16-latek odpowiada na oburzające słowa lubelskiej kurator. Roczniki 03/04 nie pozwalają sobie "zatkać ust"
Maciej Piłat urodził się w feralnym roku 2003. Feralnym, bo młodzież z tego rocznika rywalizować musi o miejsca w szkołach średnich z rocznikiem 2004... i częściowo 2005. Rekrutacja trwa; wiadomo już, że do szkół nie dostały się tysiące dzieci. W związku z tym, mimo że sam trafił do liceum swojego pierwszego wyboru, Maciej protestował przeciwko niespotykanej dotąd na tę skalę sytuacji pod lubelskim kuratorium oświaty. To jego między innymi zaprosiła na spotkanie kurator oświaty Teresa Misiuk. To on był jednym z tych, którzy usłyszeli, że przecież "marzenia nie zawsze się spełniają".
Bez problemu dostałeś się do wymarzonego liceum – jesteś laureatem olimpiady z języka niemieckiego. Mimo to postanowiłeś pójść na protest pod lubelskim kuratorium i wykrzyczeć swój sprzeciw przeciwko sytuacji, w której tysiące uczniów w całej Polsce nie dostało się do liceum.
Żyjemy w świecie, w którym uczą nas, że powinniśmy dbać głównie o siebie, ale ja czuję moralny obowiązek, żeby wesprzeć moich kolegów. Poszedłem na demonstrację, bo w samym Lublinie do szkół nie dostało się 600 uczniów, spośród których aż 105 miało na świadectwie czerwony pasek i świetne wyniki z egzaminów! Solidaryzuję się z nimi, tym bardziej, że wielu nie miało gorszych ocen ode mnie.
Nauczyciele od razu mówili, że tak będzie, a teraz twórcy reformy rozkładają nagle ręce i zwalają winę na wszystkich dookoła. To paranoja.
Spodziewałeś się, że lubelska kurator oświaty poważnie potraktuje protestujących? Co właściwie – twoim zdaniem – miałaby zrobić?
Szczerze mówiąc to ja się za wiele nie spodziewałem. Pani Misiuk sama wyszła z inicjatywą rozmowy, to ona nas zaprosiła. Ale to, co potem powiedziała, mnie zszokowało. Motyw z "gwiazdorzeniem przed kamerami" był nietaktowny, ale rozumiem, że ona ma prawo tak myśleć. Natomiast już sformułowanie, że "nie zawsze marzenia się spełniają", skierowane w stronę osób ewidentnie pokrzywdzonych pozostawiam bez komentarza. My wiemy, że nie zawsze wszystko się udaje, ale to nie były marzenia, tylko ciężka praca, za której niepowodzenie odpowiadają twórcy reformy, a nie my. To pogardliwe potraktowanie było ostatnim, na co zasługujemy.
A jesteście pokoleniem, któremu przez całe życie powtarzano, że przyszłość jest świetlana. Wystarczy tylko chcieć i ciężko pracować.
Dokładnie tak mówiono, czuję się trochę oszukany. I to, że ja się akurat dostałem, tego nie zmienia.
Strona rządząca twierdzi, że młodzież jest narzędziem manipulacji w rękach dorosłych. Że powielacie poglądy rodziców, a w tym przypadku jest wam to na rękę, bo jesteście – jak wszyscy młodzi ludzie – roszczeniowi.
Nie jestem zmanipulowany, po prostu nie jestem obojętny na to, co się wokół mnie dzieje. Może w tej kwestii jestem bardziej uświadomiony, bo moi rodzice są nauczycielami, więc widzę to, co się dzieje z dwóch perspektyw. Mam swoje poglądy i jestem pewny, że są słuszne. Nie obchodzi mnie, że ktoś mówi, że to dlatego mamy takie poglądy, bo nasi rodzice nie lubią PiS-u. To po prostu nieprawda.
Na spotkaniu z Teresą Misiuk jeden z członków Lubelskiego Komitetu Młodzieżowego – Jakub Karpiński – powiedział, że "chcecie uczestniczyć w stanowieniu praw, które nas dotyczą". Jak sobie to wyobrażasz?
Teraz chcemy, żeby w dobrych liceach otworzyli chociaż po jednym dodatkowym oddziale. Poza tym zamierzamy zapisać się do Młodzieżowej Rady Miasta, w której będziemy mogli się domagać pewnych rzeczy. Ale to dopiero początek, jeszcze nie wiadomo, jak się ta cała sprawa rekrutacyjna potoczy.
Na razie działasz w Lubelskim Komitecie Młodzieżowym. Czym się zajmujecie?
To organizacja apolityczna. Promujemy aktywizację lubelskiej młodzieży, organizujemy różne akcje. Postanowiłem do Komitetu dołączyć, bo to jest świetne doświadczenie. Nie wiem, czy w przyszłości będę zajmować się polityką, ale wiem na pewno, że nigdy nie będę obojętny wobec tego, co się w Polsce dzieje.
A czy według ciebie cała reforma edukacji była źle przygotowana?
Na pewno była za szybko przeprowadzona. Ale rzeczywiście – skończyłem gimnazjum i uważam, że gimnazja są dobre. Dla mnie to był czas dużego rozwoju, stosunkowo wczesne odcięcie się od podstawówki wielu osobom wyszło na dobre.
Pewne rzeczy są oczywiście do zmiany – na pewno szkoła powinna dawać więcej wiedzy praktycznej, mniej teoretycznej. Ale jeśli już musieli przeprowadzić reformę w takim kształcie, to nie kosztem moich rówieśników!
Może cię zainteresować także: Członkini komisji ujawnia największy absurd po egzaminach. Dobrzy uczniowie staną się "straconym rocznikiem"