W jeden dzień oduczyła dzieci bałaganiarstwa. Swym sposobem dzieli się z rodzicami
Czy jest wśród czytelników choć jeden rodzic, który nie zmagał się w życiu z problemem dziecięcych rzeczy (różnego rodzaju: skarpety, buty, autka, klocki, plastelina...) porozrzucanych po mieszkaniu? Jeśli tak (choć bardzo w to wątpię), wiedz, drogi rodzicu, że masz wielkie szczęście! Jeśli jednak należysz do tej drugiej grupy, pewna mama ma dla ciebie ważną wiadomość – znalazła skuteczny sposób, jak pozbyć się "wędrujących skarpet"...
Inną konsekwencją robienia bałaganu i nieszanowania swoich rzeczy może być np. zapewnienie ze strony rodzica, że skoro nie szanujesz, nowych nie dostaniesz. O ile mogą to zrozumieć i respektować starsze dzieci, o tyle kilkulatkom raczej trudno pojąć tę filozofię.
Brzmi jak szach mat dokonany na rodzicach? Pewna mama podzieliła się sposobem na brudne skarpetki w każdym kącie jej mieszkania.
Sposób na skarpety
"Zanim na świat przyszły moje dzieci, nie sądziłam, że ich skarpety kiedykolwiek będą moją największą zmorą. Choć zdaję sobie sprawę, że są na świecie większe katastrofy, mnie dopadła właśnie ta – skarpetowa plaga" - pisze Rachel Cameron dla magazynu "Today's parent".
Jest mamą trójki dzieci, które mają kłopotliwy nawyk rozrzucania brudnych i mokrych skarpet po domu. Kiedy wracają z podwórka, zdejmują je razem z butami i zostawiają byle gdzie.
Rachel wiele razy prosiła i wymagała, by skarpety wędrowały od razu tam, gdzie ich miejsce – do kosza z brudną bielizną lub pralki. Niestety na próżno. Dzieciaki wolały upychać skarpety po kątach (w kanapę, w kosz z gazetami, pod dywan...), byleby tylko nie wrzucić ich "do brudów".
Na pytanie, dlaczego dzieci to robią, odpowiadały, że do kosza na bieliznę jest... za daleko.
Wtedy miarka się przebrała. Mama poinformowała dzieci, że jeśli jeszcze raz znajdzie brudną skarpetę gdzieś poza koszem lub pralką, włoży ją jej właścicielowi do pudełka na drugie śniadanie.
"Najstarszy syn od razu rzekł: Nie zrobiłabyś tego! Odpowiedziałam: przekonasz się!" - relacjonuje Rachel.
Zemsta jest słodka
"Nie mogłam się doczekać, aż będę miała okazję zrealizować moją groźbę. Czekałam zaledwie dobę. Na drugi dzień po naszej rozmowie mój syn zostawił skarpety w salonie. Kolejnego ranka, gdy przygotowywałam dla dzieci drugie śniadanie do szkoły (jak zwykle spodziewali się owoców i przekąsek), synowi zamiast jedzenia wpakowałam do pudełka skarpetę.
Kiedy wrócili ze szkoły, właściciel skarpety miał wyraźnie obrażoną minę. Był zdenerwowany i chyba lekko zawstydzony. Ta sytuacja bardzo bawiła mojego starszego syna, jednak po kilku dniach spotkał go ten sam los..." - opisuje Rachel.
Ta trudna do konsekwentnego zrealizowania sztuczka (bądź co bądź, dziecko przez cały dzień nie zjadło drugiego śniadania i sumienie matki musi to udźwignąć) zadziałała. To były ostatnie dwie skarpety, które Rachel znalazła nie tam, gdzie powinna.
"Tak naprawdę chodziło o coś więcej niż skarpetki. Chodziło o nauczenie naszych dzieci odpowiedzialności i szacunku. Są wystarczająco dojrzali, by zrozumieć, że o dom musimy dbać wszyscy. Chociaż mój mąż i ja z pewnością robimy wiele dla naszych dzieci, to one muszą dokładać swoją cegiełkę i nie jesteśmy ich sługami" - wyjaśnia Rachel.
Trik "skarpety na śniadania" może zainspirować rodziców do wymyślania analogicznych sposobów na porozrzucane przedmioty. Rachel radzi jednak, by stosując podobne sztuczki zawsze wybierać konsekwencję, którą będziemy w stanie zrealizować. Inaczej tylko rzucamy słowa na wiatr.
Czy dzięki swojej sztuczce rodzice chłopców osiągnęli swój cel? Z pewnością mają czyste mieszkanie, jednak czy taki trik może faktycznie czegoś nauczyć? O tym zapewne rodzice przekonają się z czasem...
Źródło: todaysparent.com