Leczenie depresji przez telefon? Na taki pomysł wpadła brytyjska służba zdrowia – dzieciom w wieku 5-18 lat zaleca korzystanie z aplikacji na smartfony. Czy takie rozwiązanie nie mija się z celem?
Szacuje, że co piąte dziecko w naszym kraju może mieć zaburzenia psychiczne. Przy doniesieniach o bardzo słabej kondycji psychiatrii brzmi to wyjątkowo niepokojąco. Potrzebne są pomysły na to, jak pomagać najmłodszym.
Z problemem borykają się również inne kraje, jednak najnowsze rozwiązanie, na które planuje zdecydować się Wielka Brytania, rodzi wiele pytań. Aplikacja miałaby służyć dzieciom i młodzieży z "lekką" depresją i obniżonym nastrojem.
Czy to dobra droga do zdrowienia? Czy leczenie w sieci jest słuszne? Co o takim rozwiązaniu myślą psychologowie i terapeuci? Czy aplikacja może najmłodszym pomóc, czy wręcz przeciwnie? W Polsce dostępne są, chociażby psychoterapie online. Jednak korzystać mogą z nich jedynie dorośli.
Kontrowersyjny pomysł wchodzi w życie
Specjalna aplikacja ma być udostępniana dla dzieci i młodzieży w wieku 5-18 lat, borykających się z "łagodną" depresją. Choć kontrowersyjne pojęcie – "łagodnej" depresji – nie zostało doprecyzowane.
Twórcy pomysłu przekonują, że takie działanie jest dobre. Pokazują badania i mocno wierzą, że pomoc technikami terapii poznawczo-behawioralnymi (CBT) w sieci jest prozdrowotne. – Badania pokazały, że cyfrowa terapia CBT i terapia grupowa są najskuteczniejsze w zmniejszaniu objawów depresji, dlatego zaleciliśmy je jako opcje pierwszego wyboru dla dzieci i młodzieży z łagodną depresją – powiedział Paul Chrisp, dyrektor Centrum Porad w National Institute for Health and Care Excellence, który za pomysł odpowiada.
Warto też podkreślić, że Instytut NICE jest jednostką doradczą dla służby zdrowia (NHS) w Wielkiej Brytanii w kwestii tego, jakie terapie i zabiegi są najbardziej skuteczne klinicznie oraz mają najlepszy stosunek jakości do ceny. Pomysł zmniejszy presję ciążącą na NHS w kwestii specjalistycznej opieki nad dziećmi i młodzieżą. W pomyśle jest tylko jedno zastrzeżenie. Aplikacja nie może być jednak stosowana w przypadku występowania u pacjenta myśli samobójczych lub objawów innych zaburzeń.
"Leczenie" w sieci – czym to się może skończyć?
Coraz częściej mówimy o tym, że Internet szkodzi zarówno dorosłym, jak i dzieciom – co kilka tygodni powstają kampanie o tym, że życie w sieci niesie zagrożenia. Przestrzega się rodziców w przedszkolach i szkołach o wpływie internetu, aplikacji i gier komputerowych.
Są też liczne badania, które wykazują, że dzieci, które zbyt długo czasu spędzają przed ekranem telewizora lub monitorem rozwijają się dużo wolniej. Później uczą się mówić, posiadają mniejszy zasób słów, później nabywają umiejętność czytania i pisania. Zachowują się agresywnie i bardzo często nie potrafią odróżnić świata fikcji od rzeczywistości.
Mówi się tez o uzależnieniach behawioralnych tzw. przymusowych. Podstawowe objawy to: potrzeba bycia w sieci i nawiązywanie lub kontynuowanie wirtualnych kontaktów towarzyskich, problemy ze skupieniem uwagi, utrata kontaktu z rzeczywistością, niekontrolowane wybuchy irytacji, agresji, brak kontroli w korzystaniu z Internetu, złe samopoczucie w okresach pozbawionych kontaktu z siecią, kłopoty z utrzymaniem równowagi, omamy i halucynacje, kłopoty z łaknieniem, nadmierna potliwość, drżenie rąk.
O skomentowanie pomysłu Brytyjczyków poprosiliśmy Gabrielę Bajor, psycholog i psychoterapeutkę Ośrodka CENTRUM w Warszawie, ekspert portalu ZnanyLekarz. – Analizując propozycję NHS dotyczącą terapeutycznej aplikacji dla dzieci z "lekką depresją", pojawia się kilka znaków zapytania i czerwonych lampek. W dzisiejszych czasach technologia rozwija się dynamicznie, a my podążamy za nią, to naturalne. Fantastycznie, że szukamy rozwiązań, szybszych i łatwiej dostępnych sposobów wsparcia, jednak propozycja aplikacji terapeutycznej, która na dodatek dedykowana jest dzieciom i to w depresji, może powodować, że pojawia się pytanie, czy nie wylewamy dziecka razem z kąpielą.
Pytanie, co w internetowym oddziaływaniu leczy? Co pomaga? I czy zalety takiego rozwiązania przeważają nad wadami? – Przede wszystkim, to co w każdej terapii jest czynnikiem najbardziej leczącym to relacja, w przypadku aplikacji możemy ten czynnik wykreślić – zwraca uwagę Gabriela Bajor. – Dzisiaj ogromnym problemem (nie tylko) młodych ludzi, jest samotność, brak relacji, wsparcia, świat w telefonach, komputerach, Snapach, Instagramach, wszędzie tylko nie w realu.
Psycholog pyta: – Co się zadzieje, kiedy będziemy leczyć aplikacją? Znowu "tam", a nie "tu". Czy to tego jeszcze nie pogłębi, nie umocni? Pomyślmy też, co to dalej w dziecku może wygenerować, chociażby przekonanie, że jeśli coś się dzieje, to idę po pomoc w internet/aplikację, a nie do ludzi, nie mówię też o tym głośno, tylko patrzę w telefon. Jaki jest to też sygnał dla dziecka o ważności jego problemu?
– Na pewno w pomyśle jest duży potencjał, który można wykorzystać na wiele sposobów i który może być bardzo cennym wsparciem – dodatkiem. Możemy docierać do młodych ludzi różnymi kanałami, dokładając do tego kampanie, szerzenie wiedzy, wzrost dostępności do terapii (nie tylko CBT) i zrozumienie.
Rozwija się społeczeństwo silnie narażone na depresję
Aplikacja o charakterze terapeutycznym brzmi dziwnie i niepokojąco. Terapii poznawczo-behawioralnej są poddawane dzieci już w wieku 5 lat. To jak leczenie lekiem, który nie pomógł, a zaszkodził – obniżył odporność. Widząc roczne dzieci w wózku z telefonem w dłoni, nie dziwi fakt, że leczenie depresji na tak wczesnym etapie rozwoju jest potrzebne. Uważam jednak, że nie w taki sposób, nie przez szklany ekran. To wyjątkowy niebezpieczny sposób. Depresję leczy się w relacji twarzą w twarz (oprócz włączenia farmakoterapii).
Chyba jeszcze żadna epoka nie ograniczyła ludziom tak silnie kontaktów z człowiekiem i nie postawiła tylu wymagań. Nic dziwnego, że rośnie liczba młodych ludzi chorych na depresję.