To, co kryje się w basenach z kulkami przerazi każdego rodzica. Ślady moczu to początek długiej listy

Ewa Bukowiecka-Janik
Chyba każdy rodzic miał choć raz okazję przekonać się, że jeśli w dowolnym miejscu jest basen z piłeczkami, to dzieci zajmą się sobą same. Jednak ta świetna zabawa może skończyć się tragicznie. Naukowcy przyjrzeli się temu, co "pływa" w basenie kulkami. Wyniki są przerażające.
Naukowcy sprawdzili, jakie bakterie znajdują się w basenach z piłeczkami fot. 123rf
Baseny z piłeczkami mają masę niepodważalnych zalet. Jedną z nich jest stymulacja rozwoju maluchów i fakt, że to sposób na aktywność fizyczną bez względu na pogodę. Niestety, okazuje się, że mają też równie istotne wady.

Naukowcy z Univeristy of North Georgia z kilku basenów z kulkami wyjęli od 9 do 15 piłeczek. Wszystkie z nich zbadali pod kątem tego, co się na nich znajduje. Na powierzchni ładnych kolorowych kulek znaleziono 31 szczepów bakterii, w tym osiem chorobotwórczych oraz patogenne grzyby.

Wśród niebezpiecznych bakterii zidentyfikowano m.in. paciorkowca kałowego Enterococcus faecalis, który może powodować zakażenia dróg moczowych, posocznicę, zapalenie opon mózgowych, a nawet zapalenie wsierdzia, czyli bakteryjną infekcję serca. Na liście znalazła się też bakteria Staphylococcus hominis, będący przyczyną zakażeń krwi.


Innym rozpoznanym gatunkiem była bakteria Acinetobacter lwofii, która może wywoływać zapalenie płuc, zapalenie opon mózgowych, czy zakażenia skóry. Baseny z kulkami należałoby właściwe nazwać morzem bakterii – znaleziono w nich cząsteczki moczu, kału i wymiocin.
Naukowcy podkreślili, że stężenie zanieczyszczeń było bardzo wysokie. Szczegółowe wyniki opublikowano na łamach "American Journal of Infection Control".

Polskie standardy
Choć badania miały miejsce w Stanach, nie mamy prawa przypuszczać, że w polskich basenach z kulkami jest lepiej czy inaczej. "Zdarzyło mi się wyjąć zlepioną brudem metrową bryłę takich piłek" – mówił kilka lat temu w rozmowie z portalem krakow.naszemiasto.pl Mariusz Zawadzki z firmy zajmującej się czyszczeniem "kulkolandów".

Jak się okazuje, stan czystości takich basenów w Polsce zależy wyłącznie od woli ich właściciela. Przepisy nie przewidują, by sanepid musiał interesować się stanem czystości tego typu miejsc. Dla bezpieczeństwa i higieny zabrania się dzieciom jedzenia w "kulkolandach" oraz sugeruje mycie rąk po wyjściu z basenu piłeczek.

Rodzice jednak nie są bezradni. Przed wyborem sali zabaw z kulkami można poprosić o certyfikat czystości, który wystawia firma sprzątająca lub zgłosić dane miejsce do sanepidu.
Źródło: krakow.naszemiasto.pl, msn.com