Dziecko ukradło zabawkę "pod czujnym okiem" mamy. "Nie róbcie sobie wstydu za 30 zł"

Ewa Bukowiecka-Janik
Co robić, gdy dziecko nie chce oddać cudzej zabawki, którą się aktualnie bawi? Zdaniem niektórych rodziców, kradzież jest dopuszczalna, jeśli dziecko "bardzo płacze". Przekonała się o tym obsługa pewnej restauracji.
Co robić, gdy dziecko nie chce oddać cudzej zabawki? fot. 123rf
Warszawska restauracja Dziki Lokator na swoim profilu na Facebooku opublikowała post, który wywołał niemałe poruszenie. W weekend z restauracyjnego placu zabaw zniknęła zabawkowa ciężarówka. Obsługa doskonale wie, kto to zrobił i w jaki sposób, dlatego postanowiła nagłośnić sprawę.

„Prosimy o zwrot samochodu zabawki ciężarówki wywrotki, którą to pod czujnym okiem jednej z mam zabrało ze sobą z placu zabaw restauracji Dziki Lokator dziecko. Jeśli owa mama będzie miała problem ze zwrotem nie swojej rzeczy, zostanie jej przypomniane to zdjęciem z monitoringu, które opublikujemy na Facebooku. Niech inni rodzice widzą, dlaczego na naszym placu zabaw jest coraz mniej zabawek dla maluszków” - czytamy w poście. Stanowcza reakcja restauracji wywołała skrajne emocje i dyskusję – czy dziecko, które nie może rozstać się z zabawką stanowi usprawiedliwienie dla zachowania jego mamy? I czy publikowanie wizerunku „matki-złodziejki” to kara adekwatna do przewinienia?


Żenada za 30 zł
Wśród komentujących najwięcej emocji wzbudziły opinie, że "być może dziecko płakało", więc mama nie chciała dolewać oliwy do ognia i na pewno zwróci zabawkę, a taka ostra reakcja to gruba przesada. Nic dziwnego.

Każdy rodzic zna uczucie bezradności, kiedy nierozumiejący wiele maluch błyskawicznie przywiązuje się do danej rzeczy i nie chce jej oddać. Jest rozpacz i bunt, a po stronie rodzica frustracja i pytanie: co robić. Otóż, wszystko zależy od okoliczności.

Jeśli akcja ma miejsce w przedszkolnej szatni i dziecko upiera się, by wejść na salę z ukochanym misiem, a panie wyraźnie tego zabraniają, można nagiąć zasady, porozmawiać z panią, poprosić o wyjątek. Bez przesady – chodzi o komfort psychiczny dziecka i JEGO zabawkę. Jeśli panie obawiają się, że inne dzieci zniszczą zabawkę lub że się ona zgubi, można dziecko uprzedzić o konsekwencjach decyzji zabierania misia na salę. Przy okazji to lekcja odpowiedzialności. To raz.

Dwa: jeśli dziecko nie chce oddać swojej własnej zabawki innemu dziecku, z którym aktualnie się bawi, powtarzanie „trzeba się dzielić” też nie jest idealnym pomysłem. Bo choć rzeczywiście dzielenie się to ładny zwyczaj, to jednak nieobowiązkowy.

Ale gdy dziecko bawi się czyjąś zabawką – a w tym przypadku tak było – godzenie się na zabranie zabawki bez pytania to kradzież. I ustępowanie dziecku, choćby było bardzo zrozpaczone to dawanie fatalnego przykładu.

Wielu internautów jest również tego zdania i tak sądzi także obsługa restauracji. Kradzież to kradzież. Bardzo trafnie podsumował to jeden z komentujących, porównując tę sytuację to sytuacji w sklepie – czy gdyby dziecko uparło się na zabawkę, której nie chcemy kupować, pozwolilibyśmy mu ją ukraść? No właśnie.

Jednak tu rodzi się kolejne pytanie i powód, by szydzić z obsługi restauracji: czy zabranie ciężarówki za ok. 30 zł to przewinienie zasługujące na karę publikowania wizerunku złodziejki?

Wśród komentujących znalazło się wielu, którzy uważają, że to wstyd robić hałas o zabawkę za 3 dychy. W ramach kontrargumentu inni piszą też, że podkradanie co tydzień 30 zł z portfela z czasem staje się poważnym obciążeniem. Co racja, to racja.

Jednak ponad wszystko trudno nie odnieść wrażenia, że obsłudze restauracji nie chodzi o zabawkę i jej wartość, lecz o to, że ciężarówka została skradziona za zgodą osoby dorosłej. Restauracja nie chce karać za kradzież 30 zł, lecz za bezczelną postawę osoby dorosłej. Za myślenie: „jak ci się podoba, to bierz”. Za egoizm – bo w wyniku takich sytuacji, kolejni mali goście nie mają się czym bawić.

Rodzice, pamiętajcie o tym nawet w obliczu największej rozpaczy waszych dzieci!