"Nie ma spraw ważniejszych niż to, co myśli młody człowiek". Pokażcie swoim dzieciom ten list!
Tych dwóch mężczyzn Nauczyciel Roku przedstawia jako swoich "przyjaciół i polonistów z innych części wszechświata". Jeden z nich pracuje (niemal) w górach, drugi – nad morzem. Złapali jednak nić porozumienia i postanowili wspólnymi siłami napisać list do uczniów. List, który niejednego internautę wzruszył do łez.
Dwugłos nauczycielski
Paweł Lęcki napisał o tym, o czym teraz mówi się wiele – o zmęczonych uczniach, od których oczekuje się znacznie więcej niż od dorosłych. Nie tylko bowiem muszą nadążać za "wątpliwą" podstawą programową, ale również decydować o swojej przyszłości, "w wieku, który nie jest pewnością".
– Polska szkoła nie uczy pewności wyboru, a jednocześnie go oczekuje, gdyż polska szkoła jest pełna oczekiwań. Młodzi ludzie realizują podstawę programową, której podstawy są co najmniej wątpliwe. Wątpliwości udzielają się nauczycielom, którzy zarabiają mniej, niż uczniowie w wakacje, do czego przyznali się, gdy usłyszeli, ile tak naprawdę zarabia nauczyciel. Wywołało to ich zdziwienie, a zdziwienie jest prawdziwą podstawą programową edukacji – pisze.
Przyznaje, że nauczyciele zawiedli uczniów. – Kiedy nie powiedzieliśmy wiele lat temu, że uczenie pod rozwiązywanie testów, nie jest uczeniem świata. Gdy nie wystarczająco mocno powiedzieliśmy, że przeładowany program nauczania, przeładowane klasy, w których próbujemy uczyć, są powodem, dla którego nie mogą z nami pogadać o swoich przeładowanych umysłach.
Emocjami, wątpliwościami, pytaniami o świat i całą resztę spraw, które dla nich są ważne. Najważniejsze. A nie ma spraw ważniejszych niż to, co myśli młody człowiek. Żaden egzamin, żaden sprawdzian nie wygra z zawodem miłosnym, rozczarowaniem wśród gwiazd, które nie błyszczą tak, jak mówią o tym wszystkie źródła internetowej informacji – twierdzi.
Wyjaśnia, że skoro nauczyciel jest obok ucznia czasem częściej nawet niż rodzic, musi sprawić, żeby uczniowie mu zaufali. – [Uczeń] musi komuś zaufać, że w tym czasie ten ktoś zrobi wszystko, co może, żeby choć delikatnie podpowiedzieć, jak pięknie żyć – tłumaczy.
"Nigdy tego nie zapomnę"
Jego myśl dokańcza Dariusz Martynowicz, wspominając konkretnych uczniów – tych, którym pomógł i tych, na których nie wystarczyło mu już – niestety – czasu.
– Nigdy nie zapomnę, jak podeszłaś do mnie po lekcji i podziękowałaś za to proste pytanie. Zapytałem z troski, w poniedziałek rano, gdy się spóźniłaś, z lekkim już uśmiechem – bo po porannej kawie: Marysiu, czy jesteś wyspana i czy zjadłaś śniadanie?
Zaniemówiłaś. Prawie się rozpłakałaś. Powiedziałaś: "Dziękuję". Bo spodziewałaś się, że będę cię pytał, jak niektórzy nauczyciele – "za karę". Wyszeptałaś, że nikt nigdy o nic takiego cię w szkole nie zapytał. Odwróciłaś wzrok. I uciekłaś. Potem nie mieliśmy odwagi już nigdy więcej o tym porozmawiać – pisze.
Mówi, że nauczyciele są uczniom winni – przede wszystkim szczere zainteresowanie i czas.
– Naszym uczniom, którzy kiedyś obok nas przemknęli – niezauważeni, niedocenieni, pominięci, zniszczeni przez system. Upokorzeni przez tych z nas, którzy nie potrafili zadbać o atmosferę szacunku, wrażliwości, empatii, a swoją misję zagubili w ocenach, punktach, procentach, olimpijskich sukcesach przysłaniających nie zawsze idealnego, ale zawsze ważnego człowieka. Naszym uczniom, którzy zasługują na edukację opartą na szacunku, więzi, normalności i twórczości… – kończy swój list. I przytacza wiele mówiący cytat z "Zimy Muminków".
"Gdybym wiedział, że on wie, że przełażę przez te góry dla niego, to potrafiłbym to zrobić. Ale tak, zupełnie samotnie, nie dam rady. Zawrócił i powoli zaczął iść z powrotem po własnych śladach".
– Nie da się nie wzruszyć prawdziwością i magią tych słów! Dziękuję! – napisała jedna z internautek, podsumowując chyba uczucia wszystkich, którzy ten post przeczytali.