Gej poprosił o pomoc Telefon Zaufania. Przez ich odpowiedź prawie się zabił. Pracownik zwolniony

Alicja Cembrowska
Artur miał 12 lat, gdy poznał 38-letniego Jarosława. "Mówił mi, że mnie kocha i będzie nam cudownie razem. Wtedy potrzebowałem miłości. On mi ją dawał, ale ceną był seks" – wspomina. Jako ofiara pedofila do dziś walczy z traumą. Po latach zdecydował się poszukać pomocy, opowiedzieć o tym, co go spotkało. Dlatego kilka dni temu 35-letni obecnie Artur napisał wiadomość do gdańskiego Telefonu Zaufania "Anonimowy Przyjaciel". Jednak odpowiedź, którą dostał, nigdy nie powinna zostać napisana i wysłana.
Artur miał 12-lat, gdy poznał 38-letniego mężczyznę. "Dawał mi miłość, ale ceną był seks". Fot.Warren Wong/Unsplash

Miałem 12 lat

Wołanie Artura o pomoc dotarło najpierw do mnie. 11 września w nocy. Drogą elektroniczną. Takiego maila nie mogłam zignorować.

"Jakiś czas temu czytałem pani tekst. Chciałbym podzielić się moim osobistym doświadczeniem. […] Mając 12 lat, poznałem, tak mi się wtedy wydawało, miłość mojego życia. Miał 38 lat, był przystojny. Mówił mi, że mnie kocha i będzie nam cudownie razem. Dla dziecka, którego rodzice się rozwodzą, mają kolejnych partnerów, a syn, który do tej pory był oczkiem w głowie, zostaje odesłany w kąt, to trauma. Wtedy potrzebowałem miłości. On mi ją dawał, ale ceną był seks".

Z początku nie zdaję sobie sprawy z wagi tej wiadomości. Ale Artur pisze dalej: "To wraca jak bumerang. Musiałem się komuś wygadać". Nie potrafi sobie poradzić z przeszłością, która odciska piętno na jego teraźniejszości. Pyta: "Czy zasługuję na normalny związek?".

I przyznaje, że kiedyś powiedział o wszystkim mamie. "Stwierdziła, że to bardzo dobrze, że mnie to spotkało, bo będąc pedałem i dziwką, na nic innego nie zasługuję. Mam teraz 35 lat. Nikt inny o tym nie wie, ponieważ mama kategorycznie zabroniła mi o tym mówić, bo to wstyd. Poza tym nikt mi nie uwierzy".

Z kolejnych wiadomości dowiedziałam się o chorobie Artura, o depresji, lękach, próbach samobójczych, przemocy. O kryzysie życiowym, w którym obecnie się znajduje, o toksycznej relacji, która stała się źródłem obecnego cierpienia, a wynika również z doświadczeń z dzieciństwa. "To sytuacja bez wyjścia, nie wiem, co mam robić" – mówi kilkukrotnie. Jest zastraszony, nie wychodzi z domu, nie je, praktycznie nie śpi.

Szukasz pomocy? Źle trafiłeś

Chcę pomóc. Ale jak? W wyszukiwarkę wstukuję hasło: "Telefon zaufania Gdańsk". Sprawdzam pierwszy adres.

"Jeżeli potrzebujesz pomocy, aby wyjść z kryzysu, nie wiesz, gdzie szukać ratunku, nie masz z kim porozmawiać, myślisz, że nikt cię nie rozumie, wstydzisz się swoich problemów...
NIE JESTEŚ SAM!!!". Dla pewności szybki rzut okiem w zakładkę "Partnerzy" – "Gdańsk. Miasto wolności".
Zrzut z ekranu
12 września wysyłam Arturowi link. Mieszkam w Warszawie, więc to jedyne, co mogę mu zaoferować. On potrzebuje specjalistycznej pomocy, ja nie mam kompetencji. Z później wysłanych mi screenów wiem, że zdecydował się szukać pomocy we wskazanym miejscu.

"Jestem gejem w skomplikowanym bardzo związku […] Nie wiem, co mam robić dalej. Nie mogę liczyć na pomoc rodziny i wstydzę się tego. Choruję na depresję, stany lękowe i jestem po próbach samobójczych. […] Nie wiem, co dalej robić. Proszę o pilną odpowiedź".

Na tym etapie nie wspomniał o gwałtach w dzieciństwie. Opisał jedynie swoją obecną sytuację, której szczegółów nie publikuję z dbałości o anonimowość.

