Kobieto, oto 7 "banałów", których życzę ci na Święta i całe przyszłe życie

Alicja Cembrowska
Tak, w pewnym sensie będą to życzenia subiektywne. Tak, myśląc o nich, garściami czerpałam ze swoich doświadczeń. Tak, mimo wszystko będą one dotyczyć (niestety) bardzo wielu kobiet.
Allef Vinicius/Unsplash
Trochę tak jest, że głośno wypowiedziane życzenia dla kogoś, zawierają spory procent tego, czego sami sobie w głębi serca życzymy. Szczęścia, miłości, zdrowia, powodzenia w pracy. Ja w tym roku bardzo dużo myślałam o sytuacji kobiet, o tym, jak wiele z nich cierpi w milczeniu, jak wiele z nich powinno zmienić już imię w dowodzie na "Ofiara". Oto 7 życzeń, które wynikają z tych przemyśleń.

Kobieto, dbaj o siebie
"Dbaj o siebie". To fajne hasło. Jest szalenie wielowymiarowe i pomimo trochę złej sławy, postanowiłam z niego skorzystać. Bo fakt, jeszcze do niedawna jego przekaz był mało interesujący – odnosił się do morderczych ćwiczeń, regularnych wizyt u fryzjera, kosmetyczki i sklepach z fancy fatałaszkami. Przywodził na myśl stereotyp na temat kobiet, które zawsze MUSZĄ wyglądać jak milion dolców.


Coś się jednak zmienia i, w tym przypadku, są to realnie "dobre zmiany". Rok 2019 to 12 miesięcy rosnących w siłę ruchów ciałopozytywnych, które coraz wyraźniej przebijają się do mainstreamu. Między innymi za ich sprawą "dbanie o siebie" zmienia wydźwięk.

Teraz to regularne badania, świadomość seksualna, pogłaskanie siebie, jasne wyrażanie sprzeciwu i swoich potrzeb, akceptacja, asertywność, wiedza na temat swoich praw, poświęcanie uwagi swojemu zdrowiu psychicznemu i fizycznemu.

Kobieto, nie bój się odejść
"Dziewczyny, co mam robić? On pije, bije, a ja nie mam nic. Nie potrafię go zostawić". "Nie poradzę sobie sama, nie mam pracy i pieniędzy". "Boję się go zostawić, jestem od niego uzależniona". "Ok, wyzywa mnie od grubasek, za dużo pije, dwa razy zdradził, ale wybaczam, bo go kocham".

Co to znaczy "kochać kogoś"?
Czym charakteryzuje się zdrowy związek?
Chcesz być bita, poniżana, oszukiwana i zdradzana?
Boisz się i jest ci trudno? Wiem.

I powiem ci więcej. Jak zostaniesz, to będzie jeszcze gorzej. Potem najgorzej. Jak odejdziesz, to będzie ci się wydawało, że ktoś rozsadził cię od środka, że twoja dusza rozpadła się na kawałki. Będziesz płakać, krzyczeć, myśleć, że tego nie przeżyjesz. Zasmakujesz finezyjnych mieszanek z emocji, których do tej pory nie znałaś. Ból będzie chwilami nie do zniesienia.

Na pocieszenie powiem, że to mija. Trwa tygodniami, miesiącami, ale mija. Po stosownym dla siebie czasie poczujesz TO. Satysfakcję, siłę, dumę, że dałaś radę, że dołączyłaś do grona "uwolnionych" i zupełnie sama poukładałaś klocki, które ktoś ci porozrzucał.

Zapamiętaj to, ucz tego swoje córki, powtarzaj siostrom i przyjaciółkom – nikt nie ma prawa cię obrażać, krzywdzić, bić, zmuszać do seksu, szantażować, wzbudzać poczucia winy, gwałcić, manipulować twoimi emocjami. Jeżeli tkwisz w takiej relacji, nie bój się, proś o pomoc. Zawsze, ale to zawsze sprawca przemocy jest winny. To on ma czuć wstyd i ponieść konsekwencje.

I jeszcze jedno: kobieta musi mieć swoje pieniądze. Jakiekolwiek, żeby w razie awaryjnej sytuacji, to nie stan konta decydował o pozostaniu z przemocowcem.

Przy tej okazji przypominam mój tekst o "czerwonych lampkach". Ja je bagatelizowałam, ty możesz zareagować szybciej.

Kobieto, zrób detoks od internetu
Nie, nie będzie to marudzenie o tym, że wszyscy żyjemy w świecie wirtualnym, a telefony to zło. Zalecając "detoks od internetu", mam na myśli konkretnie grupy "dla kobiet". Gdy zaczęłam do nich dołączać, nie spodziewałam się tego, co mnie tam spotka.

