Uczniowie cierpią w milczeniu. To jeden z najgorszych skutków ubocznych reformy

Wiktoria Dróżka
W ostatnim czasie dużo więcej mówi się o wypaleniu zawodowym. Zostało precyzyjnie zdefiniowane – do tej pory odnosiło się je tylko do osób dorosłych, głównie w kontekście zawodów, które obciążają emocjonalnie. Mam na myśli lekarzy, pielęgniarki, nauczycieli, psychologów, choć lista "niebezpiecznych zawodów" wydłuża się z roku na rok. Stres stał się naszą codziennością. Nie wiadomo dlaczego nikt nie pomyślał, że syndrom wypalenia, może dotyczyć również dzieci. Rosnące wymogi i oczekiwania sprawiły, że pojęcie przeniesiono również młodzież uczęszczającą do szkoły.
Uczniowie z dużych miast narażeni na wypalenie uczniowskie. 123rf.com
Ciężkie czasy naszych dzieci
Badanie zrealizował Instytut Edukacji Pozytywnej, który angażuje się we wdrażanie zmian na każdym etapie systemu edukacyjnego funkcjonującego w Polsce. Na podstawie zgromadzonych odpowiedzi wykazano, jakie objawy dają podstawy do zdiagnozowania "wypalenia uczniowskiego". Wśród nich najczęściej wymienia się:
– spadek motywacji,
odczuwanie długotrwałego stresu,
– spadek samooceny (aż u 73 proc. dzieci).

Zbadano 9 tys. dzieci w wieku 6-17 lat, ze 142 szkół, aby sprawdzić, jak znoszą stres w szkole. Coraz częściej mamy do czynienia z tzw. "wypaleniem uczniowskim", które funduje dzieciom coraz większe tempo życia, rosnące oczekiwania, nadmiar informacji i zadań.


Autorzy badania precyzują, że pod pojęciem wypalenia uczniowskiego rozumieją stan, w którym uczeń lub uczennica przestają czerpać satysfakcję z nauki szkolnej, czują się przepracowani i niedoceniani.

Wycinek miejskiej rzeczywistości
Badania nie są reprezentatywne dla całej populacji uczniów. Były przeprowadzane przede wszystkim wśród dzieci ze szkół miejskich. – Szkoły wiejskie też były uwzględnione w naszych badaniach, ale było ich zdecydowanie mniej niż szkół z większych i mniejszych miast – informuje Małgorzata Nowicka, prezes fundacji Instytut Edukacji Pozytywnej (IEP), która z wykształcenia jest pedagogiem.

To ważny sygnał dla opiekunów i pedagogów. Gdzieś w przestrzeni społecznej zginęła atmosfera wsparcia, a zastąpiła ją walka uczniów, rodziców i nauczycieli. Szkoda, bo chodzi o wspólne dobro. Termin wypalenia uczniowskiego warto potraktować poważnie, jako fazę alarmową, przed depresją.
Źródło: Zdrowie Wprost