Starsza pani podeszła do młodego ojca. Opisana przez blogerkę rozmowa przybrała nieoczekiwany obrót
Nie bierz na ręce, bo się przyzwyczai. Nie bądź na każde zawołanie, bo się nauczy i nie będziesz mieć życia. Popłacze, popłacze i w końcu zaśnie, nie zrywaj się tak, dopij tę kawę w spokoju. Przestań go tak kołysać, bo ci ręka przez następnych kilka lat zdąży odpaść! Znane? Na pewno. Lubiane? Oby nie! Historia, którą opisała blogerka Magdalena Boćko-Mysiorska dobitnie uświadomi wam dlaczego.
Jej mąż usypiał malucha na hotelowym korytarzu – przez 20 minut nosił, śpiewał, kołysał. W międzyczasie podeszła do niego starsza pani.
"– Ale pan długo nosi. A synek chyba nie chce usnąć? – zapytała.
– Potrzebuje trochę czasu.
– Oj, jak będzie pan tak nosił, to się przyzwyczai.
– Tak pani myśli?
– No tak. Bo to później na każdy płacz trzeba będzie reagować i nosić.
– I to nie za dobrze? – pyta łagodnie mój mąż.
– No nie. Później dziecko duże, a trzeba nosić.
– A o jakim dużym pani mówi?
– No trzy, cztery lata.
– Rozumiem.
– Nas to inaczej wychowywali. Leżeliśmy sami w łóżeczkach i się płakało tak długo, aż się człowiek zmęczył i zasnął.
– Pamięta to pani?
– Tak. Od pewnego momentu.
– To było chyba mało przyjemne?
– Kto by pamiętał.
– Rozumiem.
– Ale mama rzadko mnie przytulała. Ojciec to prawie w ogóle. Do dziś gardło mi ściska na myśl o wspomnieniach.
– Przykro mi.
– Ach. Dziś człowiek już stary...
– Może lepiej i nosić, bo to żal na całe życie zostaje.
– Może lepiej tak."
Nie kiedyś tam, tylko teraz
– I zasnęło maleństwo. Wtulone i ukojone. W poczuciu miłości, bliskości i bezpieczeństwa. Te potrzeby mają być usłyszane, zauważone i zaspokojone. Nie "kiedyś tam", tylko teraz, gdy w relacji z nami rozwija się mózg dziecka, jego poczucie własnej wartości i zaufanie. Kiedy buduje się więź i zapisują ważne wspomnienia. Na mniej lub bardziej świadomym poziomie – na całe życie – napisała pani Magdalena, z wykształcenia pedagożka i psychopedagożka.
Poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do rodzica jest na niemowlęcym etapie kluczowe dla rozwoju człowieka i jego umiejętności radzenia sobie z emocjami w przyszłości. Dla dzieci płacz jest jedynym sposobem na sygnalizowanie potrzeb, a poprzez stosowanie metody "wypłakania" nauczą się, że sygnalizowanie potrzeb nie ma sensu, skoro rodzice i tak nie reagują. Przeczytajcie o wyuczonej bezradności, dotykającej już 8-tygodniowe niemowlęta, które przestają płakać nie dlatego, że "przyzwyczaiły się" do samotnego zasypiania. Po prostu straciły nadzieję.
W mózgu płaczącego dziecka wytwarza się też kortyzol, hormon stresu. Jego stężenie jest na tyle wysokie, że może uszkodzić kluczowe struktury mózgu. Nie róbcie więc tego tym, o których mówicie, że kochacie najbardziej na świecie.
Może cię zainteresować także: Ojciec sprzeciwił się "pielgrzymkom" do noworodka i został wyklęty. Matki mówią, dlaczego ma rację