Owszem, w grupach poczytamy o problemach innych, możemy się pomądrzyć, doradzić, ale też podzielić się swoją historią, zapytać o fajny lakier lub skrytykować sklep, który ma za małą rozmiarówkę.

ALE. Pomimo niewątpliwych zalet, ma to swoje wady. I to takie grubego kalibru, chociaż wiele z nas nie zdaje sobie z tego sprawy, bo zamiast pomocy szukać u specjalisty, to polega na gronie anonimowych niespecjalistek.

Najwyraźniej dostrzegam to w grupach kobiet, które próbują odejść od toksycznego partnera lub już to zrobiły i chcą "dowiedzieć się, co się stało". Niestety doskonale je rozumiem, sama najpierw trafiłam tam, dopiero potem do profesjonalistki.

Zagrożeń jest kilka: wrzucanie wszystkich facetów do jednego wora, utwierdzanie się w przekonaniu, że każdy jest taki sam, szastanie pojęciami bez wiedzy merytorycznej, stygmatyzacja osób chorych i zaburzonych, agresja napędzająca agresję ("on mi zrobił to, to ja mu odpłacę tym").

Ja wiem. Ciężko być ofiarą. Trudno sobie z tym poradzić. Emocje, które pojawiają się w tym czasie, są jak dzikie psy spuszczone ze smyczy. Warto jednak, zamiast bawić się w dziecinne przepychanki ("Laseczki, wszystkie jesteście piękne i mądre, a facet to dodatek do torebki"), uświadomić sobie, że najwięcej zyskujesz i wygrywasz, jeżeli zajmiesz się sobą. I przepracujesz problem w sobie, a nie w kimś. W tym przypadku toksycznym partnerze. Uwierz, najcudowniejszym uczuciem jest… nieczucie do niego NICZEGO.

Kobieto, zbuduj fundament i go pielęgnuj
To kontynuacja poprzedniego życzenia. Spokój i równowagę osiągniesz tylko, jeżeli polubisz siebie, nauczysz się rozumieć i obsługiwać swoje ciało i umysł (wiem, wiem, to największy z banałów). W pełni stabilna osoba nie potrzebuje pochwał, komplementów i atencji innych. Owszem, to miłe i każdy to lubi, problem pojawia się, jeżeli nasze nastroje uzależnione są od emocji innych.

Kilka miesięcy trwałam w relacji, która powolutku nakruszała mój fundament, jednak miłe słówka były zbyt kuszące, by z nich zrezygnować. 237 dni zajęło mi zrozumienie, że wpuściłam na swój teren nie przyjaciela, a wroga. Mija 198 dzień prac na mojej budowie i to nie koniec. Teraz już najbardziej boli to, że pozwoliłam, by ktoś grzebał w mojej konstrukcji.

Z drugiej strony takie doświadczenia są absolutnie ożywcze. Stają się pretekstem, żeby wejść głębiej i zastanowić się "dlaczego?" – najlepiej z psychologiem, z którym rozpracujemy te mechanizmy i schematy. A potem już tylko wystarczy zakasać rękawy i do roboty. Tylko znowu uprzedzam – przestań zastanawiać się, dlaczego to takie trudne. Cholera, życie jest trudne, a szczęśliwe życie jest zaj***cie trudne.

Kobieto, jesteś super mamą
Przykro mi słuchać, jak moje koleżanki, świetne dziewczyny, partnerki i mamy, nieustannie doszukują się w sobie "wyrodnych matek".

To chyba niestety rosnący trend i coraz więcej kobiet czuje, że nie wychowuje dziecka tak, jak napisano w kolejnym modnym poradniku, skąd wysnuwają wnioski, że robią mu krzywdę. Oczywiście zamiary są dobre – chcemy, by rosnące pokolenia były mądre i szczęśliwe. Często jednak zapominamy o tym, co jest najważniejsze, najłatwiejsze i najtrudniejsze jednocześnie.

Kilka miesięcy temu doktor Grażyna Grzyb w artykule Dużego Formatu mówiła, że dziecko do szczęścia potrzebuje dwóch rzeczy – miłości i dyscypliny. To się wyda banalne, ale... Niestety. Wiele problemów współczesnych dzieci wynika z zaburzonych relacji rodzinnych. Braku wsparcia, rozmowy, bliskości, zainteresowania. Nie z tego, że raz krzyknęliśmy, nie kupiliśmy lizaczka czy zapomnieliśmy szalika.

