"Nikt mi nie wierzy, nawet mama". Gosia odważyła się powiedzieć, jak potraktowano ją w szpitalu
Gdy przeczytałam relację Gosi, zastanowiłam się, co musi się stać, od czego musimy zacząć, żeby całkowicie wyeliminować tendencję do obwiniania ofiar. Jak uświadomić ludziom, że nie ma czegoś takiego jak "prowokowanie" do gwałtu/przemocy, bo zwyczajnie na świecie nikt nie chce być zgwałcony, skrzywdzony, pobity... Wina jest zawsze po stronie oprawcy. Koniec kropka.
Kilka dni temu na jej profilu pojawił się jednak wpis, który wyróżnia się na tle innych. Wyróżnia się, ale niestety, nie z pozytywnych względów. Gosia opisała, jak została potraktowana w Szpitalu w Miliczu, gdzie, jak mi napisała, trafiła "z powodu gigantycznego napadu lęku i histerii, który trwał od północy do 6:00 rano".
Kobieta zgodziła się na seks, jednak w prezerwatywie. Mężczyzna w trakcie stosunku siłą ściągnął prezerwatywę i ją przytrzymał. Jako dowód Małgosia opublikowała wiadomość, w której oprawca pisze: "Przepraszam. Mój błąd, moja wina. Byłem pijany, a to nie wymówka. [...] Przepraszam jeszcze raz, mam nadzieję, że kiedyś zapomnisz albo znieczulisz się na to, co zrobiłem".
Po sytuacji z lekarzem pacjentka poprosiła ordynatorkę o zmianę, ta jednak nie wyraziła zgody, a "właściwie powiedziała, że nie może mi tego zagwarantować". Gdy dopytuję o to Gosię, precyzuje, że nikt nie podał jej powodu takiej decyzji. Na pytanie, czy psychiatra do końca utrzymywał, że "trudno mówić o gwałcie", odpowiada: "Psychiatra nie utrzymywał, że trudno mówić o gwałcie. Wszystkiego się wyparł, powiedział, że on podobnych słów nie wypowiedział".
Małgosia 2 lata temu była ofiarą gwałtu. W lipcu tego roku została wykorzystana seksualnie. Regularnie chodzi na terapię, a obecnie przebywa na oddziale w szpitalu.
W swoim wpisie kobieta zwraca również uwagę na inny ważny problem – brak wsparcia ze strony bliskich, rodziny, przyjaciół, którzy w podobnych sytuacjach usprawiedliwiają sprawcę. – Nikt mi nie wierzy. Nawet mama. Mówi, że on był za chudy, nie miał jak mnie przytrzymać. Psycholog powiedział, że słowa psychiatry to mógł być bodziec do przemyśleń. Gwałciciel natomiast się odezwał i życzył mi miłego życia...
Wiktymizacja ofiar niestety nadal jest popularnym zjawiskiem. Wiele osób, niezależnie od płci, boi się lub wstydzi zgłaszać przemoc czy gwałt, właśnie ze strachu przed oceną.
Jedna z kobiet komentujących wpis, napisała: "Podziwiam Cię. Jesteś silną kobietą. Jestem przy Tobie myślami. Ja zgłosiłam molestowanie, mając 17 lat. Jednak pytania typu: "Piłaś alkohol? (Tak), "W co byłaś ubrana?" (Krótkie ubrania, bo było lato), bolały mnie na tyle, że wycofałam zgłoszenie. Więc o gwałcie w wieku 19 lat nikomu już nie powiedziałam. Stop kulturze gwałtu. Stop obarczaniu winą ofiar".
19 września napisałam wiadomość do Szpitala w Miliczu z prośbą o komentarz w tej sprawie. Do tej pory nie otrzymałam odpowiedzi.
Może cię zainteresować także: "Spodziewałam się pasów i sadystycznych pielęgniarek". 17-latka zdradza, co dzieje się w szpitalu psychiatrycznym
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@mamadu.pl