. Jednak czy wychodząc z domu, by odwieźć dzieci do szkoły, można zapomnieć... dziecka? TAK!
Mama miała odwieźć dzieci do szkoły, lecz... zapomniała je zabrać! fot. screen twitter
W "Pierwszych czytankach", książce, którą przedszkolaki otrzymały w tym roku w bibliotekach w ramach wyprawki czytelniczej od Instytutu Książki, znajduje się opowiadanie pt. "Wyścigi". To zabawna historia o tacie i synku, którzy codziennie rano niemiłosiernie spieszą się do przedszkola. Spieszą się tak bardzo, że pewnego dnia ambicje bycie w przedszkolu przed konkurencją (innymi rodzicami) biorą górę i... tata zapomina wziąć ze sobą dziecko.

Ten scenariusz znamy też z kultowego filmu, bez którego "nie ma świąt". Kevina, oczywiście. Jednak ta trudna do pojęcia fikcja literacka stała się rzeczywistością. Udokumentowała to pewna mama i podzieliła się nagraniem w sieci.


"Miałam zawieźć dzieci do szkoły, więc wsiadłam do samochodu i odjechałam. Nie ma ich w aucie. Jadę do szkoły bez moich dzieci. Wiozę dzieci do szkoły, a nie ma ich nawet w samochodzie" - mówi kobieta na filmie, który obejrzano już niemal 4 miliony razy. Na ekranie widzimy puste tylne siedzenia, a w tle słyszymy, że kobieta zanosi się od śmiechu. Za jej dystans do siebie i poczucie humoru docenili ją inni rodzice. Wszyscy wszak rozumieją, na co stać rano rodzica, który musi ogarnąć tysiąc spraw i jeszcze zdążyć na czas.

"Pokaż nagranie z reakcją twoich dzieci!" - apelują pod postem. W opowiadaniu "Wyścigi" mały chłopiec czekał już ubrany na swojego tatę "z taką miną, jakby uważał, że zwariowałem" - czytamy.

"Wziąłem go za rękę i po raz pierwszy od bardzo dawna poszliśmy sobie do przedszkola powolutku, spacerkiem, żartując i przekomarzając się (…) I właśnie na pamiątkę tej niemądrej przygody lubię wstawać teraz wcześnie rano (…) myjemy się, ubieramy, a potem spokojnie idziemy do przedszkola (…) i jest fajnie" - pisze autor "Wyścigów".

Może każdemu rodzicowi, który rano pędzi na złamanie karku przydałaby się taka "wpadka"?