Tak wygląda walka o psa typu shih tzu. Schronisko obnażyło żenującą reakcję matki

Katarzyna Grzelak
Fundacja dla Szczeniąt Judyta zamieściła na swoim profilu na Facebooku zapis rozmowy z jedną z mam, która zgłosiła się, żeby adoptować małego shih tzu. Na odpowiedź schroniska, że jest już 63 osobą na liście chętnych, a piesków jest 5, wpadła w furię. Zaczęły się groźby, straszenie policją i wyzwiska.
Fundacja wystawiła do adopcji psy typu shih tzu Fot. Fundacja dla Szczeniąt Judyta
W niedzielę, 15 lipca, na profilu fundacji pojawił się wpis o czekającej na adopcję rodzinie piesków w typie shih tzu. – Dziś oficjalnie ogłaszamy do adopcji. Trzy dziewczynki oraz największy, czarny chłopczyk oraz przecudowna mamusia. Cała rodzina wspaniała, proludzka, przytulaśna i zdrowa – czytamy pod nagraniem z przeuroczymi psiakami.

Chętni, żeby adoptować pieska, musieli zgłosić się mailowo. Napisać krótko o swojej rodzinie, warunkach mieszkaniowych i innych zwierzętach w domu. W ciągu zaledwie kilku godzin zgłosiło się 67 osób. Zainteresowanie było więc znacznie większe niż w przypadku kundelków, których w domu tymczasowym jest obecnie ponad 120.


O ile samo zainteresowanie adopcją cieszy, to już forma tego zainteresowania pozostawia wiele do życzenia. – Kochani, po dzisiejszym wystawieniu rodziny w typie Shih Tzu dostaliśmy 67 maili od chętnych do adopcji. Dostaliśmy również próby szantażu, groźby oraz próby łapówki – czytamy w poście, jaki pojawił się na profilu fundacji.
"Bez psa nie odjeżdżam"
Pracownicy fundacji opublikowali na Facebooku także zapis rozmowy z jedną z mam, która chciała adoptować pieska. Zaczęło się zwyczajnie – od wiadomości, że kobieta jest zainteresowana adopcją. Jednak na informację, że jest dopiero 63 na liście chętnych oraz że obowiązują pewne procedury – np. wizyta preadopcyjna – kobieta wpadła w furię.

– To, co robicie, jest trochę chore. Ci co bardzo by chcieli psa pokochać nie mają szans. Rozdajecie je tylko wśród swojej elity i znajomych. Zwykłego kundla to ok, proszę bardzo. Wam też by się przydało, aby was sprawdzić. Jutro przyjeżdżam po psa i bez niego nie odjeżdżam. Jak nie, to policja pomoże – napisała kobieta.

W dalszej części konwersacji jest jeszcze gorzej. Pojawiają się wyzwiska i wulgaryzmy. – Robicie problemy. Tylko kasę potraficie ciągnąć. Dotacje dostajecie, a jeszcze mało. Kupię sobie psa, stać nas (...) Już się postaram, że dobrej opinii nie będziecie mieli – zakończyła swój wywód kobieta.

"Może dobrze, że napisała"
– Nawet lepiej, że ta pani napisała, przynajmniej wiadomo od razu, że takiej osobie nie można powierzyć psa – napisała pod postem Sylwia, a inni komentujący jej przyklasnęli. Niektórzy jednak nie byli tak delikatni i nie przebierali w słowach.

– Polak cebulak, myśli że promocje w Lidlu wyhaczyła. Brak słów na głupotę ludzką. Fundacja sama się obroni, żadne opinie tego typu przykrych osób nie są w stanie jej zagrozić. Ale przynajmniej wiadomo, z kim ma się do czynienia i kto na pewno nie powinien mieć zwierząt – napisała Monika.

– Takie "bydło" nie powinno mieć w domu żadnych zwierząt, bo widać, że nie chodzi o pomoc zwierzakowi, tylko o szpan, że ma rasowego psa. Przynajmniej po wypowiedzi od razu wiadomo, że takiego "typa" w kwestii adopcji psa nie należy brać pod uwagę. Idioci sami się eliminują – podkreśliła Sonia.

Zwierzę to nie zabawka
– Na szczęście rzadko mamy psiaki w typie rasy, a na co dzień ponad 120 psiaków czekających do adopcji to KUNDELKI, o które dzwoni 1, góra 2, w większości NORMALNYCH osób – czytamy na profilu Fundacji.

Schronisko odpowiedziało też wszystkim tym, którzy – podobnie jak mama z posta – kierowali pod jej adresem groźby i wyzwiska. – Odezwiemy się do 10 wybranych rodzin i te będą zaproszone do procedury adopcyjnej. Reszcie polecam kupienie PLUSZOWYCH PIESKÓW – napisali.

Podpisuję się pod tą radą rękami i nogami. Tym bardziej, że ewidentnie widać, że tutaj zwierzę zostało potraktowane przedmiotowo – jak zabawka. Co gorsza, takie zachowanie dorosłych w stosunku do zwierząt kształtuje też postawy dzieci w tej kwestii. Jeśli wyniosą taki wzorzec z domu, same też zakodują sobie, że zwierzę jest jak przedmiot.

Szczerze wierzę jednak, że dzieci spotkają się z odpowiednią postawą poza domem, skoro nie mogą zaobserwować jej w rodzinnym gronie. Oraz, że wyrosną na empatycznych dorosłych, którzy rozumieją, że każde zwierzę ma uczucia i zasługuje na szacunek.

Napisz do autorki: katarzyna.grzelak@mamadu.pl