Odpowiedź od "Anonimowego Przyjaciela" nadchodzi 15 września, ale lepiej, żeby nie wyszła spod palców konsultanta, którego personaliów mi nie podano.

"Chyba czas skonsumować swój styl życia. Nie ma przypadków, bo są znaki… I ta sytuacja daje ci znać, że żyjesz nie tak. Te wszystkie uwikłania aż krzyczą, że to gejostwo i takie kontakty to jest tylko pogrążanie się… Nie widzisz tego? Nie mam zbawiennych rad, jak masz uniknąć konsekwencji swoich zachowań i poczynań. Trzeba się z tego wycofać i zacząć żyć normalnie, czyli jak Pan Bóg przykazał".
Zrzut z ekranu
Odpisuję Arturowi: "To jest odpowiedź z Telefonu Zaufania czy jakiś żart?". Jednak na wysłanym mi screenie widzę adres mailowy podany na stronie tz-gdansk.org.pl – szukałam jej prywatnie, nie dziennikarsko, trochę "na oślep", może w tym pośpiechu coś przegapiłam? Wracam na stronę, nie znajduję jednak informacji, że jest to katolicki Telefon Zaufania (są takie dedykowane osobom wierzącym).

"Gdański Telefon Zaufania szuka dyżurnych. Wystarczy umieć słuchać". To tytuł artykułu, który pojawił się na stronie Gazety Wyborczej 16 grudnia 2014 roku. Praktyka pokazała, że nie wystarczy umieć słuchać.

Przecież ten człowiek mógł się zabić!

15 września, 15:06.
Postanawiam zareagować. Piszę lakonicznego maila do Telefonu Zaufania, nie podaję imion i szczegółów. Mam ochotę dopisać: "Przecież ten człowiek mógł się zabić", ale nie robię tego.

18:28. Oddzwaniam do osoby, która próbowała się ze mną skontaktować.
"Pani Alicja? Widziałem mail, dzwonię w sprawie gdańskiego Telefonu Zaufania". Mój rozmówca, Konrad Lange, reprezentujący Polskie Towarzystwo Pomocy Telefonicznej (PTPT), od razu wie, o co chodzi. Potwierdza, że doszło do "skandalicznej sytuacji, która nie powinna mieć miejsca i nie ma na nią usprawiedliwienia", ale to "czynnik ludzki". Mówi, że osoba, która odpisała Arturowi, nigdy wcześniej się tak nie zachowała, że przeszła wymagane szkolenie, a także że już została zwolniona i nie będzie pełniła służby w Telefonie Zaufania. "Służby", ponieważ w Telefonach Zaufania "pracują" wolontariusze.

Koordynator zapewnia mnie, że osobiście odpisze Arturowi i zaproponuje pomoc – w mailu do niego informuje, że zna osobę, która to napisała i "wie, że [ta osoba] życzy mu dobrze i chciała pomóc, chociaż forma jest nie do zaakceptowania".

16 września otrzymuję maila od "Anonimowego Przyjaciela". "Szanowna Pani Redaktor, bardzo dziękuję za przekazany nam sygnał. Otrzymałem informację, że już nastąpiła reakcja kierownictwa Internetowego Telefonu Zaufania. I oczywistą jest rzeczą, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Ze swej strony zapewniamy, że dołożymy wszelkich starań, by takie zachowania ze strony dyżurnych Telefonu Zaufania nie miały miejsca".

Panie Arturze, przejdziemy na "ty"? Tak, też bym tak wolał. Alicja. Artur. Pierwszy raz słyszę jego niepewny i stłumiony głos.

Co ma wiara w Boga do problemów Artura?

Wracam jednak na stronę gdańskiego "Anonimowego Przyjaciela". Myśl, że mogłam popełnić błąd, nie daje mi spokoju. W końcu to ja wysłałam Arturowi link do strony, która wydała mi się "uniwersalna", dla każdego, kto przechodzi kryzys.

"Może to prawda? Może to prawda, co tam napisali? Gdybym był sam i odczytał tę wiadomość w nocy, to bym się zabił. Bym popełnił samobójstwo. Ale przeczytałem to w dzień, gdy był u mnie kolega. On też nie mógł uwierzyć, że dostałem taką odpowiedź. Otrzymałem przeprosiny, ale to już nie ma dla mnie znaczenia. Straciłem zaufanie. Nigdy już się tam nie odezwę. Alicja, nie dam rady, gdzie mam szukać pomocy?" – mówi przez telefon.

