"Zadajcie swojemu lekarzowi 3 pytania". Odpowiedzi to dowód, że szkoły potrzebują rewolucji

Katarzyna Chudzik
Na jednej ze szkolnych grup na Facebooku pojawił się wpis pana Marka, który pyta audytorium, "czy zastanawialiście się państwo dlaczego i po co w 7. i 8. klasie szkoły podstawowej są aż dwie godziny chemii tygodniowo". W pierwszym momencie do głowy przychodzi myśl, że całkowicie już chce ogłupić przyszłych wyborców, którzy nawet po tych dwóch szkolnych godzinach tygodniowo chemii wiedzą tylko tyle, żeby nie wlewać wody do kwasu, w drugiej – że może jednak przydałaby się jakaś mała rewolucja.
Jak wygląda wzór strukturalny glukozy? Unsplash.com
Zadajcie swojemu lekarzowi 3 pytania
Pan Marek przytacza dane, z których wynika, że 2 proc. osób aktywnych zawodowo ma do czynienia z chemią, a i tak większość z zatrudnionych w przemyśle chemicznym to kierowcy, pracownicy fizyczni, marketingowcy, księgowi, HR-owcy, ekonomiści i inni zatrudnieni bynajmniej nie dlatego, że znają chemię.

Wskazuje też, że w technikach farmaceutycznych chemii i tak uczy się od początku, a nawet po studiach medycznych lekarze nie pamiętają z tego przedmiotu większości wzorów. – Nie ma chyba lekarza, który by w pracy swojej choć raz dziennie nie pomyślał o glukozie. No to proszę, zadajcie swojemu lekarzowi (takiemu np. 15 lat po studiach) następujące pytania:


1. Jak wygląda wzór strukturalny glukozy?
2. Ile aminokwasów jest budulcem dla białka ludzkiego? Niech wymieni je wszystkie.
3. Czym różnią się między sobą zasady azotowe tworzące DNA?

Nie piszcie mi też analitykach w laboratoriach analitycznych. Czasy pipet, probówek i palników Bunsena to prehistoria. Dzisiaj analizy wykonują głównie skomputeryzowane kombajny wypluwające gotowe wydruki – pisze mężczyzna.

Uważa, że absolwent szkoły podstawowej powinien jedynie rozumieć z jakimi substancjami chemicznymi ma do czynienia w kuchni czy garażu i poznać piękno molekularnej budowy materii.

"Dzięki temu zamiast Kreta, zacząłem kupować wodorotlenek sodu"
Nie sposób nie zgodzić się z tym, że większość uczniów w przyszłości nie będzie zajmować się chemią taką, jaką zajmują się na lekcjach. Nie oznacza to jednak konieczności rozważenia zminimalizowania godzin lekcyjnych z tego przedmiotu, lecz ich przeorganizowania.

Bo – jak twierdzą internauci – "nadal są ludzie którzy wierzą w lewoskrętne witaminy C i mylą tlenek węgla z dwutlenkiem węgla".

– Z elementarnej wiedzy chemicznej korzystam często, ale to prawda, że znajomość wiązań nie jest mi potrzebna. Muszę np. wiedzieć na czym polega elektroliza, na czym polega "przegryzanie" się potraw, co do właściwości stali mogą wnieść określone dodatki stopowe, co to są zasady i kwasy oraz jak je można wykorzystać. W końcu, dzięki temu, zamiast "Kreta" zacząłem kupować wodorotlenek sodu, zamiast "OXI" – nadwęglan sodu itd. Niestety niewiele z tego nauczyłem się w szkołach – pisze jeden z członków grupy.

Nietrudno sprowadzić to do jednego wniosku – nie warto z chemii rezygnować, ale dobrze byłoby sprawić, żeby dzieci ją rozumiały i znały jej zasady. Wzory na wszystko znajdą w internecie. Niestety – taka zmiana (połączona przecież z przeformułowaniem egzaminów) nie leży w gestii nauczycieli czy dyrektorów szkół, lecz Ministerstwa Edukacji.