"Muszę się do czegoś przyznać". Niepozornym zdjęciem bloger poruszył ważny temat

Wiktoria Dróżka
Freeganizm to antykonsumpcyjny styl życia, rodzaj niezgody na nadmiar, zachłanność. To też postawa mówiąca o tym, że jedzenie to śmieć. Oszczędzamy? Szanujemy? Dbamy? Wspieramy? – to może przejść na freeganizm? Do tego właśnie przekonuje autor bloga Dreads_n_Grass, weganin i freeganin.  "Muszę się Wam do czegoś przyznać" – rozpoczyna swój ważny wpis. Oto jak zostać freeganinem i zacząć robić coś dla innych.
Freeganizm w Polsce. Dreads_n_Grass_Facebook
Jak zostać freeganinem?
Wyobrażasz sobie, że idziesz na śmietnik i znajdujesz tam sery szwajcarskie, drogą czekoladę, ananasy, mango, winogrono, paprykę, buraki? Bloger szybko zrozumiał, że jedzenie z marketowych śmietników jest tak samo dobre, jak wszystko, co kupuje. Po trzech takich "wypadach" znalazł jedzenie idealnej jakości, może lekko obite czy przejrzałe, ale wciąż dobre.

Oczywiście trzeba wiedzieć, gdzie szukać. – Biedra, Tesco, Dino (to akurat dla mnie spoko miejscówki), ale ogólnie to w każdym markecie można coś znaleźć – pisze bloger. Są różne śmietniki – inne jedzenie znajduje się na zapleczach sklepów, inne na blokowiskach. Na blokach łatwiej znaleźć zepsute żelazko, suszarkę albo krzesło niż porządne jedzenie. Jedzeniowe zdobycze pozwoliły blogerowi na zrobienie imponującego warzywniaka, którym chwali się w poście. Zobaczcie sami. Okazało się to olbrzymią inspiracją dla internautów. Dopytają, jak i gdzie szukać jedzenia. – Jak to robisz? Aż kusi, żeby spróbować! Idziesz do sklepu po zamknięciu, czy jak? – pisze jedna z osób.


Jak to się dzieje, że jeszcze dobre jedzenie ląduje w koszu? – Sklepy wyrzucają jedzenie, bo gdyby je oddawały, musiałyby płacić od tego podatek. Podziękujmy rządom – tłumaczy jeden z internautów. Bloger zachęca nie tylko do zbierania, ale też do społecznej inicjatywy Food not Bombs, polegającej na rozdawaniu ciepłych, wegańskich lub wegetariańskich posiłków ludziom biednym. Po głowie chodzą mu również inne idei ratowania jedzenia przed wyrzuceniem. Aby je zrealizować, bloger potrzebuje pomocy, np.: prawników, programistów. Zaczynają zgłaszać się chętni, są też tacy, którzy dzielą się swoim doświadczeniem.

– Chcesz stworzyć stronę internetową, że potrzebujesz programisty? – pyta Jakub. – Swojego czasu mieszkając w Poznaniu też byłem mocno zaangażowany we freeganizm. I tak samo, jak ty byłem w szoku. Przez 2 miesiące żyłem, nie wydając złotówki na jedzenie, a używałem jedynie 30% tego, co wyłowiłem. Reszta była regularnie rozdawana na grupie "Pomoc dla samotnych mam" – pisze kolejny mężczyzna pod postem.

– Pewien sklep w Poznaniu wyrzucał jedzenie paletami, więc często lądowało ono obok śmietnika. Wystarczyło podjechać autem i zapakować. Szacunek za zaangażowanie i chęć pomocy innym. Wielki kciuk w górę! – dodaje.

Freeganie stawiają na społeczność, hojność, wolność, współpracę oraz dzielenie się. Coraz więcej osób chce zmienić planetę, ratować ją. Wyrażają swój sprzeciw wobec konsumpcji, zachłanności i materializmu. Wszystko to sprawia przecież, że wydajemy krocie na jedzenie, którego nadmiar i tak ląduje w koszu.

Jak narodził się pomysł na freeganizm?
Na bazie informacji o tym, jak bardzo niszczymy naszą planetę, narodził się ruch, którego nazwa to połączenie słów: free – wolny, darmowy i veganism – weganizm (choć nie wszyscy jego członkowie są weganami czy wegetarianami). Od czasu powstania ruchu w USA przestano uważać, że tylko biedni i bezdomni szukają jedzenia w śmietniku. Takie zbieractwo stało się stylem życia opartym na byciu ekologicznym.

Ludzie do kontenerów ze śmieciami wyrzucają nie tylko resztki, papiery, książki, ubrania, wyrzucają też chleb, warzywa, owoce. Tata mojej znajomej robi to regularnie – jeździ rowerem po okolicy i zbiera zielone warzywa. Nie wstydzi się. To daje mu więcej radości niż kupowanie.

Dogadał się z kasjerkami sklepów i ochroniarzami, dokładnie wie, kiedy ma przyjechać. Jedzie wieczorem, po zamknięciu sklepu. Zabiera wszystko, a potem sortuje, dokładnie myje, robi przetwory, mrozi. Dostaje kasze, pieczywo, jogurty, kabanosy, warzywa, owoce, nieraz mięso.

"Jedzenie to nie śmieci!" – przekonuje bloger. Słusznie. Chcesz zmienić świat? Zacznij od małych rzeczy. Dołączysz się do akcji?

Napisz do nas: wiktoria.drozka@mamadu.pl