Na stronie internetowej Telefonu Zaufania w zakładce "Wspierają nas" znajduję Duszpasterstwo Rodzin Archidiecezji Gdańskiej i stowarzyszenie Civitas Christiana, które walczy z "promowaniem gender i homoseksualizmu" i chętnie cytowane jest przez Radio Maryja i portal pch24.pl (Polonia Christiana).
Zrzut z ekranu
24 marca 2019 roku.
– Główny cel naszej niezgody na tego typu marsz [chodzi o Marsz Równości w Gnieźnie – przyp. red.], to przede wszystkim promowanie zachowań sprzecznych z naturą – powiedziała Ewelina Goździewska ze stowarzyszenia Civitas Christiana.

12 lutego 2019 roku.
– Sądy dokonując interpretacji obowiązujących przepisów, przekraczają dopuszczalne granice wykładni i nadają im znaczenie przeciwne lub odmienne do ich brzmienia. To z kolei może być wykorzystywane przez związki homoseksualne, do tego, by uzmysłowić społeczeństwu, że takie związki są normalne – wskazał Waldemar Jaroszewicz z Civitas Christiana w Gdańsku, komentując próbę zalegalizowania związku przez parę homoseksualistów.

Jaki wpływ na działalność Telefonu Zaufania mają ci partnerzy? Na czym polega to wsparcie? – wracam z pytaniami do Konrada Lange.

"Wspomniani Partnerzy w sensie merytorycznym nie mają żadnego wpływu na naszą działalność. Wsparcie ze strony Civitas Christiana polegało na udostępnianiu sporadycznie pomieszczenia na szkolenie naszych dyżurnych. Z Duszpasterstwem Rodzin bezpośrednio nie współpracujemy. Co najwyżej, jeżeli ktoś zechce uzyskać porady czy wsparcia w takiej instytucji, to możemy go tam skierować".

Mężczyzna reprezentuje Polskie Towarzystwo Pomocy Telefonicznej (PTPT). To stowarzyszenie, do którego należą osoby pełniące swoją posługę w różnych Telefonach Zaufania w całej Polsce.

"Członkami Towarzystwa są osoby, a nie instytucje – tym samym żaden z Telefonów Zaufania nie jest w jakikolwiek sposób zależny od PTPT. Każdy Telefon Zaufania jest samodzielny i odpowiada sam za siebie. Wspólną linię ideową zgodną z zasadami IFOTES (International Federation of Telephone Emergency Services – Międzynarodowa Federacja Pomocy Telefonicznej) telefony utrzymują poprzez osoby należące do PTPT. Towarzystwo zapewnia zaś szkolenia i uzupełnianie wiedzy zwłaszcza poprzez coroczne konferencje. […] I jeszcze jedna sprawa: odsunięcie dyżurnego od pracy. To sprawa kierownictwa konkretnego Telefonu Zaufania i na jego zdaniu się opieramy".

***
Artur od kilku lat korzysta z pomocy psychiatry i chodzi na kolejne psychoterapie. Po wyjaśnieniu sprawy z Telefonem Zaufania dostaję smsa: "Napiszesz artykuł o tym, co mi się stało w dzieciństwie? Może to mnie jakoś uwolni od traumy z przeszłości… Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Nawet zapach jego wody toaletowej. Czy to jest możliwe? Cały czas myślę, że gdybym wtedy nie spóźnił się na tą SKM-kę, to bym go nie spotkał. Chciałbym, żeby poczuł to, co ja wtedy. Kiedy mnie gwałcił i mówił, że mnie kocha. Chce pokonać strach, lęk, wstyd. Miałem tylko 12 lat. Byłem dzieckiem".
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@mamadu.pl


17 września zadzwoniłam do gdańskiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej z prośbą o pomoc dla Artura. Mężczyzna jest pod opieką psychologiczną.

Opisany incydent z Telefonem Zaufania nie ma na celu dyskredytowania działań takich instytucji i osób, które w swoją pracę wkładają dużo energii, empatii i zaangażowania.

Niezależnie od wyznawanej religii, płci, orientacji seksualnej czy narodowości każdy zasługuje na pomoc. Jeżeli spotkałeś się z podobną sytuacją, zgłoś to odpowiednim osobom. Nie rezygnuj z pomocy – proś o nią, gdy czujesz, że nie dajesz sobie sam rady.

Niektóre imiona w tekście zostały zmienione.