Od razu przypominają mi się również słowa Johna Douglasa, jednego z najbardziej znanych profilerów FBI, który napisał książkę "Mindhunter".

– W całej swojej karierze nie spotkałem się z brutalnym przestępcą, który pochodziłby z funkcjonalnej, zapewniającej oparcie rodziny. Uważam, że znaczna większość brutalnych przestępców jest odpowiedzialna za swoje czyny, samodzielnie podejmuje decyzje i powinna ponosić konsekwencje […] Właśnie dlatego uważam, że poza dofinansowaniem policji i systemu więziennictwa potrzebujemy przede wszystkim miłości. Bynajmniej nie upraszczam sprawy – dotykam tu samej istoty problemu.

Kochajcie się (i siebie). Po prostu.

Kobieto, pogódź się z tym, że życie bywa trudne
Nie ma czegoś takiego jak "stałe" szczęście i poczucie zadowolenia. Jeżeli zaakceptujemy, że raz jest lepiej, raz gorzej, raz wypełnia nas cudowna energia, a następnego dnia mamy ochotę zgnić w łóżku, będzie nam po prostu lżej.

Współczesna narracja sukcesu się nie sprawdza. Coraz więcej osób wpada w szpony chorych ambicji i oczekiwań, nie potrafi powiedzieć "dość". Niejednokrotnie kończy się to bardzo źle – chorobami i zaburzeniami psychicznymi. Lęki, ataki paniki, depresja to słowa, które przestają być abstrakcją i wyjątkiem, a stają się codziennością.

Dlatego naucz się odpuszczać i rezygnować. Przyjmij do wiadomości, że życie to nie tylko błogie kadry z Instagrama, ale też płacz pod prysznicem, spadek mocy, gorsze dni. Jeżeli chcesz poczuć, że lepiej to kontrolujesz, zacznij zapisywać, jaki masz nastrój danego dnia. Trzy miesiące takich notatek pokażą ci, w które dni miesiąca "możesz wszystko", a w które "bez kija nie podchodź".

Uwierz, pozwoli ci to tak planować obowiązki, że unikniesz ważnego spotkania na dwa dni przed okresem, kiedy walczysz tylko o to, by nikogo nie zadźgać wykałaczką.

Kobieto, pozwól siebie pokochać
Jeszcze słówko o związkach. Wracam do tematu, bo chociaż samorealizacja, budowanie poczucia własnej wartości i praca są istotnymi elementami naszego życia, to właśnie relacje są tym, co spędza sen z naszych powiek. Dosłownie.

Samotność jest zmorą XXI wieku. Internet, nowe technologie, wolność i swoboda, a dalej poważne zmiany kulturowo-społeczne sprawiły, że znalezienie partnerki lub partnera to wcale nie są takie proste rzeczy.

Ponownie odniosę się do grup dla skrzywdzonych kobiet – tak, wiele z nich straciło wiarę. To często wieloletnie ofiary przemocy psychicznej i fizycznej, które zwyczajnie odpuściły. Nie oceniam, nawet trochę się nie dziwię i mogę się domyślać, co czują. Nie zamierzam nikogo na siłę namawiać do związków.

Wiem, jaka to walka, żeby ponownie wrócić na właściwe tory i dopuścić do siebie myśl, że nie każdy mężczyzna czai się, by mnie ponownie skrzywdzić. Bądź ostrożna, mądrzejsza, przejdź terapię, czytaj, odbudowuj siebie od środka, pamiętaj, że statystycznie więcej jest dobrych niż złych ludzi, czujnie obserwuj, ufaj swojej intuicji (!!!). A potem zanurkuj.

Swoje złe doświadczenia modeluj i przekształcaj. Wyciągaj z nich to, co dobre. Tego ci życzę. I sobie również.

I na koniec polecam lektury, dzięki którym początek roku 2020 będzie absolutnie odświeżający:
– "Kobiety, które kochają za bardzo" Robin Norwood,
– "Factfulness. Dlaczego świat jest lepszy, niż myślimy, czyli jak stereotypy zastąpić realną wiedzą" Hansa Roslinga,
– "Kochaj wystarczająco dobrze" Agnieszki Jucewicz i Grzegorza Sroczyńskiego,
– "Efekt Lucyfera" Philipa G. Zimbardo,
– a jak masz ochotę na solidną dawkę wiedzy to łap "Zakochane w psychopatach. Jak się uwolnić od niszczącego związku i odzyskać równowagę" Sandry Brown.

Smacznego!