"Mówią, że jestem słodką pandą". Zdjęcia oczu podbijają Instagram i... wyzwalają z kompleksów

Katarzyna Chudzik
Profil "Ciałopozytyw" na Instagramie obserwuje już prawie 15 tysięcy osób. Prowadząca go Kaja Szulczewska inspiruje kobiety (i niektórych mężczyzn) do akceptacji swojego ciała takim, jakie jest. W tym miejscu w sieci pojawiają się rozmaite historie z kompleksami w tle, ciałopozytywna sztuka i poligon treści edukacyjnych. Tym razem Kaja zainicjowała wątek "cieniopozytywności", nie spodziewając się, jak duże wywoła poruszenie wśród swojej internetowej armii.
Z cieniami pod oczami boryka się niejedna z nas 123rf.com
Kompleks od zawsze
– Cienie pod oczami były moim kompleksem od zawsze. Mam głęboko osadzone oczy, a osoby z głęboko osadzonymi oczami mają cienie z racji samego kąta padania światła. Przekaz medialny i reklamy sprawiły, że jako młoda dziewczyna kładłam pod oczy masę korektora, próbowałam to rozświetlać, ale to nic nie dawało.

Moja czaszka rzuca cień, nie da się z tym nic nie zrobić. Teraz jest jeszcze gorzej, jestem opuchnięta, bo mam chorą tarczycę, ale tak naprawdę w tym czasie, kiedy mam najgorsze cienie w życiu, czuję się najbardziej sexy. Cienie są sexy, zmarszczki są sexy, cellulit jest sexy. Sexy jest wszystko, co jest nasze i fajne, co czujemy, że jest sexy. Najbardziej sexy jest nasze poczucie, że jesteśmy sexy – powiedziała Kaja w Instastory na Instagramie.


Postanowiła o tym opowiedzieć, bo natrafiła na reklamę usług kosmetycznych, w której napisano, iż – właśnie – "cienie nie są sexy". Co gorsza, pod reklamą użyto – kompletnie nieumiejętnie i nieadekwatnie – hasztagu #cialopozytyw.
Ten screen na swój Instagram wrzuciła @cialopozytyw
– Odkryłam ten post i z jednej strony się wkurzyłam, z drugiej – to mnie trochę rozśmieszyło. Z trzeciej jeszcze strony się cieszę, bo to oznacza, że hasztag #cialopozytyw stał się jakoś znany i marki używają go do promowania siebie – napisała Instagramerka, polecając swoim fanom "nie dać się w to wrobić". I zainicjowała akcję #cieniopozytyw.

Cieniopozytyw
Internautki masowo niemal zaczęły wysyłać jej swoje zdjęcia z cieniami pod oczami albo wstawiać je na Instagram z właściwym podpisem i hasztagiem. Wiele z nich napisało, że "całe życie miało kompleksy", a bliscy wiecznie im mówili, że "wyglądają na zmęczone", "chyba się nie wyspały" albo że są po prostu smutne.

Teraz część z nich zaakceptowała już ten element wyglądu. – Mam cienie i worki od kiedy pamiętam. Myślałam, że to wina stylu życia, ale od 4 lat jestem weganką, ograniczyłam cukier do minimum, a worki są jak były. Ale już dawno zdążyłam je polubić. A jeśli się to komuś nie podoba, to jego problem, nie mój – napisała jedna z nich.

"Chcę wyglądać na bardziej zmęczoną"
Na szczęście Ciałopozytyw dostała również mnóstwo wiadomości od osób, dla których problem cieni pod oczami jest absurdalny.

– Dostaję dużo wiadomości od dziewczyn, które piszą, że specjalnie domalowują sobie cienie pod oczami, żeby wyglądać na “bardziej zmęczone”. Część uważa, że cienie są bardzo atrakcyjne. Mają partnerów czy partnerki z podkrążonymi oczami i uważają, że to coś bardzo uroczego i specyficznego dla danej osoby. A w Azji robią sobie operacje, żeby mieć głębiej osadzone oczy – kanon jest różny i to nie jest tak, że cienie zawsze są złe. Aczkolwiek sprzedawcy kremów i różnych specyfików pod oczy próbują przekonać nas, że "cienie nie są sexy" – mówi Szulczewska.

Jej wypowiedź uwiarygadnia wypowiedź jednej z jej fanek, która twierdzi, iż przecież kiedyś mówiło się nawet o kobietach, że "miały takie cudownie podkrążone oczy". Dziś przemysł reklamowy i kosmetyczny bardzo się stara, żeby skojarzenie "cudownie" nie szło z "podkrążone" w parze.

– Cienie pod oczami spędzają sen z powiek wielu kobietom. A ja dostałam dzisiaj pytanie, czy dalej mam te seksowne cienie. Słyszałam już chyba milion razy, że słodka ze mnie panda. I ja się z tym zgadzam – podsumowuje jedna z instagramerek.

Choroba czy "taka uroda"?
Jeśli cienie nie widniały pod naszymi "od zawsze", warto sprawdzić, czy nie sygnalizują alergii albo poważniejszej choroby – np. niedoczynności tarczycy, anemii czy nadciśnienia tętniczego. Jeśli jednak mamy je odkąd pamiętamy, oznacza to najprawdopodobniej, że są uwarunkowane genetycznie i stanowią integralną część twarzy. Chyba więc czas sprawdzić hasztag #cieniopozytyw i pożegnać się z kompleksami!