"Wraca wiara w ludzi". Poruszającą historię tego zdjęcia pokochały już tysiące osób

Alicja Cembrowska
Maciej Jabłoński jest bratem w Zakonie Braci Mniejszych Kapucynów – Prowincji Krakowskiej. Na swoim profilu na Facebooku udostępnił zdjęcia i historię, którą zatytułował "Mały cud w Ngaoundaye + Terapia eksperymentalna". Trudno się nie wzruszyć podczas lektury – potwierdzi to kilka tysięcy osób, do których dotarł wpis.
Brat Maciej pomaga dzieciom w Afryce Zrzut z ekranu/Facebook
Człowiek-inkubator
– Dziś (27 lipca – przyp. red.) około 8:00 zostałem wezwany do szpitala, by pomóc rodzącej kobiecie. Okazało się, że trzeba przeprowadzić "cesarkę". Około 9:00 na świat przyszedł mały chłopczyk. Nie dawaliśmy mu wielkich szans na przeżycie. Przed operacją nie było słychać tętna płodu, w trakcie odkryliśmy, że mały jest owinięty pępowiną wokół szyi. Nie dawał oznak życia. Po przecięciu pępowiny i dłuższej reanimacji zaczął oddychać – rozpoczął swoją relację brat Maciej.

Mężczyzna przyznał, że pomimo podania dziecku leków, jego stan nadal był kiepski. Chłopiec był w stanie hipotermii. Został zawinięty w koc, obłożony butelkami z gorącą wodą i folią grzejną IRC, jednak nie przynosiło to efektu. Wtedy Jabłoński wpadł na pomysł, że jego ciało może podziałać jak inkubator. – Tak więc maluch na brzuch, zawijamy w folie i grzejemy.
Udało się, i jeśli przeżyje noc, to powinno być dobrze. Trzymajcie kciuki i pomódlcie się, co, kto woli.


Warto jeszcze dodać, że nie jedynie ciepło ma znaczenie w takiej sytuacji, a kontakt "skóra do skóry", którego ozdrawiające wręcz moce od lat wychwalają specjaliści. Chłopiec został ochrzczony – ma na imię Merveille de Dieu Mathias, czyli Cud Boży Maciej. – Cud Boży, bo to cud, że żyje. Maciej, no wiadomo, że po mnie – napisał zakonnik.

Dwa lata temu spakował tobołki
"Brat Maciek dwa lata temu spakował tobołki, pożegnał Śląsk i parafię św. Augustyna i ruszył do Afryki. Dokładnie do Republiki Środkowoafrykańskiej. Na początku spędził tam dwa miesiące, odbywając staż przygotowawczy do pracy misyjnej. W zeszłym roku w czerwcu przyjął krzyż misyjny i na dobre ruszył działać w Afryce.

Tak jak i we Wrocławiu, tak i żarze buszu rozsiewa pozytywną energię. Ewangelizuje, bawi się z dzieciakami, uczy angielskiego i nawet śpiewa "kaczuchy". Brat Maciej ma też porządne przygotowanie medyczne, dlatego ogromna część jego pracy koncentruje się na pomaganiu chorym. Wszyscy potrafimy sobie wyobrazić, że tam temat do łatwych nie należy. Zaplecze jest żadne, podobnie jak i środki na leczenie" – możemy przeczytać na stronie zrzutki.

Bo tak – przy okazji historii chłopca, zakonnik prosi o pomoc każdego, kto mógłby finansowe wesprzeć jego działania. Na liście potrzeb znajdują się: inkubator, defibrylator z monitorem – wersja z karetki, USG, RTG, dwa koncentratory do tlenu.

– Wszystko najlepiej nowe. Ostatnio dostałem używany stół do reanimacji niemowlaków, ale dotarł uszkodzony, jestem w trakcie naprawiania. Wiem, że proszę o wiele, ale wiem też, że wszystko jest możliwe. Jest wiele osób, które szukają konkretnego celu, tak więc oto, Ta Da Dam. Konkrety. Do roboty, bo wszystkich dzieciaków nie dam rady sam dogrzać – kończy brat Maciej swój wpis. To jak? Pomożecie? :)