Wiele kobiet skrywa ten sekret. Matki zafundowały im prostą drogę na kozetki terapeutów

Wiktoria Dróżka
Ciepła nie doświadczyły ani w dzieciństwie, ani tym bardziej w dorosłości. Nie usłyszały zbyt dużo dobrego słowa, w zamian ostrą krytykę. "Kocham cię" było zbyt krępujące, obce... Czegoś z mamy szukały w babci, cioci, nauczycielce, w kimkolwiek, kto był empatyczny i czuły, ale wciąż tliła się w nich nadzieja, że miłość ze źródła nadejdzie. Myliły się. Kim są w dorosłości kobiety, których matki nigdy nie akceptowały? Jak radzą sobie z deficytem matczynej miłości?
Toksyczna relacja matki z córką. Fot. Pixabay / Unsplash/CC0 Public Domain
Mama inne niż wszystkie
Są córki, które mają daną miłość i akceptację w pakiecie. Są jednak też kobiety, które mają ogromny deficyt matczynej miłości. Można to porównać do wielkiego doła, którego nic ani nikt nie jest w stanie zapełnić. Sceny z życia, np.: ze sklepu, przedstawiające relację matki z córką, są dla nich wyraziste i trudne. Widzą magię, więź i coś, czego nigdy nie doświadczą. Muszą się z tym pogodzić.

Odrzucone na zawsze
W gabinecie przedstawiają obraz matki, choć nie jest to łatwe. – Jaka ona jest? Jaka była w dzieciństwie? – pyta terapeuta. – Była dla mnie wymagająca i zimna. Nie przytulała i nie pytała, co czuję – pada odpowiedź. – Sama z sobą była smutna, chyba oprócz mnie, nie kochała również siebie – dodają.


Miłość kojarzy im się ze zranieniem, cierpieniem i brakiem wolności... Tak idą przez życie, bez bazowej miłości od matki. Zanim zbudują miłość do siebie, poobijają się o ściany niemocy. Odrzucone przez matki, "szukają" tego samego w związkach z mężczyznami. Bliskość jest cierpieniem, kontrolą, niczym pewnym. Zanim osiągną równowagę, należą do kobiet, które kochają albo za mocno, albo za słabo.

Po prostu nie!
– Odkąd pamiętam, wszystko robiła sama – wspomina scenę z kuchni, znajoma, która deficyt miłości odczuwa do dziś. – Mamo, czy mogę pomóc ci w przygotowaniu obiadu? – pytała wielokrotnie. Dumna pokazywała, że tu nie jest jej miejsce. – Potem siadaliśmy wspólnie do stołu. Cały posiłek narzekałaś. Byłaś ofiarą i katem jednocześnie. Tak samo wyglądały przygotowania do świąt. Nie potrafiłyśmy być razem przy kuchennym blacie, w zwyczajnych porządkach – dziś śmiało to nazywa.

Podświadomie liczą na to, że może w końcu matki je zauważą. Tak się jednak na ogół nie dzieje. Słyszą w zamian: "Starych drzew się nie przesadza". Czasu też nie cofną. Jak sobie radzą? – Babcia była dla mnie uosobieniem bezwarunkowej miłości i wrażliwości. Nie potrafiła mi wyjaśnić, czemu tak mama ma, czemu mnie odrzuca. Wtulałam się w nią, a ona ściskała mocno i patrzyła też bezradnie – wyznaje dalej moja znajoma.

Tym jest kobiecość!
Kobiecość to jest to, czego nauczyła nas matka, nie babcia, ani ciocia. To jak my się czujemy ze swoją kobiecością, jest zwykle dokładnym odbiciem relacji z matką. Jeśli dziewczyna zaprzecza swej kobiecości, to znaczy, że buntuje się wobec rodzicielki. Jeśli czuje się bardzo kobieca, to zwykle z matką ma poprawna relacje. Kobiecości nie definiuje tu długość paznokci czy włosów tylko wewnętrzna siła, poczucie własnej wartości, stosunek do swojego ciała oraz do męskości.

– Jeśli matka ignoruje kobiecość własną albo córki, wstydzi się jej, w jakiś sposób ją odrzuca, to taka dziewczynka będzie miała spory problem z otwartością, z akceptacją siebie – podkreśla terapeutka, Katarzyna Kucewicz z Ośrodka Psychoterapii i Coachingu Inner Garden.

– Matka dla nastolatki jest jak wyrocznia. Jeśli matka powie córce w nerwach, bo np.: miała PMS albo wkurzył ją szef – "masz grube uda", to ta dziewczyna nigdy nie założy obcisłych jeansów. Słowa matki bolą zwykle kilka razy mocniej niż negatywna ocena koleżanek czy partnera – wyjaśnia.

Może to nieświadome ciosy wymierzone w córkę, może inaczej nie potrafią, bo od swoich matek właśnie dostały taki "wzorzec". Najgorsze jednak jest to, że wiele matek nic sobie z tego nie robi. – Ranią córki słowami jak bokserzy na ringu. Czasami, gdy słyszę i to, w jaki sposób matki odzywają się do moich pacjentek, to serce mnie ściska – dodaje Katarzyna Kucewicz.

Powiesz do koleżanki „masz grube uda?” Nie! Więc czemu tak mówisz do córki? – Często dorosłym wydaje się, że po dziecku to spływa, ale taki tekst, tego pokroju jest jak tatuaż. Usiłuje go zmyć terapią, ale jak to bywa z tatuażami, łatwo nie jest, coś znaczą – podkreśla terapeutka.

Obraz tych kobiet jest szary i smutny, ale czy tak musi być? Czy matki wraz z miłością zabrały im prawo do szczęścia? Może robiąc źle, wzmocniły je jednocześnie. Zrobiły to najostrzej, jak można było, ale trudno patrzeć na to, tylko pesymistycznym wzrokiem. Wrażliwe, a zarazem silne – takie są kobiety z pokolenia matek nieczułych. Katarzyna Kucewicz ze swoimi pacjentkami dąży do osiągnięcia stanu wewnętrznej akceptacji poprzez odpuszczenia matce i darowanie sobie roszczeń, że ona się zmieni. Ważne jest coś jeszcze – wybudowanie w sobie głębokiego, indywidualnego poczucia własnej wartości, odpornego na jej ataki.