Treść tej petycji to szpila dla MEN. Udowadnia, ile warta jest podstawa programowa

Ewa Bukowiecka-Janik
Wygląda na to, że zmiany w edukacji są nieuniknione. Nauczyciele i społecznicy wyganiani drzwiami, wracają oknami. Jest kolejna inicjatywa uderzająca w obfitą podstawę programową polskiej edukacji. W sieci pojawiła się petycja, która precyzyjnie punktuje niespójności w zapisach MEN.
Każdy może podpisać petycję w sprawie zasadności podstawy programowej! Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Autorem petycji jest Wojciech Gawlik, szef fundacji Edu-klaster, która wspiera edukację. Jej celem jest sprawić, by nauka w Polsce była fajna, nowoczesna i pełna emocji. Krokiem w tym kierunku jest m.in. wspomniana petycja.

Wojciech Gawlik zwrócił uwagę na rozbieżność między treścią zapisów zawartych w dokumencie pod nazwą "Podstawa Programowa" a sposobami jej egzekwowania, oraz na nieścisłości w określeniu czym jest podstawa programowa. Stanem wiedzy, który uczeń musi mieć w momencie ukończenia szkoły? A może tylko przez chwilę, gdy zdaje egzamin? I czy opanowanie całej podstawy to zdaniem MEN osiągnięcie wybitne?


Pytania te nie są bezzasadne. O odchudzenie podstawy programowej apelowała m.in. koalicja "Nie dla chaosu w szkole" nie dalej niż we wrześniu ubiegłego roku. Pod ich petycją podpisało się 18 tysięcy osób. Wówczas argumentami była codzienność uczniów – ich przepracowanie, bezsensowny wysiłek włożony w próby opanowania materiału i wieczna gonitwa. Teraz Wojciech Gawlik uderza w niespójne zapisy.

Autor zaznacza, że podstawa programowa jest zbyt obszerna, by stanowiła podstawę wykształcenia przeciętnego człowieka. Nie widzi też sensu w obecnej formie egzaminów – jego zdaniem jest ona sprzeczna z celami edukacji.

Wśród nich w dokumencie o podstawie programowej są m.in.: sprawne komunikowanie się w języku polskim oraz w językach obcych nowożytnych, sprawne wykorzystywanie narzędzi matematyki w życiu codziennym, a także kształcenie myślenia matematycznego, poszukiwanie, porządkowanie, krytyczna analiza oraz wykorzystanie informacji z różnych źródeł czy praca w zespole i społeczna aktywność.

Wojciech Gawlik pyta w petycji: w jaki sposób zapewniają państwo zweryfikowanie tej umiejętności podczas egzaminów w sytuacji, gdy na egzaminie komunikacja jest głównie jednostronna? W jaki sposób egzamin weryfikuje umiejętność wykorzystywania matematyki w życiu codziennym? Czy zatem ograniczanie uczniom dostępu do zewnętrznych źródeł podczas egzaminu nie stoi w sprzeczności z kompetencjami takimi jak "wykorzystywanie informacji z innych źródeł?"

To tylko kilka pytań, które pokazują, że skoro egzaminy są główną furtką do kolejnego etapu edukacji i to one określają, w jakim stopniu uczeń opanował podstawę programową, to egzaminy powinny mieć albo inną formę, albo mniejsze znaczenie.

Autor petycji bardzo precyzyjnie wyliczył wątpliwości, które wynikają wprost z przepisów. Miejmy nadzieję, że okaże się to skuteczną metodą przemawiania do urzędniczej mentalności. Jak dotąd odwoływanie się do realiów i doświadczeń uczniów oraz nauczycieli zawiodło.

W przypadku petycji "Nie dla chaosu w szkole" MEN uznało, że treści kształcenia wypełniają "zaledwie" 80 proc. wymiaru godzin, a pozostałe 20 proc. przeznaczone jest na utrwalanie wiedzy oraz rozwijanie umiejętności i wiadomości zgodnie z potrzebami i zainteresowaniami uczniów.

Treść petycji Wojciecha Gawlika jest dostępna tutaj. Każdy może wesprzeć ją podpisem.