Scena z tramwaju zmroziła mnie. Zabrakło odwagi, by pomóc 4-latce

Wiktoria Dróżka
Jeden przystanek i tysiące przekleństw w obecności 4-letniej córki, skrywającej się niepewnie wśród obcych. I cisza tłumu. To scena, której byłam świadkiem w drodze powrotnej z pracy. Nikt nie zareagował, w tym ja. Zamroziło mnie, choć targały mną emocje. Zabrakło odwagi?
Wulgarna matka w miejscu publicznym – jak reagować? 123rf.com
"Oparcie" dla mamy
Godzina 17:00. Tłum w tramwaju. Nagle wbiega rozemocjonowana matka, która do telefonu wykrzykuje wszelkie przekleństwa. Z pourywanych zdań można wywnioskować, że była to rozmowa z ojcem dziecka. Kłótnia o to, że miał być już na przystanku i odebrać dziecko. Przepychanki, nienawiść i brak hamulca, a obok 4-letnia dziewczynka, która gdzieś ginie w tłumie obcych.

Matka wykrzykuje niecenzuralne słowa bez żadnego wstydu. Nie widać w niej żadnej refleksji, raczej przeświadczenie, że jest "silną" matką. Mój wzrok nie zbija jej z tropu. W sumie nawet nie dostrzega moich reakcji na twarzy. Byłam zszokowana i walczyłam z myślą o tym, żeby złapać jej dziecko i pokazać, że ono tu jest i czuje się totalnie zagubione! Mój wzrok krążył między dzieckiem a matką. Tłum zamrożony patrzył gdzieś obok, gdziekolwiek by odciąć się od nieprzyjemnej sceny. Są w mojej głowie pytania – co mogłam zrobić, a czego nie zrobiłam? I dlaczego? Wciąż mam przed oczami małą dziewczynkę w różowej kurtce, która nie wiedziała, gdzie ma się podziać. Już dziś wiadomo, że to wszystko nakreśla jej trudną drogę w dorosłości.


Podobne pytania w głowie mógł mieć każdy, kto jechał tym tramwajem. Nikt jednak nie zareagował. Tuż przed wyjściem dziewczynka przytuliła się do mamy, padły słowa, których nie zapomnę: "Łap mamę, bo co, jeśli opadnie z sił? Będziesz musiała być oparciem". Usłyszała to dziewczynka, która dziś ma 4 lata... Już teraz ma przejmować odpowiedzialność za życie swoje i swojej matki.

Pomyślałam, że ta wiązka przekleństw musi być dla dziewczynki codziennością. Już teraz. Szybkie wkroczenie w brudny świat dorosłych. Wulgarność kobiety przeraziła mnie, podobnie, jak dziecko.

Jak reagować?!
Co robić, gdy jest się świadkiem takiej sytuacji? Anonimowość dużych miast gdzieś odbiera sprawczość, pojawia się myśl: "To jej życie i jej dziecko, nie powinnam się wtrącać". Tym bardziej, gdy w matce nie ma cienia wstydu. Mimo wszystko smutek tej sceny potęgował fakt, że nikt nie zareagował.

Droga z pracy do domu to taki moment, kiedy można wiele zaobserwować, przyuważyć, jak funkcjonujemy w dużych miastach. Przypuszczam, że podobne sceny widziało wielu z nas. Jak zareagowaliście? Jak zareagowalibyście teraz?

Odwagą jest reagować, chowanie głowy w piasek jest pójściem na łatwiznę. Oczywiście na zdanie: "Tu jest pani dziecko, a pani przeklina" zareagowałaby pewnie przekleństwami, czyli swoim "normalnym" językiem. Zaatakowałaby obcego, który ma czelność zwrócić uwagę. Ale przynajmniej wyszłabym z tramwaju z myślą, że nie przyzwala się na łamanie zasad i niszczenie świata dziecka.