Uczeń ma się uczyć, a nie narzekać. Kiedyś dzieci miały więcej obowiązków i jakoś żyły. A teraz tylko narzekanie, bo lekcje trzeba odrabiać, coś przygotować po powrocie do domu. Dyskusje na temat tego, jak to właściwie jest w tej współczesnej szkole, rozgrzewają do czerwoności zarówno nauczycieli, jak i rodziców.
Lekcje zaczynają się za wcześnie, kończą za późno. A potem jeszcze te nieszczęsne prace domowe. Rodzice się denerwują, że do nocy siedzą nad książkami, nauczyciele tłumaczą, że to wina systemu, a nie ich bezczelne wymysły.
Pewna nauczycielka wpadła na pomysł, by wcielić się w ucznia i postanowiła, że przez dni będzie chodziła na lekcje właśnie jako dziecko. Przeczytajcie, jakie miała refleksje po tym eksperymencie.
1. Nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo jestem zmęczona po pierwszym dniu.
Wróciłam do wspomnień ze szkolnej ławy i chyba chodziłam do fajnych szkół, bo nie cierpiałam z powodu wielkiego zmęczenia. Stanowczo dobitniej czuję to teraz... Po pracy.
2. Nie mogłam przestać ziewać i rozpaczliwie chciałam się poruszać lub przeciągać.
Na podobną przypadłość cierpią chyba wszyscy, którzy spędzają dzień za biurkiem...
3. Byłam wykończona, ale nie tak jak człowiek po długim, dobrym i produktywnym dniu. Nie, to było mdłe poczucie letargu, byłam tak zmęczona, że nie byłam w stanie zrobić nic, co wymagałoby wysiłku psychicznego (w efekcie oglądałam tv i poszłam spać o 20.30).
A lekcje odrobione?!
4. Wyczerpując było nie samo siedzenie, ale fakt, że tak dużą część dnia spędza się na przyswajaniu informacji, często bez zastanowienia się nad nimi.
Coś w tym jest. Mózg ma jednak ograniczoną pojemność...
5. Zdałam sobie sprawę, jak mało autonomii mają uczniowie, w jak niewielkim stopniu sami kierują procesem uczenia się lub wybierają, czego chcieliby się uczyć.
Z ciekawości zapytałabym kiedyś uczniów, czego chcieliby się uczyć. Może jakiś pilotażowy program nauczania?
6.Nauczyciele pracują ciężko, ale teraz jestem zdania, że sumienni uczniowie pracują ciężej (P. Hartkamp, "Zamiast przymusowej edukacji. Apel o przestrzeganie praw dziecka w edukacji").
Wiele zależy pewnie od dziecka. Niektóre pewnie czują się właśnie tak, jak opisała nauczycielka, inne z energią biegają na lekcje i nie czują takiego zmęczenia. Jak to jest u was? Często rozmawiacie o tym z dziećmi? Widzicie, że obowiązki szkolne to dla nich za dużo?
Warto obserwować i kontrolować, jak nasza pociecha sobie radzi z natłokiem zadań. Niestety coraz więcej komunikatów wskazuje, że oddziały psychiatrii dziecięcej przyjmują coraz to nowych małych pacjentów. Musimy pamiętać, że każdy człowiek jest inny i różnie radzi sobie ze stresem, presją, oczekiwaniami rodziców i nauczycieli.
Jeżeli uczeń zwierza nam się, że nie daje rady, to nie bagatelizujmy tych sygnałów. Rozmawiajmy i starajmy się szukać rozwiązań.