Pomyślała "biedni ludzie", a potem zrobiła to samo. Bohosiewicz bez hipokryzji o uzależnieniu

Wiktoria Dróżka
– Staram się go odkładać, ale on jakoś wskakuje do dłoni – otwarcie na Instagramie przyznaje Maja Bohosiewicz. Rozpoczęła temat, który mam wrażenie, żadna ze znanych osób jeszcze nigdy nie miała odwagi poruszyć.
Uzależnienie od telefonu dotyczy również rodziców. majabohosiewicz/Instagram
Miała odwagę publicznie pisać o tym, że nie jest chodzącym ideałem i dała do zrozumienia innym rodzicom, aby spojrzeli na swoje błędy, które wpływają na zachowania dzieci. Przecież robią to samo, co my-rodzice. Co dokładnie napisała Maja Bohosiewicz?

– To straszne, ale telefon to przedłużenie mojej ręki. Staram się go odkładać, ale on jakoś wskakuje do dłoni. Ostatnio siedzieliśmy w restauracji i zwyczajem położyliśmy telefony na stosiku, zajęliśmy się rozmową, a naszą uwagę skupiła para, ze stolika obok – napisała.

– Dziadkowie z na oko 11-letnią wnuczką. Klik klik klik klik, grała w kulki, babcia scrollowała coś, dziadek patrzył w okno. Zmiana warty. Klik klik klik klik wnuczka w kulkach, teraz dziadek zawiesił się nad ekranem, a babcia ze smutkiem westchnęła. Pomyślałam, biedni ludzie! Co za beznadzieja. No i potem zrobiłam rachunek sumienia. Bez winy nie jestem. Chociaż od jakiegoś czasu staram się przejść lekki detoks. Czujecie też, że to nie nawyk a uzależnienie? – opisała historię.
Post okazał się strzałem w dziesiątkę, bo jest wiarygodny i daje do myślenia. Wiele kobiet pod postem przyznało się do tego nawyku, podzieliły się też własnymi refleksjami i próbami zmiany zachowania. Pokazało to, ile korzyści może wnieść przemyślany post, z wątkiem z życia dodany przez osobę publiczną.


"Odłóżcie te telefony" – mówią to dzieciom, by za kilka minut samemu wziąć telefon do ręki i wykonać setny telefon w błahej sprawie. Nagminne korzystanie z telefonu, które może przerodzić się w fonoholizm (uzależnienie) dotyczy również rodziców.

Obserwuję sporo mam małych dzieci na żywo i na Instagramie. Wśród nich są osoby znane i mniej znane, różnych profesji i z różnych miejsc Polski. Widzę niebezpieczną fascynację np. Instastory, gdzie codziennie wrzucają po kilkanaście relacji. Wtedy myślę, kiedy mają czas dla siebie, na relację z dzieckiem, na pracę, dom i co wtedy robi rodzina? No, chyba że to wszystko mają w telefonie....


Problem nie tylko dzieci
Łatwo przychodzi nam ocenianie innych, z boku widać więcej, a u siebie ciężko wyłapać to, co niewygodne, niepoprawne i złe. Tak też jest z użytkowaniem telefonów. Widzimy, że non stop klikają w nie dzieci w autobusach, dorośli w samochodach, biznesmeni w restauracjach, mamy podczas spacerów. Ale my? – ależ skąd.

Okazuje się, że to nie problem tylko dzieci, dorośli równie często z nich korzystają. Mocno to wypierają, aby "ochronić " swoje ego. Właśnie dlatego spodobał mi się post dodany przez Maję Bohosiewicz, która po dłuższej refleksji i zadaniu pytań sobie, przyznała: "Nie jestem święta".

– Kiedy spędzam czas sama to owszem, dużo używam telefonu, ale podczas rodzinnych spotkań czy na randce z mężem telefon grzecznie leży w torebce, często nawet wyciszony – o pierwszym kroku w kierunku zmiany napisała internautka. Może to jeszcze nie rewolucja, ale zawsze coś. – Zrobiłam pół dniowy odwyk, to już coś! – zwierza się w dyskusji internautka.

Wśród komentujących są też mamy, które mają większe sukcesy w walce z niebezpiecznym nawykiem. –Jestem na wakacjach od kilku dni i dopiero teraz sięgnęłam po telefon – następnym razem sięgnę, jak będę wracać. Najlepiej – pisze w komentarzu zadowolona z siebie internautka.

Nie wszyscy chcą jednak coś z tym robić. Pojawiły się też głosy, które po prostu, akceptują to, z racji, że w telefonie mają cały świat i zmiany nie chcą. – No niestety tak jest. XXI wiek! Bez telefonu, jak bez ręki – pisze kolejna osoba.

Rachunek sumienia
Chcesz, żeby twoje dziecko zmieniło nawyki? – zacznij od zmiany swoich – chciałoby się powiedzieć. I naprawdę, taka jest właściwa droga w wychowywaniu dziecka. Niewinnie naśladują, kopiują zachowania dorosłych, do tego jeszcze koloryzują je w swojej wyobraźni.

Jeśli mama idzie z nim z przedszkola – pośpiesznie, chaotycznie, bo w międzyczasie trzyma rękę dziecka, a w drugiej siatkę z zakupami, a ramieniem podtrzymuje telefon, by opowiedzieć koleżance, jak właśnie ogarnia dom. Dziecko myśli – tak wygląda życie dorosłych, zrobię tak samo i pobawię się w dom. A gdy już jest nastolatkiem, telefon to stały element jego życia, bez którego straciłoby sens.

Zachwyceni światem w sieci, oddalamy się od dzieci, a oni od nas. Tak to działa. Czy warto? Czy ja też tak robię? Czy to jeszcze nawyk, czy uzależnienie? Ważne pytania, które warto sobie zadać, zanim ocenimy innych. Idąc tropem Mai Bohosiewicz, rachunek sumienia przyda się każdemu z nas.

– Chociaż od jakiegoś czasu staram się przejść lekki detoks – pisze na koniec Maja Bohosiewicz. A ty, myślałeś/aś o tym?