Szczyt chamstwa i bezczelności? Zachowanie rodzeństwa doprowadziło niektórych widzów do furii

Alicja Cembrowska
"Wyluzujcie, brak wam poczucia humoru", "dzieci robią gorsze rzeczy", "jak nie chcecie, to nie oglądajcie", "oni to nagrywają dla szpanu", "to uroczo infantylne". Czyli co? Naprawdę wiele osób uważa, że społecznie powinniśmy przyzwalać na patologię szerzącą się w sieci? Tłumaczyć przemoc, wulgaryzmy, nagość tym, że "przecież to tylko dzieci, które się wygłupiają"?
Fragment programu "TVN UWAGA!", którego tematem była aktywność dzieci w internecie (data emisji: 25.02.2019) Zrzut z ekranu/facebook.com/UWAGATVN
Taki tam występ w telewizji
Jeżeli tak, to chyba mamy znacznie większy problem, niż najmłodsi użytkownicy internetu i ich aktywność w sieci. Tym problemem są dorośli, którzy nie widzą, że pajacowanie przed kamerką, wiara, że jedynym celem w życiu jest "sława" (nieważne, że często wynikająca z najniższych mechanizmów – poniżania, obrażania, żartu na poziomie klozetu), upublicznianie nagich zdjęć, "zbieranie lajków" pod materiałami epatującymi przemocą są realnymi zagrożeniami.

Po materiale w programie "TVN UWAGA!" Internauci podzielili się na dwa obozy. Tych przerażonych tym, co obejrzeli, było więcej, ale... Głosy drugich, którzy w zachowaniu, chociażby rodzeństwa, które było "bohaterami" odcinka nie widzą nic nagannego. Ja? Uznałabym za swoją osobistą porażkę, gdyby moje dzieci zachowały się w taki sposób. 11-latka rapuje: "Czemu ty w ogóle jesteś moim bratem, ja tam widzę w tobie tylko zwykłą sz*atę", "Narcyz pe*ał swoją du*ę sprzedał", "Żryj kupę, bo dostaniesz mocno kopa w du*ę". Starszy brat odpowiada: "Ale z ciebie menelica, która nawet nie ma cyca", "nikt cię nie chce, przydu*asie".


Ważne, żeby mówili
Fajne? Dla wielu tak. A po materiale "UWAGI" komentarzy pod nagraniami na YouTubie przybywa. I to główny zarzut w kierunku stacji telewizyjnej, która słynie z paradokumentów "Szkoła" czy "19+" – że chcąc dobrze, dali młodym youtuberom kolejną szansę do "zabłyśnięcia".

Tym razem dzieci przed kamerą pośmiały się, okazały brak szacunku, nie odpowiadały na pytania prowadzącego, a najstarszy, 17-latek, zachował się, jakby miał poważne problemy psychiczne (a może po prostu przed nagraniem wypalił porządnego skręta?). Nadal śmieszne?

Argumenty, które wystosowywał zarówno prowadzący, jak i zaproszona psycholog – "w sieci nic nie ginie" czy "w przyszłości nikt nie będzie chciał zatrudnić kogoś takiego" – zdają się dla młodych nie mieć najmniejszego znaczenia. Bo dlaczego miałyby mieć? Przecież na każdym kroku dostają potwierdzenie, że to nieprawda.

Przestańmy zrzucać winę na dzieci
I wcale nie chodzi o obarczanie odpowiedzialnością "bezmyślnego pokolenia". Najłatwiej napisać litanię o "bezstresowym wychowaniu" i dzieciach zepsutych przez internet. Co by się stało, gdybyśmy, jak to radzą niektórzy komentujący, zabrali młodzieży telefony, komputery, a dostęp do internetu ograniczyli do godzinki na "wykonanie obowiązków" (np. nauka)?

Obawiam się, że skutek byłby podobny do wymierzenia policzka. Czyli żaden, a raczej jedynie negatywny. Jeszcze większy bunt, poczucie niezrozumienia i poniżenie. Wszyscy musimy uczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której wyprzedzają nas nowinki i zdobycze technologiczne.

Tak, dzieci są dziećmi. Mogą nie wiedzieć, nie zdawać sobie sprawy. Skoro przeklinają i obrażają, inni im w komentarzach przyklaskują, a "łapek w górę" jest coraz więcej to, skąd mają wiedzieć, że robią coś złego? Od rodziców. W wielu przypadkach najwyraźniej zabrakło tak ważnego czynnika, jakim jest uwaga dorosłych. I to jest najsmutniejszy wniosek, bo najboleśniejszymi konsekwencjami dla takich dzieci nie będzie, wbrew pozorom, kilka głupich filmików w sieci, które mogą, ale nie muszą im zaszkodzić.

Gdy dorosną i nadejdzie czas zakładania rodziny, budowania relacji, ścierania się z sytuacjami, gdzie liczba subskrybentów nie ma najmniejszego znaczenia, odczują efekt przyzwolenia na wszystko, tłumaczenia, że nic złego się nie stało. Może z opóźnieniem, ale zrozumieją, co oznacza szczera i bliska relacja z mamą i tatą. Aż mnie dziwi, że niektórym rodzicom nie jest po prostu wstyd, że tak naznaczają swoje dzieci na całe życie.

A na podstawowe pytanie: "Jacy rodzice na coś takiego pozwalają?", odpowiada psycholog w programie: "Nieobecni".
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@mamadu.pl