Afera o automat z batonami w łódzkiej podstawówce. Pierwsza reakcja szkoły oburzyła rodziców

Ewa Bukowiecka-Janik
W jednej z prywatnych szkół podstawowych w Łodzi, co ważne – o profilu sportowym – na korytarzu stał automat z batonami. Przeciwko jego istnieniu zbuntowali się rodzice. Pierwsza reakcja szkoły nie ma wiele wspólnego ze współczesną wiedzą o żywieniu i duchem sportu...
Sprzedaż słodyczy w szkołach - rodzice walczą, by zniknął automat z batonami Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Spór toczy się w niepublicznej Szkole Podstawowej Mistrzostwa Sportowego Kokoro. Usunięcia automatu z batonami żąda grupa rodziców. Napisali oni petycję do dyrektora placówki. Argumentem była możliwość kupowania typowych słodyczy – pełnych niezdrowych tłuszczy i cukru.

– Dorosłym ciężko jest opanować taką pokusę, a co dopiero dziecku. Przez ten automat, jako rodzice, czujemy się pozbawieni prawa do kształtowania zdrowych nawyków naszych dzieci. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, zwłaszcza w szkole o profilu sportowym – argumentuje jedna z mam, podpisanych pod petycją do prezesa w rozmowie z redakcją „Dziennika Łódzkiego”.


Zjedz Snickersa, nie jesteś sobą
Pierwsza petycja wpłynęła do szkoły w listopadzie. Piotr Jarkowski, prezes podmiotu, prowadzącego łódzką placówkę, początkowo nie zgadzał się z protestującymi rodzicami:

„Zdajemy sobie sprawę, że słodycze są szkodliwe. Jednocześnie jednak nasi uczniowie, którzy trenują naprawdę ciężko rano i wieczorem, muszą te węglowodany uzupełniać” – odpisał rodzicom. „Przysłowiowy Snikers pomaga usunąć uczucie zmęczenia” - brzmiały kolejne argumenty.

Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, że są absurdalne? Cukier krzepił kilka dekad temu. Teraz wiadomo, że jest sprawcą licznych chorób, przez które zdrowie współczesnych dzieci coraz bardziej zbliża się do dolegliwości osób starszych. Cukrzyca, otyłość, próchnica to początek długiej listy.

Jednak władze szkoły zreflektowały się. We wtorek (26 listopada) prezes poinformował „Dziennik łódzki”, że do końca listopada słodycze znikną z automatu. Co ważne, od 2016 r. obowiązuje rozporządzenie ministra zdrowia, które określa, czym można handlować w szkołach.

Dla przypomnienia: walka z cukrem w szkołach zaczęła się od drożdżówek. Wciąż można nimi handlować w placówkach, jednak pod warunkiem, że są wypiekane nie z ciasta mrożonego. To właśnie wyżej wspomniane rozporządzenie przybliża, jakie słodycze mogą kupowac uczniowie na terenie szkoły.

Snickers się nie zalicza - w 100 gramach tego produktu jest 51 gramów cukru, a przepisy pozwalają na najwyżej 15 gram. Za złamanie tego prawa szkołę można zapłacić karę wysokości 5 tys złotych.
Źródło: Dziennik Łódzki