Pokolenie, które zapomina o "dzień dobry". Tak się kończy chowanie pod kloszem
Do dzisiaj pamiętam reprymendę od mojej mamy, gdy bardzo cicho powiedziałam: "dzień dobry" jednej z sąsiadek. Ona, biedna, powitania nie usłyszała, a mi było po prostu głupio. Miałam wtedy 7 lat, ale do dzisiaj pamiętam tę scenę z klatki schodowej i mój wstyd, po reakcji rodzica. To lekcja, którą być może powinny przejść wszystkie dzieci.
Jakie dzieci nie mówią "dzień dobry"?
Moja nieco przeczulona mama, po prostu nie znosi dzieci, które nie mówią: "dzień dobry". Jako nauczycielka jest mocno zdziwiona, gdy naprawdę dobra uczennica ze wzorowym zachowaniem, wysoką średnią i z pozoru "dobrego domu" na ulicy zapomina o dobrych manierach. Szybciej można usłyszeć "dzień dobry" z ust dziecka typu "chuligan", w którego domu zdarzą się alkohol i awantury. Te dzieci problemu z "dzień dobry" nie mają.
Z czego to wynika?
Mimo wszystko na wsi i w małych miastach dzieciom i dorosłym witanie przychodzi łatwiej. Zwykłe "dzień dobry" jest normą. Problem pojawia się, gdy przenosimy się do większych miast i na zamknięte osiedla. Stajemy się sobie dziwnie j obcy i powiedzenie "dzień dobry" w windzie, na klatce schodowej lub przed wejściem to jak przeskoczenie przez wielki mur.
Społeczne subtelności – komu mówić, komu lepiej nie?
Stajemy się sobie obcy. Do dzieci kierujmy komunikaty: "nie otwieraj drzwi obcym", "nie rozmawiaj z nieznajomym", "nie wychodź sam". Mówimy to, choć tak naprawdę dzieciom trudno rozpoznać potencjalne niebezpieczeństwo. Przesiąknięte nieufnością wybiegają z klatki schodowej, jakby nie widziały człowieka. Owszem, odezwanie się do obcego to przekroczenie własnych granic. Zdecydowanie minie trochę czasu, zanim nabiorą śmiałości, przełamią wewnętrzny opór.
Jeśli jednak mocno cię dziwi dziecko przechodzące bez słowa, ty, jako dorosły, powiedz pierwszy "dzień dobry". Tak, wiem, w naszej kulturze zasada szacunku do starszej osoby jest mocno zakorzeniona, ale być może przebudzi to i rodziców, i dzieci. A zarazem pokaże, że nie wszyscy są zamknięci na minimum komunikacji i kultury.
Z kulturą rodziców nie zawsze jest lepiej. Nie wiem, jak wam, ale mi niemal codziennie zdarza się spotkać rodzica z dzieckiem, który, gdybym ja pierwsza się nie odezwała, nie powiedziałby mi "dzień dobry". A to dorośli, kłaniający się lub nie, są dla dzieci drogowskazem w zawiłościach społecznych oczekiwań.
Własny przykład
Dzieci obserwują rodziców na każdym kroku i zapamiętują, z którymi osobami się witają i z jakim nastawieniem to robią. Z czasem zaczynają ich naśladować. Antoni Kępiński, wybitny polski psychiatra, w jednej ze swoich książek napisał: "Ojciec występuje w oczach dziecka jako absolutny władca i absolutny sędzia". W tych drobnych, choć niezwykle ważnych sprawach, to my – dorośli jesteśmy wskazówką.
Czego i kogo to wina? Być może rodziców, babć, złego wychowania, nieśmiałości, zamknięcia się na świat. Jednak oprócz nich są jednak przecież również inne przykłady, np. właśnie sąsiedzkie otoczenie. Zatem, jeśli rodzic nie nauczył, może sąsiad spróbuje. Najważniejsze, abyśmy nie wpadli w pułapkę tolerowania tego rodzaju – jednak – niegrzeczności.
A ty dbasz o to, aby twoje dziecko mówiło zawsze "dzień dobry"?