"W progu domu minę się z siostrą, do której nie odzywam się od 5 lat". Gotowi na wigilijny test?

Wiktoria Dróżka
Wigilia to najpiękniejszy wieczór w roku, a przynajmniej taki powinien być. Chwilę przed uroczystą kolacją z bliskimi padają pytania, które burzą świąteczną magię, zanim na dobre się pojawi. Gdzie w tym roku? Jedziemy do moich czy do twoich rodziców? Co z tą Wigilią? To jak wyprawa w nieznane, zwłaszcza gdy w momenty wyniesione z własnego domu są chłodnym wspomnieniem. Pytania też są jak powiew chłodu. Odkrywają też prawdę o relacjach w rodzinach. W ilu domach tegoroczna Wigilia będzie uroczystym wydarzeniem z wymowną prostotą? Chciałabym napisać, że we wszystkich, na ogół jednak jest jakieś "ale".
O jakiej Wigilii marzymy, a jaką mamy? Prawo autorskie: littleny / 123RF Zdjęcie Seryjne
Czy można przygotować się do Wigilii?
W rozmowach ze znajomymi o świętach, ile razy usłyszałeś, że "nie czują świąt"? Ile razy usłyszałeś, że święta minęły, jak co roku? W ilu domach Wigilia była naprawdę dobrym czasem, bez sprzeczek, rozczarowań, trudnych sytuacji? W ilu domach była rodzinna atmosfera? Przed nami Wigilia. Jaki będzie to czas dla ciebie i rodziny w tym roku?

Zbudować, żeby zaznać
Mówi się, że grudzień to jeden z najtrudniejszych momentów roku, ludzie odczuwają osamotnienie, pomimo świąt. To taki czas, kiedy trzeba zetknąć się z prawdą o tym, jakie życie prowadzimy. Robi się smutno, gdy rozwodzi się syn, a w perspektywie są święta. Robi się ciężko na sercu, gdy pragniesz być babcią od 5 lat, a na to nie ma cienia szans. Nie jest łatwo, bo siadasz przy stole z ludźmi, do których czujesz gniew. Są w rozmowach tajemnice, niedomówienia lub konflikt poglądów. W progu domu musisz minąć się z siostrą, do której nie odzywasz się od 5 lat.


A przyjechaliśmy po jedno – po miłość i ciepło, ale wstydzimy lub nie umiemy tego wyrazić. Każdy z nas pragnie bliskości, dotyku, ciepła, czułości, uważnego spojrzenia, głębokich rozmów i przestrzeni bez barier, każdego dnia. A w czasie świąt szczególnie. Pustki jednak nie da się wypełnić byle czym.

Marzymy o "jakiś" świętach, "spokojnych". Cofając się na chwile w przeszłość, okazuje się, że te magiczne momenty Świąt Bożego Narodzenia pochodzą głównie z dzieciństwa. Z czasem robi się trudniej, a święta w dorosłości nie zawsze są tak cudowne. Na szali ważą się nasze oczekiwania, wymagania i szara rzeczywistość. Co musiałoby się stać, aby te święta nie były tęsknotą, lecz radosnym bycie w niecodziennej chwili z najbliższymi? Każdy na to pytanie powinien odpowiedzieć sobie sam, zanim zacznie "świętować".

Trudno usiąść przy stole wigilijnym, gdy przez cały rok były niedomówienia, rozmowy o nieistotnych sprawach. Trudno jest zorganizować świąteczną kolację bez konfliktów, gdy były one cały rok. Ten dzień oprócz tego, że jest magiczny, niepowszedni, jest też podsumowaniem naszych relacji. Tego, co się działo przez 12 miesięcy, nie da się po prostu zamieść pod dywan. Trudny test, bo wypływają na wierzch wszystkie "brudy". W ten dzień chodzi o coś najprostszego, a zarazem trudnego do uchwycenia. Otóż, nie liczy się twój zegarek, marka samochodu, wielkość domu, ani twój stan konta. Liczy się to, jaki jest stan twojego serca i kto, jest w jego środku.

Trwają dyskusje o to, gdzie ma się odbyć Wigilia. Przypomina to przepychanki: "moje – twoje". Niepowodzenia, kąśliwe uwagi lub nieznośna cisza. Co w przygotowaniu udanej Wigilii jest najtrudniejsze? Rozmowa, cała komunikacja werbalna i niewerbalna.

Zaczyna uwierać nas to, że mamy pewne braki – dwa pokoje z kuchnią stały się nagle ciaśniejsze niż zwykle. Bardziej dotkliwe stało się to, że nie mamy tylu talerzy, krzeseł i metrów kwadratowych. I zanim rozpocznie się "ten" czas, atmosfera gaśnie, zanim zagościła. W tych przepychanka wkrada się samotność i refleksja o to, czego brakuje, aby było przyjemnie. A przecież nie chodzi o to, żeby się wykazywać, a potem liczyć na pochwały. Ma być miło, a najbardziej chodzi o to, żeby się spotkać.

Zostają wspomnienia
Pamiętam taką wigilię, gdy rodzice pożyczali krzesła od sąsiadów, a my im nasz drugi stół. W tej wymianie było coś wyjątkowego. Pamiętam Mikołaja-sąsiada, który co roku różnił się tylko łapciami. Było dużo śmiechu w gronie 15 osób na 40 m2. Deficyt krzeseł nie był w stanie tego zepsuć. Pamiętam też Wigilie u babci, gdzie było gwarno i rodzinnie. Uwierzcie, nie jestem w stanie przypomnieć sobie, jakie były krzesła i kolor obrazu, bo to było najmniej ważne.

Najważniejsze – nie było napięcia, że czegoś brakuje. Były jasne zasady, czytelne dla wszystkich. Każdy miał przynieść jedną rzecz do jedzenia, a z racji dużej liczby osób prezenty były losowane. Każdy losował jedną osobę, dla której miał zrobić prezent za z góry określoną kwotę. Nikt nie czuł się obciążony zbyt sporym wydatkiem. Naprawdę wszyscy byli zadowoleni.

O bliskość w rodzinie warto powalczyć, bo jest kluczem do rodzinnego szczęścia i emocjonalnego zdrowia. Bez tego nasze święta będą fikcją.

Udanych spotkań rodzinnych.