Katechetka "walczy o zbawienie uczniów" i wysyła im kuriozalne wiadomości

Alicja Cembrowska
Gorące dyskusje na temat religii w szkołach trwają od zawsze. Wielu zastanawia się, czy takie lekcje w ogóle powinny się odbywać w ramach programu nauczania, a nie jako osobne zajęcia pozalekcyjne dla zainteresowanych.
Katechetka miała wysyłać do uczniów wiadomości "zachęcające" do uczestniczenia w lekcjach religii Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta
Zwolennicy takiego stanowiska dostają coraz więcej argumentów, że to chyba nie jest taki zły pomysł. Tym razem nauczycielka z liceum w Lublinie miała wziąć sprawy w swoje ręce i namawiać do obecności na religii.

Na facebookowym profilu "Równość w szkole" pojawiło się zdjęcie, które sugeruje, że katechetka z jednej ze szkół wysłała do uczniów wiadomość "zachęcającą" do uczestniczenia w lekcjach religii.

– Bardzo żałuję, że tak dużo osób z Waszej klasy nie chodzi na religię. Jeśli powodem jest ostatnia godzina lekcyjna, to trzeba Wam wiedzieć, że za jakiś czas plan znów się zmieni i być może będzie w środku. Nie sądzę, że nagle wszyscy przestali wierzyć. Pamiętajcie, że trzeba walczyć o swoje zbawienie – czytamy w wiadomości, którą miała wysłać nauczycielka do licealistów.
Administratorzy profilu pytają czy katechetka wysyła podobne komunikaty uczniom wszystkich klas. – Przywołaną wypowiedź można interpretować jako zawoalowane grożenie zmianą planu lekcji oraz straszenie piekłem jednocześnie. Przypominamy, że jesteście Państwo szkołą publiczną, do której uczęszczają nie tylko uczniowie z rodzin katolickich, do Państwa obowiązków należy zorganizowanie nauki w szkole (dotyczy to także planu lekcji oraz komunikacji przez dziennik elektroniczny) w taki sposób, żeby nikogo nie dyskryminować oraz uszanować obowiązującą w Polsce wolność sumienia – napisali.


To fakt, że podobne sytuacje nie powinny mieć miejsca, bo uczniowie w tym wieku sami lub po rozmowach z rodzicami podjęli decyzję czy chcą uczestniczyć w lekcjach religii, czy nie. Wysłaliśmy maila do liceum z pytaniem, czy opisana sytuacja faktycznie miała miejsce i poprosiliśmy o komentarz, jeżeli to prawda. Nadal czekamy na stanowisko dyrekcji.