"Upokarzające i poniżające dla dziewczynki"? Za tytuł o cipce zebraliśmy od was baty

Katarzyna Chudzik
Mało kto wie, że "cipa" po grecku to "poczucie winy". I choć nie ma to nic wspólnego z polskim słowem określającym żeńskie zewnętrzne narządy płciowe, to jako że "Greczynki i Polki chodzą razem na rolki", u nas skojarzenie jest podobne. Naciągane? Wystarczy spojrzeć na komentarze internautów, którzy twierdząc, że pisząc o "cipce", upokarzamy (!) dziewczynki.
Niektórzy uważają, że słowo "cipka" jest upokarzające. Quo vadis? Unsplash.com
Cipka to nie pochwa
Chodzi o krótki, instruktażowy tekst dla pachnących jeszcze niepokojem i niepewnością młodych rodziców pt. "Higiena intymna noworodka i niemowlaka. Jak dbać o siusiaka i cipkę". Słowo cipka pojawia się w nim raz, w tytule. Później przy opisywaniu konkretnych czynności słowo cipka jest doprecyzowane, bo przecież cipka to zarówno srom i łechtaczka, jak i wzgórek łonowy – czyli kobiece narządy zewnętrzne.

Nie można "cipki" zastąpić waginą, bo wagina to pochwa. Pochwy samej w sobie się poza tym nie myje, bo ingerencja może spowodować rozmaite infekcje. Niektóre spośród naszych czytelniczek są jednak innego zdania:
Facebook.com
Na szczęście z pomocą przychodzi profesor Zbigniew Lew-Starowicz, który w rozmowie z zajmującą się zagadnieniami językowymi youtuberką Pauliną Mikułą apelował "do inteligencji rodziców".


– Słuchajcie, dla dobra dzieci rozmawiajcie z nimi, używając prawidłowej terminologii. Terminologia nie musi być medyczna, bo np. w języku polskim przyjęło się już słowo cipka. Nie zastąpimy go innym głosem, bo ono już nabrało życia, już jest w wyobraźni masowej. Już nawet pacjentki tak swoje narządy określają. Dla mnie to nie jest akurat najpiękniejszy termin, ale niech sobie będzie. Lepsze to niż jakieś "w dole brzucha" – mówił.

I choć mówił stricte o rozmowie z przedszkolakami, to trudno wyobrazić sobie mamę, która mówi córce "chodź, umyjemy cipkę", jeśli to słowo nie przejdzie jej przez gardło w rozmowie między dorosłymi o higienie jej dziecka. A nie przejdzie, czego dowodem są poniższe komentarze:
Facebook.com
I choć sformułowanie "miejsca intymne" może być adekwatne, to czemu nie mówić wprost? Czy córce też zawsze będziemy mówić o tym, że ma "umyć miejsca intymne" albo umyć się "TAM"? Nie popadajmy w paranoję i nie wywołujmy w dzieciach niepotrzebnego poczucia wstydu, które może im zostać na całe życie.

"Krew leci z pupy"
Tymczasem choć słowo "cipka" wielu się może nie podobać – i rzeczywiście nie podoba się np. profesorowi Jerzemu Bralczykowi, który w rozmowie z Mama:Du uznał je niegdyś za wulgarne – to czasem jest jedynym adekwatnym. Nie wymyślił jeszcze nikt określenia, które określa zewnętrzne narządy płciowe kobiet i dziewczynek, a nie jest ani medyczne, ani eufemistyczne, ani wulgarne, ani infantylne.

Dlatego wielu rodziców spośród wszystkich dostępnych możliwości wybiera infantylizację. Nazywają cipkę "siusiajką" albo "kasią" (nad czym autorka tego artykułu ubolewa). Dochodzi też do tak kuriozalnych sytuacji, jak ta, której sama doświadczyłam mając lat 7. Otrzymałam wówczas książkę o tym, skąd się biorą dzieci i tłumaczono w niej, że miesiączka polega na tym, że krew leci z PUPY.

To jawne wprowadzanie w błąd.

Co z siusiakiem?
Co ciekawe, "siusiak" nikogo nie oburza. Tymczasem choć nie jest to słowo uznawane za wulgarne, to z pewnością jest infantylne, a zatem spokojnie można go zastąpić "penisem" – jednym z najbardziej neutralnych słów z tej kategorii. Też nikt by się nie oburzał.

Jedynie cipka, która – przypomnijmy – nie jest tym samym, co pochwa, budzi negatywne reakcje, mimo że jest standardowo używana przez seksuologów czy seks-edukatorów. Wymyślcie zatem coś nowego. I niech się przyjmie.

Powodzenia!